[ Pobierz całość w formacie PDF ]
widziała Leksa tylko przelotnie, gdyż Jeannie bez najmniejszych skrupułów
angażowała go do kolejnych prac.
Nie wyglądało na to, by mu to przeszkadzało. Uśmiechał się do Keely,
gdy się mijali, a potem ruszał do swoich zajęć.
Keely zajmowała się ustawianiem kwiatów na stołach, a jednocześnie
miała sporo czasu na myślenie. Nie było sensu ukrywać przed sobą, że jest
zauroczona Leksem, że go pragnie. Wiedziała jednak, że nie jest to zbyt
mądre. Lecz czy miało to jakiekolwiek znaczenie? Nagle przestało jej
141
RS
zależeć na tym, by zachowywać się rozsądnie. Związek z Bradleyem,
pomijając początkową fascynację, opierał się na zdrowym rozsądku. No i co
z tego wyszło?
Lex naprawdę nam dzisiaj pomógł. Sama nie wiem, co bym bez
niego zrobiła powiedziała Jeannie, kiedy usiedli we troje z ojcem do
kolacji. Będę musiała mu kupić coś ładnego od Mikołaja.
Nie sądzę, żeby spodziewał się prezentów zauważyła Keely,
nakładając sobie sałaty. Wystarczy, że mu podziękowałaś.
Czuła się dziwnie w domu rodziców. Miała już dwadzieścia pięć lat i
własną pracę, a żyła teraz jak nastolatka. Pracowali razem do popołudnia, a
potem Lex pojechał do domu. Przed odjazdem upewnił się jeszcze, że
wybierze się z nim do Nowego Jorku.
Oczywiście potwierdziła to, chociaż teraz zaczęła mieć wątpliwości.
Przecież nie mogli się zatrzymać w jej mieszkaniu. Więc co zrobią?
Wynajmą na parę godzin pokój w hotelu? A może będą się kochać w
samochodzie, zastanawiając się, czy nie obserwują ich ludzie Stocktona?
Liczyła na to, że zjedzą razem kolację i napiją się wina w jakiejś
przyjemnej, małej restauracji. Nie, to nieprawda. W rzeczywistości chodziło
jej o wspaniały seks, który nastąpiłby po tej cichej i spokojnej kolacji.
Keely skupiła się na sałacie, pewna, że się w tej chwili zaczerwieniła.
Wygląda na to, że zaprzyjazniliście się z Leksem, prawda?
powiedziała Jeannie. Czy dobrze słyszałam, że wybieracie się jutro do
Nowego Jorku?
Skinęła głową, pragnąc, by wypadło to jak najbardziej zdawkowo.
Tak, chcę zobaczyć, co się dzieje w moim mieszkaniu, wziąć trochę
rzeczy i sprawdzić pocztę. I jeszcze kochać się z Leksem, pomyślała.
Poza tym może uda nam się znalezć coś, co mogłoby nam pomóc.
142
RS
Czy policja już tego nie sprawdziła?
FBI, mamo. Podejrzewam, że agenci skoncentrowali się raczej na
dowodach mojej winy, a nie niewinności rzekła z westchnieniem.
Będziemy szukać czegoś, co pomogłoby oczyścić mnie i Olivię z zarzutów.
Więc powodzenia wtrącił ojciec. Chociaż muszę powiedzieć,
że wcale nie podoba mi się ta zabawa w policjantów.
Nie robimy niczego niezgodnego z prawem, tato zapewniła,
chociaż miała co do tego wątpliwości. Wystarczyło jednak pomyśleć, co ją
czeka, jeśli nie uda jej się uwolnić z zarzutów: proces, oskarżenia, może
wyrok, by natychmiast utwierdzić się w przekonaniu, że nie mają z Leksem
innego wyjścia.
Pociągnęła nosem.
Och, kochanie. Matka natychmiast ją objęła.
Nic mi nie jest mamo. Jestem pewna, że wszystko dobrze się
skończy.
My też dodał Carter. Zrobimy co w naszej mocy, żeby
udowodnić, że jesteś niewinna.
Dziękuję, tato.
Powrócili do kolacji. Przez chwilę jedli w milczeniu, aż w końcu
Jeannie spojrzała na nią z błyskiem w oku.
Tylko nie zapomnij o sukni na świąteczny bal dobroczynny
powiedziała.
Keely zamrugała powiekami, nie bardzo wiedząc, skąd taka nagła
zmiana tematu.
Bal?
Tak, ten organizowany przez DAR. Na pewno o nim słyszałaś.
143
RS
Słyszałam? Przecież pakowałam wczoraj wazony na ten bal. Były
potwornie ciężkie.
Kryształowe wyjaśniła matka. Olivia nigdy nie idzie na
kompromisy. Powinnaś też wiedzieć, że co roku wykupujemy stolik na tym
balu. Po prostu z nami pójdziesz.
Keely popatrzyła na nią tak, jakby widziała ją pierwszy raz w życiu.
Dlaczego to robicie? Dlaczego spotykacie się z tymi okropnymi
ludzmi? zapytała z bezbrzeżnym zdumieniem.
Jak to miło powiedziane zażartował ojciec.
Doskonale wiecie, o co mi chodzi. Przecież jak zaczęły się nasze
kłopoty finansowe, to właśnie DAR usunął cię z komitetu i to tylko dlatego,
że zaczęłaś pracować. Jakby praca była czymś, co hańbi.
Matka potrząsnęła głową.
Są w nim osoby, które bardzo mi pomogły. To w dalszym ciągu
moje przyjaciółki.
Może Alicia Smythe, Joyce Barron czy Nancy Pittman? Pamiętam,
że przez nie płakałaś.
Ponowny ruch głową.
Nie. Na przykład Eloise Lucas i Connie Preston. Bardzo mnie wtedy
wspierały i wciąż to robią. To dla nich chodzę na te bale, pomijając fakt, że
dobrze się na nich bawię. Poza tym wierzę, że DAR wykonuje dobrą robotę.
A jeśli nie pójdziemy, Alicia Smythe i Joyce Barron znów zaczną gadać.
I myślisz, że jak ja się tam zjawię, to nie będą miały tematów do
plotek?
Nie, chcę, żebyś się trochę odprężyła. Zatańczyła ze swoim ojcem i
paroma innymi młodzieńcami. Mrugnęła do męża. No i porozmawiała
z Prestonami i Lucasami. I co ty na to?
144
RS
Keely westchnęła głęboko.
Dobrze, wezmę tę suknię.
145
RS
Rozdział 10
Lex przyśnił jej się tej nocy.
Była w kwiaciarni i przygotowywała kwiaty na wesele Pittmanów,
kiedy nagle wśród naręczy róż, irysów i tulipanów pojawił się Lex. Wziął ją
bez słowa za rękę i poprowadził do słonecznej doliny, gdzie rosły konwalie.
Szli przed siebie, aż w końcu spostrzegła, że są zupełnie nadzy, a soczyście
zielona trawa wyglądała bardzo zachęcająco. Położyła się więc na niej, a
Lex przycupnął obok i zaczął się z nią drażnić, przeciągając zdzbłem po jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]