[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nikim się nie spotykałam, nikogo nie poznawałam. Muszę zmienić
proporcje. Najwyższy czas spróbować to połączyć.
- Jasne. - Keely powoli pokiwała głową. - Zrobiłaś już coś w tej
sprawie?
Tahlia sięgnęła po swoje zapiski, lecz nagle zmieniła zdanie.
Rozdarła torebkę czekoladowych drażetek i wsypała je do miseczki.
Wzięła garść i zaczęła je chrupać.
- Na razie niewiele. Nie za wysoki, blondyn... - Nie musi być
przystojny. Przystojnych już ma dość. Podwinęła pod siebie nogi i
znowu sięgnęła po cukierki. - Nie typ przystojniaka. Może mieć
skrzywiony nos, blizny, rzedniejące włosy... Ważne, żeby miał
charakter - dokończyła, wpychając do ust kilka cukierków naraz.
Emma rozsiadła się obok niej, otworzyła torebkę ze słodyczami i
znacząco zerknęła na Keely.
- Czym miałby się zajmować?
Tahlia rozgryzła cukierki, przełknęła je.
- Mógłby pracować fizycznie - rzekła szybko. %7ładnych
pastelowych koszul i jedwabnych krawatów. - Na pewno nie chodzi mi
o wykształconego faceta w szykownym garniturze. Raczej ktoś prosty,
S
R
surowy...
Nabrała powietrza i pochłonęła resztę trzymanych w ręku draży.
Zerknęła na stojącą na stoliku butelkę. Przydałoby się jej coś
mocniejszego niż słodycze... Emma otworzyła wino i wzięła porcję
pizzy.
- Powinien mieć jakieś zainteresowania?
- Mógłby zbierać kapsle, kolekcjonować tatuaże albo butelki po
piwie - powiedziała szybko Tahlia. Totalne przeciwieństwo
mężczyzny, który... - Co o tym myślicie?
- %7łe bez trudu znajdziesz go w lokalnym barze, żłopiącego piwo -
zaśmiała się Keely. - Celowo chcesz takiego, by się rozczarować, czy
może aż tak się boisz?
Tahlia podniosła się raptownie. Ta rozmowa zaczynała zbaczać w
niewłaściwym kierunku.
- Nie. Po prostu podchodzę do tego racjonalnie. Emma nalała
wino i podsunęła Tahlii kieliszek
- Zacznijmy od początku. A co tu masz? - Sięgnęła po kartkę
leżącą na fotelu. - Widzę, że już coś spisałaś. Całkiem niezle. Wysoki,
ciemnowłosy, przystojny, wykształcony... Co ci się nie podoba? Och!
- Co? - Keely pochyliła się ku niej, obejmując rękami brzuch. -
Chyba nie usłyszałam.
Emma skończyła jeść pizzę, otworzyła torbę z popcornem i
pomachała kartką.
- Coś mi się widzi, że nasza Tahlia już się w kimś zabujała, tylko
się tego wypiera.
S
R
- Niczego się nie wypieram. W nikim się nie zabujałam. I nie
grozi mi to. Najpierw zrobię sobie listę, opracuję plan.
Emma rzuciła w nią kawałkiem kukurydzy.
- No pewnie. Jasne. Kłamczucha!
- Wcale nie. Darrington to mój wróg numer jeden, tylko dlatego
się nim interesuję.
- To mi się średnio podoba - rzekła Keely, nalewając sobie coli.
- Szkoda, że go nie słyszałaś. Zaproponował, bym została jego
asystentką, póki nie znajdzie sobie kogoś na stale. Ja mam zostać jego
asystentką! - Zagotowało się w niej. - Zajął należne mi miejsce, a teraz
proponuje mi coś takiego.
Emma przesypała popcorn do miski i sięgnęła po kolejny
pakunek.
- Wiesz co? Pójdz na to. Zostań jego asystentką czy sekretarką.
W ten sposób dobrze go poznasz.
- Wyście chyba powariowały.
- Przestań. Wyślij mu zaraz wiadomość, że chętnie mu pomożesz.
Przecież to nie na długo. - Emma wzięła sobie następną porcję pizzy. -
W ten sposób raz na zawsze wyjaśnisz, czy to, co do niego czujesz, to
wrogość, czy może coś całkiem innego...
Keely pomachała pączkiem w czekoladowej polewie. - I
podziękuj mu za kwiaty.
- Możesz mu też napisać, że również o nim myślisz - dodała
Emma, spoglądając na bukiet czerwonych róż.
Fakt, myślała o nim. Tyle że inaczej. Przyjaciółki chcą jej dobra,
S
R
zależy im na jej szczęściu, ale ona powinna myśleć o swojej karierze.
Czy te trawiące ją uczucia to tylko gniew? Chyba tak. Bo
przecież... nie ma zamiaru z nikim się zaprzyjazniać, zwłaszcza z tym,
kto wyrządził jej tyle zła.
Sięgnęła po kieliszek. Może jednak powinna się zgodzić. W ten
sposób pozna go lepiej, rozszyfruje go.
ROZDZIAA DZIEWITY
Dobre rzeczy mają swoją cenę.
Zwłaszcza gdy chodzi o alkohol, romantyczne filmy, nadmiar
słodyczy i oddanych przyjaciół.
Tahlia ostrożnie przemierzała foyer biurowca, a każdy krok był
torturą dla jej obolałej głowy.
W piątek wypiły za dużo, w każdym razie ona na pewno. Choć
pozostałym uczestniczkom ta impreza z pewnością też nie uszła na
sucho.
Keely opychała się pączkami, pokrętnie tłumacząc, że musi jeść
za dwoje, a Emma zjadła tyle czekolady, że takiego wyczynu nie
powstydziłby się dziesięciolatek.
Prawie cały weekend Tahlia przeleżała w łóżku, obłożona
gazetami i fachowymi magazynami, użalając się nad sobą za kaca, za
S
R
awans, który przeszedł jej koło nosa, i za wyobraznię podsuwającą jej
coraz to nowe obrazy Darringtona.
Dlaczego tyle wypiła?
Pomachała do George'a, mocniej ściskając pod pachą gazetę.
Celowo nie zajrzała dzisiaj do horoskopu, nie chciała wiedzieć, co los
jej szykuje. A tym bardziej, co szykuje Strzelcom. Case jej nie
obchodzi.
Pózną nocą uległa namowom przyjaciółek i wysłała maila do
Darringtona, że przyjmuje jego propozycję.
Gdy dotarło do niej, co najlepszego zrobiła, w pierwszej chwili
była załamana. Pózniej, kiedy dokładnie to sobie przemyślała, zmieniła
zdanie. Dobrze, że się zgodziła.
Z Darringtonem wiąże się zbyt wiele niewiadomych. In-
stynktownie czuła, że on coś kręci. Pracując z nim, najszybciej się w
tym rozezna, a uczucia będzie trzymać na wodzy.
Chyba jednak to on przysłał te róże, choć to oczywiście nic nie
znaczy. Widać tylko, że szuka sobie rozrywki.
Takie zachowania zdarzały się już w firmie, ale raczej wśród
personelu niższego szczebla. Tym bardziej musi go rozpracować.
Potem czarno na białym wykaże Raquel jego niedociągnięcia i
przejmie jego stanowisko.
Wreszcie przestanie zadręczać się głupimi rojeniami, które tylko
zabierają czas, przestanie wspominać jego uśmiech, szafirowe oczy i
miłe słówka. I ten zagadkowy bukiet.
Nacisnęła przycisk windy.
S
R
- Dzień dobry - tuż za sobą usłyszała nosowy głos.
Odwróciła się. Raquel Wilson. Dziś miała na sobie
ciemnoczerwone spodnie, krwiste szpilki i czarną bawełnianą górę
oblepiającą ją jak druga skóra.
- Przykro mi, że w taki sposób dowiedziałaś się o mojej decyzji.
Akurat, Tahlia już w to wierzy. Starała się niczego po sobie nie
pokazać. Rottie zawsze traktowała ją chłodno, a gdy Tahlia
awansowała na kierowniczkę sprzedaży, ich relacje jeszcze się
pogorszyły.
Raquel poruszyła ręką opasaną roleksem. Błysnęły brylantowe
pierścionki.
- Wiem, jak bardzo zależało ci na tym stanowisku.
- Owszem - odparła Tahlia, wzruszając ramionami.
Wiedziała, że najlepiej zrobi, zachowując pozorną obojętność.
Raquel tylko czeka na jej potknięcie. Szefowa zaśmiała się obłudnie.
- Chciałam to wyjaśnić, by nie było między nami żadnych
niedomówień.
- Oczywiście. - Tahlia skinęła głową. Raquel nie mogła ścierpieć,
że Tahlia powoli, lecz konsekwentnie pięła się w górę.
- %7łałuję, że zostałaś pominięta. - Raquel odrzuciła na plecy
ufarbowane na czarno włosy. - Wprawdzie nie mam czasu, by napisać
ci referencje, ale jeśli nalegasz...
- Nie, nie potraktowałam tego osobiście. - Tahlia uśmiechnęła się
z przymusem. Gdyby Raquel wiedziała, jak jest naprawdę... Bukiet
czerwonych róż, szafirowe oczy, które przewróciły jej świat do góry
S
R
nogami. - Jestem przekonana, że miała pani jak najlepszą wolę, a pan
Darrington ma doskonałe kwalifikacje na to stanowisko i przewyższa
mnie pod każdym względem. - Będzie mieć niekłamaną satysfakcję,
widząc minę Rottie, gdy wykaże jej pomyłkę. - Gdzie go pani znalazła?
Uśmiech Raquel zgasł.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]