[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ale już nie może, bo dał słowo. A ona będzie cierpieć w
milczeniu.
- Ja ciebie nie chcę? - zaśmiał się niepewnie. - Purdy,
zapragnąłem cię w chwili, gdy ujrzałem cię po raz pierwszy.
Jak możesz mówić, że ja ciebie nie chcę! To ty mnie nie
chciałaś. Ale ja? Oszalałem na twoim punkcie. I to ja
zamierzałem cierpieć w milczeniu...
Purdy przetarła zapłakane oczy.
- Naprawdę? - zaszlochała z niedowierzaniem. -
Naprawdę?
Przełożywszy Williama na jedno ramię, Nat wyciągnął
rękę w jej stronę.
- Chodz - poprosił cicho.
Nie kazała mu dwa razy tego powtarzać. Przybiegła i
wtuliła się w niego całym ciałem, trzymając w ramionach
najzupełniej już szczęśliwą Daisy.
- Czy naprawdę mam opowiedzieć ci o tym, jak za tobą
tęskniłem? O tym, jak bardzo mi ciebie brakowało? I jak
bardzo cię pragnę? - wyszeptał, tuląc usta do jej włosów.
Otulił ją szczelnie ramieniem, jakby obawiał się, że znów
może ją stracić.
- Mam powiedzieć ci, jak bardzo cię kocham? - szepnął
zdławionym głosem.
Uniosła w górę głowę.
Ich usta odszukały siebie z taką łatwością, jakby ćwiczyły
się w tym od zawsze. Purdy westchnęła.
To był długi, namiętny pocałunek, jeden z tych, których
nie zapomina się przez całe życie.
Nie miała zamiaru dopuścić do tego, by był w jej życiu
ostatnim.
- Kocham cię, Nat. Ta dziwaczka Purdy cię kocha.
- Najpiękniejsza dziwaczka na świecie. Gdybym wiedział
wcześniej, że twoje serce bije dla mnie... Dlaczego mi nie
powiedziałaś? - zapytał z wyrzutem,
Purdy oparła głowę na jego ramieniu, nie mogąc nadziwić
się, jak cudownie jest czuć ciepło jego ciała tuż przy swoim i
wsłuchiwać się w spokojny rytm uderzeń serca. Dwóch serc.
- Byłam pewna, że nadal kochasz Kathryn.
- A ja sądziłem, że kiedy w to uwierzysz, będzie ci
łatwiej.
- Aatwiej?
- Byłaś przecież do szaleństwa zakochana w Rossie. Nie
chciałem krępować cię swoim uczuciem. Nie chciałem, żebyś
poczuła się zagrożona, osaczona. Musisz jednak wiedzieć, że
nigdy nie kochałem Kathryn tak, jak ciebie. I nigdy już tak
nikogo nie pokocham.
- Jednak Ross mówił...
- Najwyrazniej mylił się. Kathryn wróciła tu tylko po to,
by oznajmić mi, że wychodzi za mąż. Chciała, bym
dowiedział się o tym od niej samej, a nie od kogoś
życzliwego, których nie brakuje. To ładne z jej strony, tyle
tylko, że nic a nic mnie to nie obchodzi. Jedyną kobietą, którą
się interesuję, jesteś ty.
Purdy spojrzała na niego. To nie był sen, ale
najprawdziwsza jawa. To nie były marzenia, ale
rzeczywistość. Piękna, wręcz bajkowa.
I nagle pojęła coś niesłychanie ważnego. Jeśli bardzo się
postaramy, może zdarzyć się tak, że rzeczywistość staje się
jeszcze piękniejsza od naszych snów i marzeń.
- A ja przez cały ten czas myślałam, że jesteś
nieprzytomnie zakochany w...
- Byłem. W tobie.
Delikatnie i czule dotknął ustami jej warg. Poddała mu się
z ochotą.
Należeli do siebie. Nic ich nie rozłączy. Powiedzieli to
sobie bez słów.
- Proponuję, żebyś jeszcze dzisiaj zadzwoniła do
rodziców - wyszeptał - i powiadomiła ich, że ślub będzie tak
szybko, jak szybko mogą przyjechać. Rodzice, siostry i cała
reszta.
- Nie musimy spieszyć się aż tak. - Szczęśliwa Purdy
roześmiała się. - Moja wiza jest ważna jeszcze cały rok. A ja
się nigdzie nie wybieram. Choćbyś zaprzągł sto koni, nie
wyrzucisz mnie stąd.
- Nie mam zamiaru czekać dłużej, niż to absolutnie
konieczne. - Nat spojrzał na nią poważnie. Zerkając na
dziwnie spokojne dzieci, dodał: - Poza tym nie masz nawet
pojęcia, jak trudno znalezć nianię, która chciałaby zamieszkać
w miejscu takim jak to. Chcę mieć absolutną pewność, że już
mi stąd nigdy nie uciekniesz. Wolę dmuchać na zimne.
- Więc zamierzasz odwołać tę dziewczynę z agencji? -
Oczy Purdy mieniły się srebrzystoszarym blaskiem.
- Zadzwonię do nich jeszcze dziś po południu - zapewnił
stanowczo. - Powiem im, że znalazłem nianię, jakiej
potrzebuję. %7łe znalazłem... żonę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]