[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wstajesz z łoża jak Dawid młody---
I już jesteś do pracy gotowy,
gotów guza nabić Goliatowi
Ale są takie krzyże ogromne,
gdy kochając --- za innych się kona---
To z nich spada się, jak grona wyborne---
w Matki Bożej otwarte ramiona
Zmartwienie
Jezu --- martwił się proboszcz ----
głosisz tylko prawdę
nie wyjeżdżasz na Zachód by kupić mieszkanie
W Rosji już zmiękło a Ty wciąż w ukryciu
nie budujesz kościoła z pustaków
lecz z żywego serca
nie odkładasz na wszelki wypadek
jak Ty sobie dasz radę w życiu
Zmieniły się czasy
nazywamy go brzydko stróżem
każemy mu nas pilnować
używamy jak chłopca na posyłki
kto z nas mu rękę poda
pożałuje że ma skrzydła za duże
sumienie tak czyste że niewygodne
kolor biały raczej niepraktyczny
życie obce bo bez pomyłek
miłość niecała --- bo bez umierania
kto z nas obejmie go za szyję
słuchaj --- powie --- zmieniły się czasy
teraz ja cię przed światem ukryję
%7łal
Zofii Małynicz
%7łal że się za mało kochało
że się myślało o sobie
że się już nie zdążyło
że było za pózno
choćby się teraz pobiegło
w przedpokoju szurało
niosło serce osobne
w telefonie szukało
słuchem szerszym od słowa
choćby się spokorniało
głupią minę stroiło
jak lew na muszce
choćby się chciało ostrzec
że pogoda niestała
bo tęcza zbyt czerwona
a sól zwilgotniała
choćby się chciało pomóc
własną gębą podmuchać
w rosół za słony
wszystko już potem za mało
choćby się łzy wypłakało
nagie niepewne
%7łycie
życie nie dokończone
gdy oczy ci zamkną i zapalą świecę
miłość spełnioną i nieudaną
płacz przed jedzeniem
między mądrością i zabawą
Bożej powierzam opiece
**********
Zabraniam kopiować, drukować i zmieniać zarówno fragmenty jak i całość dokumentu.
Zezwalam na darmowe rozpowszechnianie, tylko i wyłącznie w formie elektronicznej.
@
[ Pobierz całość w formacie PDF ]