[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dlaczego? Co się stało? Wypadek?
121
malutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Nie. Podczas meczu zamiast w piłkę, trafił głową w słupek
bramki. Jest nieprzytomny...
- Już jadę!
Zerwała się i rzuciła słuchawkę.
- Dokąd pędzisz?
- Nico jest w szpitalu.
- Zawiozę cię, bo trzęsiesz się jak galareta i w takim stanie nie
możesz prowadzić.
- Co? Jak? Dobrze, niech ci będzie.
Dowiedzieli się, gdzie Nico leży i poszli na salę. Przy łóżku zastali
zdenerwowaną panią Conti, która mocno przytuliła Eleri i z widocznym
wysiłkiem uśmiechnęła się do Jamesa.
- Nie rób takiej przerażonej miny, cariad. Zapewniono mnie, że
to nic groznego i on niedługo odzyska przytomność.
Eleri usiadła i wzięła bezwładną rękę chłopca w swoje dłonie.
- Dlaczego jest taki blady? I gdzie tata?
- Ojciec jeszcze nie wie, bo nie było go w domu. Zostawiłam kartkę
i przyjechałam taksówką.
- Przepraszam, czy mógłbym się na coś przydać? - cicho zapytał
James. - Przynieść paniom kawę lub herbatę?
Eleri jak gdyby go nie słyszała. Siedziała nieporuszona i
wpatrywała się w śmiertelnie bladą twarz Nico.
- Ja dziękuję - powiedziała pani Conti. - Pójdę zobaczyć, czy mąż
przyjechał. Może pan chwilę zostać?
- Oczywiście.
Pochylili się nad łóżkiem, gdy Nico poruszył głową.
- Kochany, obudz się - powiedziała Eleri tak spokojnie, że
Jamesa ogarnął podziw dla jej opanowania. - Słyszysz? Zbudz się.
Nico otworzył oczy i szepnął:
- Mamusiu.
Poczuła ucisk w gardle, ale zdołała się uśmiechnąć.
- To ja, Eleri. Mama na chwilę wyszła.
122
malutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Ale cicho... - Zauważył Jamesa i dodał: - Cześć.
- Biedaku, należało uderzyć w piłkę, a nie w słupek - zażartował
James. - Szkoda głowy.
- Przecież wiem - mruknął Nico. - Pamiętam, że strzeliłem
jednego gola. Wygraliśmy?
- Nie zdążyłam się dowiedzieć.
Zajrzała młoda, uśmiechnięta pielęgniarka.
- O, widzę, że śpiący rycerz się zbudził. Zaraz przyjdzie lekarz i
cię zbada, ale na moje oko już ładnie wyglądasz.
- Pani też - rzekł pacjent, szczerząc zęby.
- Nico! - krzyknęła zgorszona Eleri. - Tobie chyba nic nie jest i
tylko udajesz.
Gdy wróciła pani Conti z mężem, wyszli do poczekalni.
- Kawa dobrze ci zrobi - rzekł James, ze współczuciem patrząc
na ściągniętą twarz Eleri. - Mogę przynieść?
- Jeśli łaska. Z mlekiem i cukrem.
- Wiem, nie musisz przypominać.
Wypiła kawę w milczeniu, nabrała trochę rumieńców i się
uśmiechnęła.
- Już mi lepiej. Dziękuję za kawę i przepraszam za zamie-
szanie.
- %7ładne zamieszanie. Co teraz zrobimy?
- Miał być lekarz... - Urwała, ponieważ zauważyła, że wzywa ją
matka.
- Ja tu poczekam - zadecydował James. Wróciła z bardzo
niepewną miną.
- Nico musi zostać do jutra, żeby była pewność, że nie ma
wstrząsu mózgu. Sądząc po tym, jak marudzi, chyba nic mu nie jest.
- Nie uśmiecha mu się sobotni wieczór w szpitalu?
- Jakbyś przy tym był. Miał iść z Lucy na prywatkę. - Spuściła
wzrok. - Rodzice wracają do pracy...
123
malutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- A ty do mnie - oznajmił zdecydowanym tonem. - Chodz. -
Podeszli do państwa Contich. - Myślę, że na razie nic tu po nas, więc
jeśli państwo pozwolą, zabiorę Eleri do siebie i u mnie zjemy kolację.
- Dobrze. Ale nic nie gotujcie, bo przyślę wam coś dobrego -
powiedział pan Conti.
- Doskonałe rozwiązanie - pochwaliła pani Conti, całując cór-
kę. - Pożegnaj się z nim i do zobaczenia pózniej. Dobranoc panu.
Nie mieli nastroju do rozmowy, więc w milczeniu zajechali przed
Chester Gardens. James posadził Eleri na kanapie, usiadł obok i ją
objął.
- Nie martw się, bo Nico jest mocny. Jutro będzie silny i zdrów.
- Zamyślił się na chwilę, po czym rzekł: - Chłopak nie wie, jakie ma
szczęście. Tyle osób się o niego martwi. Wątpię, czy Helena byłaby choć
w połowie tak przybita, gdyby mnie coś się stało.
Eleri spojrzała mu w oczy i szepnęła:
- Nico nie jest moim bratem. To mój syn.
James na chwilę zamienił się w słup soli.
- Kochanie... - Wziął ją na kolana i przytulił do piersi, jak
gdyby była dzieckiem, które trzeba pocieszyć. - Więc tu leży pies
pogrzebany. Czy Nico o tym wie?
Potrząsnęła głową.
- Nie, ale rodzice uważają, że czas mu powiedzieć. Właśnie to mi
mówili w szpitalu. Twierdzą, że nadszedł odpowiedni moment.
- Zgadzasz się z nimi? - spytał, odsuwając się i zaglądając jej w
oczy.
- W teorii tak, ale w praktyce nie. Nie mogłam się zdobyć, żeby
tobie powiedzieć, a co dopiero jemu... Strach mnie oblatuje na samą
myśl o tym. Boję się, że... zmieni się jego stosunek do mnie. - Przeszył
ją zimny dreszcz. - Teraz przynajmniej ty już wiesz, dlaczego nie mogę
wyjść za ciebie, chociaż bardzo tego pragnę. Przysięgłam sobie, że
poczekam, aż Nico dorośnie, zanim...
- ...pomyślisz o sobie?
124
malutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Można to tak ująć. Przysięga wcale mi nie ciążyła do czasu, gdy
poznałam ciebie. Ale nie mogłam ci powiedzieć, bo włączeni są w to i
rodzice, i Nico. Wiesz, bardzo przypadłeś do gustu mojemu ojcu i to on
mi radził, żebym ci powiedziała.
- Jestem mu bardzo zobowiązany - zapewnił James z mocą. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]