[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powinien ej jednak obwiniać, w koÅ„cu propozycja maÅ‚­
żeństwa wyszła od niego, a Sophie nie obiecywała, że go
pokocha. Nie przewidział tylko, że będzie tak cierpiał.
Bardzo chciał jej wyznać, że ją kocha i sama przyjazń
przestała mu wystarczać, ale tego nie obejmował układ,
który zawarli.
Sophie zostawiÅ‚a przed nim kubek gorÄ…cej kawy i poda­
Å‚a mu kanapki z szynkÄ….
- Zaczyna padać Å›nieg - powiedziaÅ‚a, obserwujÄ…c drob­
ne płatki wirujace za oknem.
- Zaraz wychodzÄ™ - odpowiedziaÅ‚ Bram pomiÄ™dzy jed­
nym a drugim łykiem. Mocna kawa od razu postawiła go
na nogi.
- Zastanawiam się, czy będzie biało na Boże Narodzenie
- myślała głośno Sophie, siadając obok.
-Bardzo prawdopodobne - odparł Bram z pełnymi
ustami. - Jeśli teraz spadnie śnieg, to przy takim mrozie
utrzyma się do świąt.
- Chciałabym powiesić na choince ulubione ozdoby
Molly. Myślę, że byłoby jej miło.
Bram uśmiechnął się ciepło, zapominając na moment
o swoich zmartwieniach.
126 Jessica Hart
- Zwietny pomysł. Mam przywiezć drzewko?
- Jasne - rozpromieniÅ‚a siÄ™ Sophie. ChciaÅ‚a go o to po­
prosić, ale nie wiedziała, jak zacząć, żeby nie sprawić mu
przykrości.
- Dzisiaj, jak wrócÄ™, bÄ™dzie za pózno, ale jutro pojedzie­
my po choinkę - obiecał, po czym wstał od stołu i zaczął
szykować się wyjścia.
- O której wrócisz?
- To zależy, gdzie są owce. Jeżeli poszły gdzieś dalej, to
trochÄ™ potrwa.
PadaÅ‚ coraz gÄ™stszy Å›nieg, a przynajmniej tak siÄ™ wyda­
wało zaniepokojonej Sophie.
- Uważaj na siebie - powiedziaÅ‚a, przytulajÄ…c siÄ™ do Bra­
ma, a raczej do kilku warstw ubrania, które miał na sobie.
- Nie martw się, Bess mi pomoże. Postaram się szybko
wrócić - rzucił na pożegnanie.
Sophie wstawiła paszteciki do piekarnika i co chwila
wyglÄ…daÅ‚a przez okno. Z każdÄ… minutÄ… coraz grubsza war­
stwa śniegu przykrywała gałęzie drzew i donice z ziołami,
które Molly trzymała na dworze przy wejściu do kuchni.
Sophie obserwowała ciemniejące z minuty na minutę
niebo i nie mogÅ‚a sobie znalezć miejsca. W którymÅ› mo­
mencie caÅ‚kowicie znikÅ‚a jej z oczu linia horyzontu oddzie­
lająca niebo od wrzosowisk. Gdyby tylko Bram już wrócił,
byłoby miło wspólnie oglądać taki widok przez okno.
Sprawdziła zawartość lodówki i zapas drewna na opał.
Na szczęście wszystkiego byÅ‚o pod dostatkiem. JeÅ›li opa­
dy utrzymają się przez kilka dni, mogą zostać odcięci od
świata. Na położonej na końcu drogi farmie Haw Gill takie
Zlub na wrzosowisku
127
przypadki już siÄ™ zdarzaÅ‚y. Sophie nie miaÅ‚aby nic przeciw­
ko temu, żeby ich zasypaÅ‚o. DoskonaÅ‚y pretekst, żeby spÄ™­
dzić święte w przytulnym domu z Bramem.
Niech inni celebrują ich ślub.
Obserwowała śnieżną zamieć i zastanawiała się, gdzie
może być teraz Bram. Pozostawało tylko spokojnie czekać,
bo był poza zasięgiem komórki.
Bram vie, co robi, nie ma powodu do paniki, powta­
rzaÅ‚a sobie na pocieszenie. Jednak nie na wiele to siÄ™ zda­
ło. Kiedy wreszcie usłyszała skrzypienie otwieranych drzwi,
zerwaÅ‚a siÄ™ z miejsca i pobiegÅ‚a do sieni. Bram, przypomi­
nający śnieżnego bałwana, otrzepywał ze śniegu Bess.
- Jak dobrze, że jesteś. - Sophie zarzuciła mu ręce na
szyję i mocno objęła.
Bram nie odwzajemniÅ‚ uÅ›cisku. Może byÅ‚ zbyt zziÄ™bniÄ™­
ty, a może onieśmieliło go tak spontaniczne powitanie.
PodejrzewajÄ…c to ostatnie, Sophie wzięła od niego rÄ™cz­
nik i zaczęła wycierać psa. Bram musiał jak najszybciej
zrzucić z siebie mokre od śniegu ubranie.
- Już się martwiłam, że zabłądziłeś - powiedziała, nie
patrzÄ…c na niego.
- MaÅ‚o brakowaÅ‚o. Owce byÅ‚y po drugiej stronie wrzo­
sowiska. Zanim do nich dotarliśmy, rozszalała się taka
śnieżyca, że z trudem znalezliśmy drogę powrotną. Bess
spisaÅ‚a siÄ™ bardzo dzielnie - pochwaliÅ‚ psa Bram i pogÅ‚a­
skał zmęczoną Bess po łbie. W odpowiedzi suka zamerda-
Å‚a ogonem.
- Jest z; zimno, żebyś siedziała w budzie - powiedziała
Sophie i wpuściła zwierzę do kuchni.
Jessica Hart
128
Szczęśliwa Bess rozłożyła się przy piecu u stóp Brama.
Sophie nastawiła czajnik.
Po chwili Bram, przebrany w suche ubranie, w grubych
wełnianych skarpetach, delektował się gorącą herbatą.
- Błądząc po wrzosowisku, marzyłem o ciepłej kuchni
wypeÅ‚nionej smakowitymi zapachami, takimi jak te - za­
wiesił głos i spojrzał na Sophie. -I o tym, że ty będziesz tu
na mnie czekać. Ta myśl dodawała mi sił.
Sophie poczuła, jak zalewa ją ogromna fala radości.
- Mnie też jest tu dobrze - odpowiedziała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl