[ Pobierz całość w formacie PDF ]
innych, by mógł iść ze mną z tyłu grupy. Wymieniliśmy z Jake iem kolejne
spojrzenie i dałam mu znać, że jest w porządku. Mike nie spróbowałby niczego
na parkingu.
Wiedziałam, że chce porozmawiać, więc naumyślnie zmniejszyłam tempo, by
dostosować się do jego kroków i pozwolić reszcie wyprzedzić nas na tyle, żeby
nie usłyszeli konwersacji. Mike był skrępowany, ale zdecydowany kontynuować
swój plan.
- Więc, spędziłaś z Jake iem cały dzień? zapytał ostrożnie, w taki sposób,
jakby nie chciał usłyszeć odpowiedzi. Podtekst był zbyt oczywisty. Wbrew
sobie, postanowiłam go uświadomić.
- Taa. Nasi ojcowie są bliskimi przyjaciółmi. To praktycznie rodzina.
W pewien sposób mu ulżyło, nie był jednak do końca przekonany.
- Wygląda inaczej niż w zeszłym roku. W której jest klasie?
Uśmiechnęłam się delikatnie. Miałam przeczucie, że Mike wie, w jakim wieku
jest Jake, ale trudno było w to uwierzyć, skoro tak bardzo urósł. Przyćmił całą
trójkę czwartoklasistów w naszej paczce, zwłaszcza jeśli chodziło o wzrost i
rozmiar.
- W drugiej, chyba. Chodzi do szkoły w rezerwacie.
- Właśnie. Mike natychmiast się rozchmurzył. Więc jest dla ciebie jak
młodszy brat? zapytał z nadzieją. Ponownie uśmiech zagościł na mojej
twarzy.
- Coś w tym rodzaju, chociaż niezły z niego flirciarz.
Humor Mike a nieco oklapł. Wizja flirtującego ze mną Jake a najwyrazniej nie
przypadła mu do gustu.
- Ale nie jesteś tu razem z nim? Zaakcentował słowo razem . No wiesz, na
randce?
Skuliłam się w środku. To musi być dla niego takie trudne.
- Nie, Mike. To nie jest randka, pamiętasz? Grupa przyjaciół idzie do kina, tak?
Nie jestem tutaj z nikim. Praktycznie usłyszałam jego ulgę i pogratulowałam
sobie w duchu. Razem z Jake iem naprawdę przekonaliśmy Mike a, że w sumie
dobrze, że to nie randka. Zaczynałam wierzyć, że wszystko może się udać.
Zbliżaliśmy się do kasy i niektórzy właśnie kupowali bilety. Mike ustawił się
przede mną i zorientowałam się, że ma zamiar zapłacić za mój bilet.
Zacisnęłam usta, zdając sobie sprawę z tego, że Mike wciąż nie doszedł do
sedna.
- Hej, Bells. Usłyszałam Jake a. Kupiłem też dla ciebie. Posłał mi kolejny
konspiratorski uśmieszek i podał bilet. Odetchnęłam z ulgą. Jake musiał czytać
mi w myślach. Zupełnie jak Edward!
Ból towarzyszący tej myśli uderzył we mnie jak tona cegieł. Twarz musiała
mnie zdradzić, ponieważ Jake natychmiast pojawił się przy moim boku i
opiekuńczo otoczył ramieniem moją talię.
- W porządku, Bello? Co się stało?
Potrząsnęłam głową, by oczyścić umysł. Nie chciałam myśleć o nim właśnie
teraz. Zastanawiałam się, ile czasu upłynie, zanim przeżyję cały dzień bez jego
ingerencji.
- Nic mi nie jest, Jake odpowiedziałam, opierając się lekko o niego. Jakaś
zabłąkana myśl.
Podniosłam głowę i mój wzrok skrzyżował się ze wzrokiem Mike a. Jego twarz
była teraz kalejdoskopem emocji: złość na Jake a - za zrujnowanie planów;
zmieszanie związane z moją nagłą zmianą nastroju; niepokój o moje zdrowie;
zazdrość i uraza na widok wspierającego mnie Jake a. Niechętnie odsunęłam
się od Jake a, by nie pogrążać Mike a jeszcze bardziej.
- Wejdzmy do środka powiedziałam, po czym podążyłam za resztą
znajomych, którzy przekazywali swoje bilety pracownikowi kina. Minęliśmy
stoisko z jedzeniem, bo po seansie mieliśmy wyskoczyć na kolację.
Już w sali zdecydowaliśmy wspólnie, że usiądziemy w jednym rzędzie. Tyler i
Lauren poszli pierwsi, zaraz za nimi ruszył Eric i Jessica, która chwyciła Jake a i
pociągnęła go za sobą. Błyskawicznie wkroczyłam do rzędu za Jake iem, nie
dając Mike owi szansy, by usiadł między nami.
Zostało nam jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia filmu i światła wciąż były
włączone. Widziałam, jak Jessica nawiązuje rozmowę z Jake iem, zmuszając go
do zwrócenia się w jej stronę, tym samym odciągając go ode mnie. Mike
wykorzystał okazję, by porozmawiać ze mną sam na sam.
- Naprawdę cieszę się, że tu jesteś, Bello. Mówił cicho, więc pochylił się w
moją stronę, jak gdyby upewniając się, że na pewno go usłyszę. Gdy tylko się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]