[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie wiem nic o pozycjach wojsk - odpowiedziała Garona. - Byłam tu i szpiegowałam
was, nie pamiętasz?
- To prawda - przyznał Khadgar. - Ale wiem, że mówiłaś również o swojej ojczyznie.
Jak dostaliście się stamtąd tutaj? Przy pomocy jakiegoś zaklęcia?
Garona przez chwilę siedziała w milczeniu, jakby próbując rozwiązać w myślach jakiś
problem. Khadgar oczekiwał krótkiego komentarza, skierowania rozmowy na inne tory albo
nawet innego pytania w odpowiedzi. Ona jednak powiedziała:
- Nazywamy nasz świat Draenor. To surowy świat, pełen jałowej ziemi, urwisk i
wytrzymałej roślinności. Niegościnny i burzliwy...
- I ma czerwone niebo...
Garona spojrzała na młodego maga.
- Rozmawiałeś z innymi orkami? Może z więzniami? Nie wiedziałam, że ludzie brali
orczych jeńców.
- Nie, to była wizja - odpowiedział. Wspomnienie wydawało się bardzo odległe. -
Bardzo podobna do tej, którą widziałaś przy pierwszym naszym spotkaniu. Wtedy po raz
pierwszy widziałem orki. Pamiętam, że było ich mnóstwo.
Garona prychnęła jak buldog.
- Twoje wizje pewnie pokazują więcej, niż przyznajesz, ale masz dobry obraz. Orki są
bardzo płodne, a duże mioty zdarzają się często, ponieważ tak wielu ginie przed osiągnięciem
wieku wojownika. To było ciężkie życie i przeżywali tylko silni, potężni i sprytni. Ja
należałam do tej trzeciej grupy, ale ponieważ byłam niemal wyrzutkiem, żyłam na obrzeżach
klanu. Klanu Siewców Burzy, przynajmniej wtedy, kiedy wydano rozkaz.
- Rozkaz?
- Zostaliśmy zmuszeni do wymarszu, każdy wojownik i każda ręka do pracy.
Robotnikom i wojownikom, wszystkim nakazano spakować broń, narzędzia i własność, i
ruszyć w stronę Półwyspu Piekielnego Ognia. Tam Gul dan i inni potężni warlockowie
wybudowali olbrzymi portal. Portal, który przebijał przestrzeń pomiędzy światami.
Garona ssała kieł, przypominając sobie.
- Były to wielkie głazy, które zostały ustawione tak, by otaczać pęknięcie w samej
przestrzeni. Wewnątrz pęknięcia kłębiły się barwy mroku, wir niczym tłuszcz na powierzchni
zabrudzonej sadzawki. Miałam wrażenie, że pęknięcie to było dziełem większych dłoni, a
warlockowie tylko je ograniczyli.
Wielu z najtwardszych wojowników bało się przestrzeni między filarami, ale
wodzowie i warlockowie wygłaszali pełne pasji przemówienia o tym, co czeka po drugiej
stronie. Zwiat bogactw. Zwiat obfitości. Zwiat słabych istot, które z łatwością zostaną
zdominowane. Wszystko to obiecywali.
Niektórzy wciąż się opierali. Niektórzy zostali zabici, a inni zmuszeni do wejścia z
toporami opartymi o grzbiety. Zostałam złapana z dużą grupą robotników i wepchnięta w
przestrzeń między filarami.
Garona milczała przez chwilę.
- Nazywa się to Wirująca Nicość, a trwało to jedną chwilę i całą wieczność. Spadałam
przez wieczność, a kiedy wyszłam na dziwne światło, byłam w nowym, szalonym świecie.
Khadgar dodał:
- Po obietnicach raju Czarne Bagno musiało być sporym rozczarowaniem.
Garona potrząsnęła głową.
- To był wstrząs. Pamiętam, jak zaczęłam się trząść na widok niebieskiego, wrogiego
nieba. I ta ziemia, w całości pokryta roślinnością. Niektórzy nie mogli tego znieść. Wielu tego
dnia dołączyło do Płonącego Ostrza, niespokojnej grupy zebranej pod ognistą flagą.
Garona potarła brodę.
- Bałam się, lecz przeżyłam. I odkryłam, że moje mieszane pochodzenie pozwala mi
inaczej patrzeć na ludzi. Byłam częścią oddziału, który zorganizował zasadzkę na Medivha.
Mag zabił wszystkich, ale mnie pozostawił przy życiu i odesłał z wiadomością do Gul dana.
A po jakimś czasie Gul dan posłał mnie jako szpiega, lecz okazało się, że mam... trudności...
ze zdradzeniem tajemnic Starego.
- Konflikt lojalności - skomentował Khadgar.
- Ale w odpowiedzi na twoje pytanie - stwierdziła Garona - nie, nie wiem, ile klanów
przeszło przez Mroczny Portal z Draenoru. I nie wiem, ile czasu minie, nim odzyskają siły. I
nie wiem, skąd się wziął portal. Ale ty, Khadgarze, możesz się tego dowiedzieć.
Khadgar zamrugał.
- Ja?
- Twoje wizje - przypomniała Garona. - Wydajesz się być w stanie przywoływać
duchy przeszłości, nawet bardzo odległej. Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, widziałam,
jak wzywasz wizję matki Medivha. Byliśmy wtedy w Stormwind?
- Tak - odpowiedział Khadgar. - I dlatego wciąż uważam, że demon w bibliotece był
prawdziwy. W tej wizji nie było tła.
Garona machnięciem ręki zbyła jego komentarz.
- Ale ty umiesz wzywać te wizje. Możesz wezwać chwilę? gdy pęknięcie zostało
stworzone. Możesz dowiedzieć się, kto sprowadził orki do Azeroth.
- Tak - odpowiedział Khadgar. - I założę się, że to ten sam mag czy warlock, który
przywoływał demony. Połączenie tych dwóch spraw ma sens. - Spojrzał na Garonę. - Wiesz,
ja sam nie pomyślałbym p takim pytaniu.
- Ja dostarczę pytań - stwierdziła Garona, wyglądając na bardzo zadowoloną z siebie -
jeśli ty dostarczysz odpowiedzi.
***
Znów pusta jadalnia. Pracowity Moroes oczywiście zamiótł poprzedni magiczny krąg,
więc Khadgar musiał ponownie rozsypać zmiażdżony różowy kwarc i ametyst. Garona
umieściła zapalone pochodnie w ściennych uchwytach, po czym stanęła pośrodku wzoru,
obok młodzieńca.
- Ostrzegam cię - powiedział młody mag do półorczycy. - To może nie zadziałać.
- Dobrze sobie poradzisz - odrzekła Garona. - Już widziałam, jak to robisz.
- Pewnie coś zobaczymy - stwierdził Khadgar. - Nie wiem tylko co. - Wykonał
odpowiednie gesty i zaintonował słowa. Ponieważ przyglądała mu się Garona, chciał, by
wszystko poszło idealnie. W końcu wypuścił magiczną energię z klatki umysłu i wykrzyknął:
- Pokaż mi pochodzenie przejścia między Draenor i Azeroth!
Zmieniło się ciśnienie, sam ciężar powietrza, które ich otaczało. Była ciepła noc, ale
niebo za oknem (ponieważ teraz było tam okno) miało barwę ciemnej czerwieni, niczym
stara, zaschnięta krew, a przebijało je tylko światło kilku słabych gwiazd.
Była to czyjaś kwatera, najpewniej jakiegoś orczego przywódcy. Na podłodze i
sporym podeście, który pewnie służył jako łóżko, leżały futra. Pośrodku komnaty palił się
ogień. Na kamiennych ścianach wisiała broń, a obok stało mnóstwo szafek. Jedna była
otwarta, ukazując rząd zakonserwowanych rzeczy, z których część mogła należeć do ludzi lub
podobnych im istot.
Postać leżąca na łóżku poruszyła się, przewróciła na drugi bok, a potem nagle
podniosła, jakby budząc się ze złego snu. Ork wpatrzył się w ciemność, a jego zniszczona,
poznaczona bliznami twarz była wyraznie widoczna. Nawet jak na orcze standardy był
wyjątkowo brzydkim przedstawicielem swojej rasy.
Garona sapnęła i powiedziała:
- Gul dan.
Khadgar pokiwał głową i stwierdził:
- Nie powinien cię widzieć.
To był więc ten warlock, który posłał Garonę na przeszpiegi. Wyglądał na równie
godnego zaufania co pogięta sztuka złota. W tej chwili owinął się w futra i odezwał się.
- Nadal cię widzę - stwierdził. - Mimo iż sądzę, że się obudziłem. Może śnię, że się
obudziłem. Podejdz, istoto ze snów.
Garona chwyciła Khadgara za ramię, a jej ostre paznokcie wbiły się w jego ciało. Ale
Gul dan nie mówił do nich, gdyż w ich polu widzenia pojawiło się nowe widmo.
Zjawa była wysoka i szeroka w barach. Była przezroczysta, jakby nie należała do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]