[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Czerwonym Sercem.
· Mój brat trapi siÄ™ odejÅ›ciem sojuszników?
· Ugh.
· Plemienni wodzowie nie potrafiÄ… ogarnąć zÅ‚ożonoÅ›ci problemu, dlatego Amerykanie zawsze bÄ™dÄ…
mieli przewagÄ™ nad wami.
· Co Czerwone Serce radzi?
· Trudno tutaj coÅ› poradzić  odparÅ‚ Kos.  Trzeba za wszelkÄ… cenÄ™ uciec przed poÅ›cigiem
Amerykanów i wówczas można pomyśleć o zmobilizowaniu nowych sił do walki.
· Za parÄ™ dni przeprawimy siÄ™ przez Me-si-kse-pe.
· RadzÄ™ lasami pójść do Kanady. Amerykanie granicy nie przekroczÄ…  podsunÄ…Å‚ propozycjÄ™
Ryszard.  Jako dawni sojusznicy Kanadyjczyków będziecie tam bezpieczni.
· A kraj?... A prochy ojców?....
 W Kanadzie Czarny JastrzÄ…b przygotuje siÄ™ do nowej wojny.
Sachem patrzył na srebrem migocące fale.
· Zza Missisipi bliżej do kraju Sauków  odrzekÅ‚.
· Amerykanie bez skrupułów mogÄ… wejść na WielkÄ… PustyniÄ™, ale kanadyjskiej granicy nie
przekroczą  przekonywał Kos.  Część Szawanezów żyje tam spokojnie.
· To ostateczność  po dÅ‚uższym milczeniu odrzekÅ‚ sachem.  PrzepÅ‚yniemy WielkÄ… RzekÄ™ w
pobliżu Bade Axe, aby połączyć się z rodzinami Winnepagów. Czarny Jastrząb nie może pozostawić
najwierniejszych sojuszników, a oni bez swych żon i dzieci nie pójdą do Kanady.
· Mój brat postÄ™puje szlachetnie,! ale nie wszyscy Winnepagowie zasÅ‚ugujÄ… na takÄ… przyjazÅ„ 
odrzekł Ryszard.  Wielu z nich opuściło Sauków i swego szamana, Białego Obloką.
· Dawno nie widzieli siÄ™ z rodzinami...
· Podobno niektórzy dali siÄ™ przekupić Amerykanom. Tak twierdziÅ‚ Szybkonogi JeleÅ„.
· WszÄ™dzie znajdÄ… siÄ™ zdrajcy  odparÅ‚ sachem.  BiaÅ‚y ObÅ‚ok i część jego wojowników sÄ… z nami.
Nie mogę ich zawieść.
· Można wysÅ‚ać posÅ‚aÅ„ców, którzy poprowadzÄ… rodziny Winnepagów do Kanady, i spotkacie siÄ™
w umówionym miejscu, na przykład nad granicznym Jeziorem Leśnym.
· Nie wiem, czy ludzie wytrzymajÄ… dalszÄ… drogÄ™. WlokÄ… siÄ™ resztkami siÅ‚.  Czarny JastrzÄ…b w
zamyśleniu pochylił głowę.  Amerykanie zgubili nasz trop, ale odnajdą go niebawem. Gdyby doszło do
bitwy, mielibyśmy nikłe szanse zwycięstwa. Przejdziemy, bracie, za Missisipi, j Białym przecież o to
chodzi. Tam dadzą nam spokój.
Po dwudobowym odpoczynku wyruszono w dalszą drogę. Amerykanie! musieli zgubić ślad  tak
przypuszczano  bo zwiadowcy nigdzie nię natrafili na nich. Raz tylko daleko w stepie przemknął mały
oddział Osagów, i to wszystko. Spokojnie więc dotarli w bory nad Missisipi, w pobliżu Bade Axe.
Przeszukano teren i nie odkryto żadnych śladów.
Knieja była tu gęsta, rozśpiewana ptactwem, pełna poszumu i dzwoniącja niezliczoną ilością owadów.
Z wysokich traw wychylały się kwiaty p jaskrawych barwach; różnego rodzaju chwasty bujnie krzewiły
się wokoło karłowatych cyprysów, drzew tulipanowych i dorodnych leszczyn. Potężne dęby, jesiony,
buki i hikory, dostojne w swym majestacie, pięły się w gó^ę, zasłaniając koronami błękit czerwcowego
nieba.
Missisipi toczyła tutaj swe wody spokojnie i cicho. Drugi brzeg, także pokryty puszczą, stał w ulewie
słonecznych blasków. Zmigłe rybit\jvy, pokrzykując, przelatywały nisko nad wodą. Złociły się
chybotliwe waiki.
Na rzece, rozrzucone tu i tam, wznosiły się małe wysepki, stwarzając wyśmienite warunki da przeprawy
przez koryto Ojca Wód.
Niezwłocznie przystąpiono do budowy tratew. Zcinano drzewa, krzewy i trzciny. Zbite drewnianymi
kołkami, wyplecione łykiem i obwiązane sznurem tratwy układano na brzegu. Pracowali prawie wszyscy.
Trzeba było na tych prymitywnych tratwach przewiezć ponad dwa tysiące ludzi, konie, psy i dobytek,
uniesiony z Saukenuk. Musiały więc być dość mocne i wielkie, aby mogły pomieścić wszystko i
utrzymać powierzony im ciężar. Czarny Jastrząb me godził się na przeprawę grupami, bo trwałoby to zbyt
długo. Chciał jak najszybciej znalezć się na zachodnim wybrzeżu Missisipi. Dlatego potrzeba było dużo
tratew. Po tygodniowej harówce Indianie ukończyli pracę.
W słoneczny dzień 30 czerwca 1832 roku spuszczono tratwy na wodę. Załadowane ludzmi i
dobytkiem wolno odbiły od brzegu. Rozmieszczeni po bokach mężczyzni wiosłowali energicznie, z
trudem walcząc z prądem rzeki, bo choć płynęła tu leniwie, miała dość siły, by przeciwstawiać się
ludzkiemu wysiłkowi.
Na masywnej tratwie, otoczony synami, w towarzystwie Neapope'ego i Waupesheka, stał Czarny
Jastrząb. Na środku, posłuszne jak psy, leżały mustangi. Wojownicy pracowali wiosłami, aż mięśnie ich
ramion na-ibrzmiewały w wielkie i twarde węzły. Tratwa sunęła powoli, rozgarniając imętne, zielonkawe
wody.
' Kilkanaście jardów za naczelnikiem płynęła jego żona Zpiewający Ptak i Córka Nameąua, Promyk [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl