[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dywanie.
Masz dziwny głos Abby - zauwa\ył Jerry, gdy się odezwała. - Coś złego?
Masz notatnik pana McCalluma? - spytała słabym głosem jakby brakowało jej powietrza
w płucach. Nic nie mogła na to poradzić. McCallum stał niecałe dwie stopy od niej i
wpatrywał się w nią niecierpliwie błyszczącymi oczami.
Jego notatnik?... Chwileczkę, muszę iść sprawdzić w teczce. Poczekaj chwilę.
Poszedł sprawdzić - powiedziała Abby McCallumowi.
Nie odezwał się wcale. Miał twarz jak stal, jego oczy wędrowały to na nią, to na ścianę.
Próbowała tego nie zauwa\ać, ale serce biło jej dziko pod badawczym wzrokiem.
- Tak, Abby, mam go - Jerry odezwał się po minucie, - Potrzebuje go akurat teraz?
Będę tu jeszcze tylko dziesięć minut, a potem mogę jechać prosto do biura.
Spojrzała w górę na McCalluma.
- Ma go. Czy mo\esz poczekać dziesięć minut, a\ skończy spotkanie z klientem?
Wsunął ręce do kieszeni.
- Mo\e mieć dwadzieścia minut. Ale za dwadzieścia minut ma być tutaj.
- Pan McCallum oczekuje na ciebie w biurze za dwadzieścia minut, Jerry - rzekła
słodko.
- Zrobił ci piekielną awanturę, prawda? spytał współczująco Jerry. - Zaraz będę.
Cześć!
Odło\yła słuchawkę.
- Czy coś jeszcze, szefie? - spytała normalnym słu\bowym" tonem.
- Tylko jedno - odparł, opierając się o framugi drzwi. - Kiedy usta mę\czyzny
spotykają się z tą samą częścią ciała kobiety, to lepiej dla obojga, gdyby nie było to
okrutne" - wymamrotał, rzucając jej spojrzenie pełni niecierpliwości i humoru.
Wszedł do swego biura i zamknął drzwi.
Abby szybko schowała notatnik do szuflady biurka i wzięła się do przepisywania
listów, które McCalluni podyktował jej po lunchu.
Rozdział trzeci
Zbli\ał się czas wyjścia z pracy, kiedy Abby przypomniała sobie, \e nie wykonała
pierwszego dzisiejszego polecenia McCalluma - nie zadzwoniła do Nicka. Nie chciała,
aby rozdzwięk między nimi się powiększył, więc podniosła słuchawkę i wykręciła numer
ich matki. Po czterech dzwonkach usłyszała zaspany głos.
- Hallo?
Odetchnęła z ulgą. Przynajmniej on nie wiedział jeszcze niczego o planie.
- Nick?
- Abby? - chyba dopiero teraz się obudził. - Co się stało?
- Och, Nick, po prostu rozkaz z góry mruknęła sucho. - Szef mówi \ebyś odwołał swój
lot do Pary\a, czy gdzieś tam. Nie powiedział, co rozumie pod pojęciem gdzieś tam".
- Nie musi, i tak to wiem - Nick westchnął. Nie będzie musiał o to kruszyć kopii, ju\
odwołałem lot.
- Och, Nick, dlaczego pozwalasz, aby mówił ci, co masz robić? - krzyknęła.
Nie usłyszała kpiny w jego głosie.
- Poniewa\, droga przyjaciółko, Colette nadal jest w Atlancie. Jedzie do domu dopiero w
przyszłym tygodniu i wtedy na pewno ją odwiozę.
- Dobry z ciebie zawodnik! - roześmiała się.
- Kiedy przyjedziesz nas odwiedzić? - spytał. - Wezmę cię na konną przeja\d\kę.
Pozwolę ci nawet uje\d\ać konia Greya. Oczywiście, jeśli przyrzekniesz, \e mu nie
powiesz.
Przypomniała sobie w tym momencie, \e wieść o umówionym romansie" bardzo szybko
obiegnie biuro. Zawahała się, zastanawiając się jak podzielić się tą wieścią z Nickiem i
jak będzie mogła stanąć twarzą w twarz z panią McCallum, kiedy ju\ wszystko wyjdzie
na jaw.
- Co ci się stało? - przynaglił Nick. - Czemu nic nie mówisz?
Przygryzła dolną wargę.
- Nick, co byś powiedział, gdybym ci oświadczyła, \e wprowadziłam się do twojego
brata?
- Musiało ci rozpaczliwie brakować współlokatora - odparł natychmiast. - Mówisz
powa\nie? Z przyczyny normalnej w takich wypadkach?
Przełknęła ślinę.
- Tak.
Zawahał się.
- Przestraszona? - dra\nił się z nią.
- Przera\ona!
Zaśmiał się z zadowoleniem.
- Byłem ciekaw, czy zawsze będzie ślepy na twoją urodę? Właśnie mi się przypomniało,
co powiedział mi po przyjęciu bo\onarodzeniowym - rzucił zagadkowo. Nie denerwuj
się, Abby, w domu nie wrzeszczy tak jak w pracy. Matka nie posiądzie się z radości -
dodał, jakby ta wieść była najradośniejszą z wieści, jakie słyszał.
- Nie będzie zaszokowana...?
- Te\ coś! - wybuchnął. - Będzie zadowolona, \e Grey wreszcie jest gotów się
ustatkować. Wiesz, jaki on jest władczy i zaborczy. Fakt, \e chce z tobą dzielić
mieszkanie, mówi ju\ sam za siebie.
Poczuła ciarki na grzbiecie i rozejrzała się wokół. Ujrzała obserwującego ją McCalluma.
Poruszał się wyjątkowo cicho jak na tak potę\nego mę\czyznę. Straciła pewność siebie.
Czas do domu - odezwał się, rzucając okiem na słuchawkę. - Z kim rozmawiasz?
- Z Nicky m - odpowiedziała bezwiednie. Podszedł do niej i wyciągnął dłoń po
słuchawkę. Oddała mu ją bez dyskusji.
- Nicky? - spytał. - Jeśli wsiądziesz do tego samolotu,.. nie? Zwietnie, porozmawiamy o
tym potem. Powiedz matce, \e jutro na kolację przywiozę Abby. Czy ona? Tak, owszem.
Cześć - odło\ył słuchawkę, nie mówiąc ani słowa, o czym rozmawiał.
- To jak, idziesz czy nie? - spytał ostro. - To był cholernie długi dzień, jestem zmęczony.
Bez słowa wstała, nało\yła jasny płaszcz, nakryła maszynę i wzięła torebkę. Zawołała
cześć" do Jan i Jerry'ego i pomachała George'owi Dopplerowi, gdy wychodzili z biura.
Ledwo drzwi zamknęły się za nimi, usłyszała szybkie kroki; wiedziała, \e to Jan biegnie,
aby podzielić się wiadomością ze współpracownikami. Tak, wszyscy się dowiedzą.
Pani McDougal podała obiad w parę minut po ich wejściu do mieszkania McCalluma.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]