[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kuzynowie nasi nad Mareąuinhą mają tę swoją nieszczęsną Rzekę Złotą, która od lat
budzi w nich dręczącą ciekawość i płytką chciwość, a przy tym przejmuje ich lękiem o
przyszłość. Jest to ich zły duch. Nie mogąc się wyrwać spod pazurów puszczy i tej
rzeki, pozostają wciąż dzikimi. My w Rosinho mamy też naszą Rio de Oro, tylko
pojęliśmy ją inaczej. Znalezliśmy ją w pracy. Przepływa ta Rzeka Złota przez nasze
wspólne ręce. Brzmi to dziwacznie i wzniosie, ale jest bardzo proste...
BYK, BROWNING A PRZYJAyC PAZIA
pobliżu naszej chaty wałęsa się samopas przez cały dzień jakiś indiański byk. Jest to
olbrzymie i bezczelne bydlę, które przez otwór do chaty wyżera nam podczas naszej
nieobecności bataty z popiołu. Od czasu do czasu podchodzi do chałupy i, wpychając
się całym łbem, natrętnie zagląda do środka. Wtedy ściany i dach trzeszczą pod
naporem olbrzyma, a my, ratując przybytek, bijemy go kłodą po pysku. Po trzeciej
takiej wizycie Pazio oświadcza, że byk mu się spodobał i że ma ochotę go nabyć.
Pózniej Pazio odchodzi i wkrótce słyszę odgłosy kilku strzałów od strony domu Zinia.
Zaciekawiony strzelaninÄ…, idÄ™ w tym kierunku.
W
135
Na dziedzińcu zastaję Pazia, Zinia i kilku innych Indian. Zinio strzela do deski na
kilkanaście kroków z browninga Pazia. Lecz chybia, pomimo że cel jest widoczny i
wielki jak wrota. Pazio z trudem ukrywa swojÄ… rozpacz i wzburzenie. Indianie nie
wierzą w celność jego broni.
Kiepska broń! stwierdza Zinio z całym spokojem.
Nieprawdal To najlepsza broń! zapewnia Pazio. Ale ty, compadre Zinio, jesteś
co prawda wielkim i mÄ…drym kapitonem, lecz lichym strzelcem.
Milcz, compadre Tomais! mówi spokojnie Indianin, strzela jeszcze raz i znów
chybia. Nie, takiej broni nie kupiÄ™!
Nie kupi? Czyżby Pazio chciał mu sprzedać otrzymany ode mnie browning?
Pazio sam oddaje dwa strzały i obydwa razy wyśmienicie trafia w deskę.
Macie dowód! powiada z triumfem.
Jednak Zinio o broni nie chce słyszeć, natomiast wśród jego ziomków wzmaga się
zainteresowanie browningiem. Ani na chwilę nie wątpią, że broń dobrze bije, tylko
Zinio zle celował.
W sprzeczce, jaka się wywiązuje, Pazio odnosi zwycięstwo. %7łal mi trochę Zinia, tym
bardziej że Pazio smaga go drwinami i podkopuje jego autorytet.
Na uwieńczenie swej przewagi Pazio wobec wszystkich czyni to, co kilka dni temu
wywołało tak żywiołowo jego własny zachwyt: rozbiera browning. Przesuwa guziczek i
następnie prostym ruchem wyciąga poszczególne części, jak gdyby wyjmował je z
pudełka. Olśnieni Indianie stoją dokoła i w milczeniu spozierają na te dziwy.
Wtedy jeden z nich dostaje maleńkiego szału. Bastion. Jest to po kapitonie
najpoważniejszy mieszkaniec tolda. Korcadzi mają przeważnie małe, obskubane wąsiki.
JakimÅ› wybrykiem natury Bastion ma olbrzymie, sumiaste
136
wąsiska. Gdy go pierwszy raz ujrzałem, sądziłem, że to czystej wody polski osadnik, i
dopiero Pazio wytłumaczył mi, że Bastion jest najprawdziwszym Indianinem.
Otóż Bastion ulega czarom. Traci panowanie nad sobą. Oczy jego błyszczą
gorączkowym blaskiem. Broda drży mu jak w febrze, z ust dobywają się głuche szepty.
W końcu mówi nie odrywając oczu od browninga:
Ja go kupiÄ™!
Ile masz pieniędzy? pyta sucho Pazio.
Nie mam nic.
Pazio z namaszczeniem składa browning i wręczając go Bastionowi oświadcza:
Zgoda! Nie masz pieniędzy, to zrobimy handel zamienny. Niech stracę! Uważaj
dokładnie, co ci mówię. Dasz mi byka.
Dobrze! odpowiada Bastion z ulgÄ…, patrzÄ…c na browning jak urzeczony.
I świnię...
Dobrze.
Niespodziewane powodzenie zachęca Pazia do dalszego wyliczania:
I jeszcze jedną świnię!
Dobrze, dobrze...
Wobec takiej rozrzutności Bastiona Pazio namyśla się, co by jeszcze wymienić.
Rozgląda się dokoła. Przypadkiem wzrok jego pada na mnie. Stropiony, bo ciskam ku
niemu oburzone spojrzenia, Pazio szybko kończy:
No, dobrze! Nic więcej. Byka i dwie świnie. Jak widzisz mówi dalej do Bastiona
oddaję ci wspaniałą broń za bezcen, prawie za nic. Więc ty także musisz pójść mi na
rękę i coś wyświadczyć...
Fala nowego niepokoju uderza w poczciwego Indianina, który wyczekująco patrzy na
Pazia.
13?
- Co jeszcze, compadre? Bastion wykrztusza z lękiem.
Mam do was w Rosinho wiele zaufania prawi Å‚askawie Pazio dlatego przez
kilka tygodni zostawiÄ™ u was moje zwierzaki...
Dobrze, dobrze z ulgą w głosie zgadza się Bastion, ucieszony, że biały kum nie
wysuwa nowych żądań.
Tylko jednego wymagam: musicie je dobrze pod-karmić, zwłaszcza świniaki. Gdy
wrócę do was po ich odbiór, powinny być bardzo tłuste.
% Postaram siÄ™, Tomais!
W duchu obliczam, ile Pazio zarabia. Wisus robi na Bastionie bajeczny interes. Indianie
na ogół nie są tak beznadziejnie naiwni i nie dają się łatwo okpić. Więc skądże ta
wyjątkowa pobłażliwość wobec Pazia? Po prostu Bastion lubi wesołego spryciarza i
wie, że w gruncie rzeczy jest on dobrym przyjacielem, a prócz tego Indianin nie mógł
się oprzeć urokowi pięknej broni.
Gdy wracamy do chaty, odzywam siÄ™ do Pazia:
Nie przypuszczałem, Tomaszu, że jesteście podobni do Aprisita Fereiry.
Jak to? spoglÄ…da zdumiony.
Ano tak, że on jest opiekunem Indian i okrada ich, jak może, a wy, Tomaszu,
uważacie się za ich przyjaciela i daliście oto dowód tej przyjazni wyzyskując naiwność
Bastiona. Nie mówię już o tym, że broń, którą wymieniliśmy między sobą, miała być
dokumentem naszego braterstwa.
Pazio milczy chwilę, zgnębiony moim oskarżeniem, wreszcie zerka wesoło, jakby pod
wpływem szczęśliwej myśli, i mówi:
Macie trochę racji. Handel białych z Indianami jest tradycyjnie nieuczciwy. Trudno
jest się wyzwolić z zadawnionych i powszechnych nawyków. Ale bądzcie spo-
138
kojni, nie skrzywdzę Bastiona. A co do broni, to nie macie racji śmieje się. Gdzie
zazwyczaj nosi się przyjazń? Na pośladku, za pasem czy też tu w sercu? Bo ja naszą
przyjazń noszę w sercu i dlatego jej nie zdradzam.
Dobrze! Ale broń ta miała być symbolem naszej przyjazni.
" Odtąd symbolem naszej przyjazni będzie byk! odpowiada górnolotnie i śmieje
siÄ™.
Pózniej, jak gdyby to wszystko działo się nie z jego winy, dodaje z wyrzutem i skruchą:
Ale czemu ten byk nam się tak narzucał? Po kie licho wyżerał nasze bataty?
REZERWATY KOROADÓW
Gdy krótko po wschodzie słońca tarcza jego wypływa ponad wierzchołki puszczy i
ozłaca całe toldo, obserwujemy na niebie malowniczy przelot licznych gromad papug
ponad Rosinho. Wszystkie ciągną w jednym kierunku, na wschód, wprost, na słońce, do
jakichś bogatych, a tylko im znanych żerowisk w lesie. Lecą przeważnie parami, po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]