[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nigdy, przenigdy nie będziecie...
- O mój Boże!
Usłyszałam krzyk Tiny, ale nie wiedziałam dlaczego dopóki nie dodała  Cammie!
Każdy patrzył na mnie.
- Co? - Zapytałam i właśnie wtedy zauważyłam broń w moich rękach. Ciężka i
chłodna, całkiem złożona i wycelowana w drzwi.
Przez sekundę zastanawiałam się skąd się ona tu wzięła  jak ktoś mógł włożyć ją
do moich rąk bez mojej wiedzy.
- Jak to zrobiłaś? - Głos mojej cioci był zimny i przerażony. - Cammie, jak ty...
Sięgnęła po pistolet, ale moje ręce były jakby na autopilocie, poruszając się
niezależnie od umysłu. Przesunęły zasuwkę, oddzielając część pistoletu od reszty,
pozostawiając broń nieużyteczną  ale ciągle wydawał się jak żmija w moich
rękach.
- Cammie  Powiedział Zach, opuszczając swój stołek i podchodząc do mnie 
Połóż pistolet...
Zanim zdążył skończyć puściłam ją i usłyszałam jak uderzyła w stół. Ale była
wciąż zbyt blisko. Byłam przerażona tym, co mogłabym zrobić, więc odskoczyłam.
Stołek uderzył w podłogę i potknęłam się, próbując utrzymać równowagę,
przyciskając się do ściany.
-Cammie, jak to zrobiłaś? - Spytała Abby z szeroko otwartymi oczami. Mogłam
tylko na nią spojrzeć. - Nie wiem.
Rozdział 8
Moje stopy uderzały w wilgotną ziemię. Serce waliło mi w gardle, moje ramiona
skakały, a moja krew wrzała. Mogłam przysiąc, że czułam pożar, oddychałam
dymem. Grobowiec zbliżał się do mnie. Tylko, że ja nie byłam w grobowcu.
- Cammie! - Macey krzyknęła przez ciasną tunelo-podobną przestrzeń, ale nie
mogłam się odwrócić.
- Cammie! - głos cioci Abby odbijał się echem przez korytarze i wiedziałam, że
mnie goni, ale wciąż uciekałam i uciekałam, dopóki tunele się nie skończyły i
znalazłam się w małej przestrzeni podobnej do jaskini, którą ja i Bex widziałyśmy,
kiedy wróciłyśmy do szkoły w styczniu. Moja kostka bolała i paliło mnie w boku,
ale znalazłam starożytną drabinę i zaczęłam się wspinać, wyżej i wyżej w
wybrzuszenie szkoły, dopóki drabina nie ustąpiła miejsca klatce schodowej, a
klatka schodowa doprowadziła mnie do ukrytych drzwi za szafami kartotekowymi
Doktora Fibbsa w podziemnym laboratorium.
Byłam poza grobowcem. Byłam bezpieczna. Ale dalej biegłam.
Zajęcia musiały się skończyć, ponieważ korytarze zalała fala dziewczyn. Wszystko
stało się plamą książek i plecaków, rozmywając się dookoła mnie wciąż i wciąż jak
lodowata woda i czułam się jakbym miała zatonąć. Trzymałam się ściśle
balustrady w Hallu Historycznym, patrząc na foyer poniżej, próbując złapać
oddech. Ręce mi się trzęsły i wydawało mi się, że już nie należą do mnie, lecz
zamiast tego są własnością tej dziewczyny, którą wyrzuciło na wały zakonu.
Tej dziewczyny.
Co ta dziewczyna wiedziała? I zrobiła?
Tył mojej szyi był mokry od potu. Moje włosy były za krótkie, mój mundurek za
duży. I ta muzyka, która znowu pojawiła się w mojej głowie, zbyt głośna,
pulsująca, zagłaśniająca wszystkie dzwięki szkoły, wołania i śmiech dziewczyn 
wszystko oprócz głosu, który dochodził jakby z nikąd, mówiącego  Witaj,
Cammie.
Nieoczekiwanie czyjaś ręka znalazła się na moim ramieniu. Wydawało mi się, że
to ktoś inny odwraca się, chwyta rękę i kopie w nogę bliższą mi. Ta dziewczyna
obróciła się, używając grawitacji i pędu, żeby cisnąć dziewięćdziesięcio
kilogramowego mężczyznę na balustradę.
Moje ręce przestały się trząść. Moje kłykcie stały się białe. Ale nie czułam nawet
drżenia gradła, pulsującego pod moimi palcami ani nie słyszałam wołania
obiegającego zbierający się tłum.
Krzyczeli. Wołali. Nauczyciele przepychali się przez zbiegowisko, starając się
dotrzeć do mnie  żeby mnie zatrzymać. %7łeby wyrwać mnie z transu, w jaki
wpadłam, dopóki...
- Cammie?
Słyszłam słowo. Znałam ten głos. Blada dłoń powoli dosięgała mojej.
- Cam  Powiedziała łagodnie Liz  To Doktor Steve. Pamietasz Doktora Steve'a,
prawda? Jest z Blackthorne  szkoły Zacha. Pamiętasz Blackthorne.
Pamiętałam Blackthorne. Blackthorne szkoliło zabójców. Assasynów. W
Blackthorne Pan Solomon prawie umarł, więc ścisnęłam mocniej.
Ale wtedy ręka Liz dotknęła mojej. Jej skóra była ciepła w odróżnieniu do moich
palców. - Kuratorzy powiedzieli, że Zach może zostać, jeśli będzie miał doradcę
kierunkowego, więc Doktor Steve przyjechał tutaj. Jest w porządku, Cam. Znasz
go, nieprawdaż?
Właśnie wtedy zobaczyłam wyraz oczu Doktora Steve'a; poczułam przerażenie
przechodzące przez tłum.
Musiałam odepchnąć go od barierki, kładąc go delikatnie na podłodze, ale
wszystko, co pamiętam to sposób, w jaki moje ręce się trzęsły, jakby się opierały.
Moje ręce nie były moje.
- Cameron! - Profesor Buckingham była koło Liz. Cameron Morgan, co się tutaj
zdarzyło? - Odwróciła się do Doktora Steve. - Doktorze Stewe, nic się..
- Jest w porządku. - wykrztusił, jego twarz była biała jak kartka papieru.
Wyglądał jakby właśnie zobaczył ducha. Po chwili zrozumiałam, że tym duchem...
byłam ja.
- Przepraszam. - Powiedziałam. - Przepraszam  Powiedziałam ponownie.
I wtedy odeszłam i, prawdopodobnie po raz tysięczny w moim życiu, uciekłam.
Rozdział 9
Raport Tajnych Operacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl