[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w porzÄ…dku. Czy zdajesz sobie sprawÄ™, jaka to dla
mnie przyjemność móc na ciebie patrzeć, po tym, jak
przez cały tydzień musiałem patrzeć na inne kobiety?
- nie zrażony brakiem reakqi, Carter ciągnął dalej.
- Wyrosłaś na piękną kobietę, Jessico. Być może jako
dziecko byłaś nieciekawa, ale już nie jesteś dzieckiem,
a to, co nazywasz nijakością, to po prostu szczera,
świeża uroda.
- Po co mi mówisz takie rzeczy? - spytała z niedo
wierzaniem.
- Bo to prawda.
- Ani przez chwilę w to nie wierzę. - Wstała,
rzuciła kaczkom resztę chleba i ruszyła do do
mu. - Po prostu chcesz mi się podlizać, żeby spodobał
mi się twój projekt. - Złożyła torbę i wsadziła ją do
kieszeni.
Carter dogonił ją po chwili, chwycił za koński ogon
i łagodnie, choć stanowczo przyciągnął do siebie.
Poczuła jego ciepły oddech na skroni.
- Gdybym ci się chciał podlizywać, tobym po
prostu robił swoje i nie wtykał nosa w inne sprawy. Ale
nie potrafię. Nie potrafię też siedzieć i słuchać, jak się
oczerniasz. Bardzo mi siÄ™ podobasz. Dlaczego nie
chcesz w to uwierzyć?
114 " MARZENIE
Jessica oddychała szybciej poruszona jak zawsze
jego bliskością. Opuściła oczy, koncentrując się na jego
koszuli. Nie było w niej nic szczególnie zmysłowego,
czego nie dało się powiedzieć o łagodnie piżmowym
zapachu jego skóry.
- Nie należę do kobiet, które podobają się mężczy
znom - wyjaśniła słabym głosem.
- Czy to kolejna złota myśl twojego byłego męża?
- Nie. To efekt trzydziestu trzech lat obserwacji.
Mężczyzni nie oglądają się za mną. Nie oglądali się
i nie będą się oglądać.
- Kobiety, za którymi mężczyzni się oglądają, te
świetnie zrobione i wystrzałowo ubrane, nie są tymi,
których pragną. Nazwij to jak chcesz, ale mężczyzni
pragnÄ… Å‚agodniejszych kobiet. Ty taka jesteÅ›. I ja ciebie
pragnÄ™.
- Możesz sobie wybrać najlepsze kobiety w mie
ście.
- I wybrałem ciebie. Czy to o niczym nie świadczy?
- O tym, że przechodzisz jakiś etap. Nazwijmy to...
- uniosła wzrok, żeby wzmocnić wymowę swych słów
- zróbmy jednej pani frajdę po starej znajomości".
Na wpół rozgniewany Carter przyciągnął ją bliżej,
aż przylgnęła do niego.
- To obrazliwe, Jessico. - Jego ciemne oczy płonę
ły tuż przed nią. - Czy nie możesz zaufać moim
słowom? Czy skłamałem ci kiedykolwiek? - Gdy nie
odpowiadała, wyręczył ją. - Nie. Mówiłem być może
rzeczy okrutne czy niesłuszne, ale tak w danym
momencie czułem. Już ustaliliśmy, że jestem draniem.
Ale przyznaj chociaż, że szczerym. - Krew pulsowała
mu coraz szybciej, gdy jej krągłości przylegały do
jego ciała. - Byłem szczery w słowach i w czy-
MARZENIE " 115
nach. - Zniewolił jej usta, nim zdążyła je otworzyć
w proteście i pocałował ją z namiętnością, która
mogła być zarówno pożądaniem, jak i gniewem.
Jessica poddała się natychmiast. Nawet gdyby próbo
wała, nie mogłaby utrzymać zaciśniętych ust. Powin
na być zaszokowana, że jego język wdarł się między
jej wargi, a tymczasem była jedynie zdumiona od
czuwaną przyjemnością.
Czekała ją niespodzianka. Carter zakończył poca
łunek dużo wcześniej, niżby tego pragnęła. Nie ochło
nęła jeszcze, gdy on oderwał jej rękę, kurczowo
ściskającą jego koszulę, i opuścił na nabrzmiały roz
porek swoich dżinsów.
- W żaden sposób - powiedział ochryple - w ża
den sposób nie mógłbym tego udawać. - Wyrwał
mu się niski jęk, przycisnął wargi do jej szyi.
Jessicę oszołomiły dowody jego podniecenia, a po
tem to, że jego żar wciąż narastał. W mięśniach jego
rąk i nóg wyczuwała delikatne drżenie.
Nie, tego, co wyczuwała, nie można było udawać.
Kręciło jej się od tego w głowie. Poczuła się miękka
i kobieca i zapragnęła bliżej poznać moc swojej dłoni.
Nieświadomie zaczęła go gładzić. Zamknęła oczy.
Odchyliła głowę, a jej wolna ręka prześlizgnęła się po
napiętych mięśniach jego barków. A kiedy uświadomi
ła sobie swoje własne łaknienie, wygięła się ku niemu.
Carter wydał z siebie niski, gardłowy jęk. Od
rywając jej dłoń, objął ją ramionami i przycisnął do
siebie z całych sił.
- Nie ruszaj się - ostrzegł głosem jak osypujący się
piasek. - Nie ruszaj siÄ™. Daj mi chwilÄ™. ChwilÄ™.
Drżenie narastało, kiedy przyciskał ją mocno do
siebie, ale Jessica nie była pewna, czy to ona drży, czy
116 " MARZENIE
on. Na miękkich nogach, dygocząc, była mu wdzięcz
na, że trzyma ją tak mocno. Bez tego na pewno
osunęłaby się na trawę i błagałaby, żeby ją wziął.
I to był największy szok. Sen mogła sobie wy
tłumaczyć. Ale to nie był sen. Znajdowała się w ramio
nach Cartera i nie tylko rozkoszowała się tym, lecz
pragnęła czuć go w głębi samej siebie. Taka była
prawda, nie mogła już się okłamywać.
Rzecz w tym, oczywiście, jak rozumieć to żarliwe
pragnienie jego ciała. Ta chwila, wiedziała, minie. Gdy
Carter zapanuje nad swoimi zmysłami, uwolni ją,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]