[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w końcu. Musiała mu jakoś pomóc, chociaż nie było
to łatwe.  Statystyki mówią, że wczesne poronienie
pierwszej ciąży zdarza się dosyć często. Po prostu
miałam pecha.
Chciała wzruszyć ramionami, żeby udowodnić,
jak święcie w to wierzy, ale nie całkiem jej wyszło.
Odwróciła się do niego plecami, otuliła się ramio-
nami. Po chwili otoczyły ją także ramiona Leand-
rosa. Poczuła się bezpieczna, tak bardzo, że się
rozpłakała.
 Ja też musiałam się borykać z poczuciem winy
 przyznała.  Zawiodłam pod każdym względem.
Musiałam odejść, bo nie mogłam znieść litościwych
min. Wiedziałam, co sobie myśleli. %7łe to poronienie
jakby podsumowuje katastrofę, jaką było nasze mał-
żeństwo.
Leandros milczał, tylko mocniej ją do siebie
przytulił. Isabel odwróciła się, przytuliła się do
niego.
 Od jutra zaczniemy pracować nad tą drugą
szansą, którą sobie daliśmy  powiedział cicho.
Skinęła głową.
KLEJNOTY DLA ISABEL 105
 Nie będziemy się kłócić, tylko rozmawiać.
Znów skinęła głową.
 A jak ktoś powie ci coś złego, opowiesz mi
o tym, a ja cię wysłucham.
Jeszcze jedno potakujące skinięcie.
 Coś ty taka zgodna, agape mou?  zażartował
Leandros.  Trochę mnie to niepokoi.
 Dobrze mi z tobą  westchnęła.
Obudzili się wtuleni w siebie, razem wzięli prysz-
nic. Rozdzielili się tylko na chwilę, kiedy Isabel
musiała Uojść do drugiego pokoju po ubranie.
Potem spotkali się na tarasie. Pierwsza chmura na
niebie pojawiła się, gdy Isabel zauważyła, ze Leand-
ros ma na sobie szary garnitur, w jakim zwykle
chodził do biura. A tak bardzo chciała, żeby został
w domu...
 Tylko na kilka godzin  powiedział, ujrzawszy
jej minę.
 Szara rzeczywistość.  Isabel się do niego
uśmiechnęła.
 I niefortunny zbieg okoliczności  dodał.  Jes-
tem w Atenach dopiero kilka tygodni, a do tego
jeszcze ślub Nikosa... Jest jak lawina, która zabiera
ze sobą wszystko, co jej stanie na drodze.
 Kiedy jest ten ślub?  spytała naprawdę zacie-
kawiona. Lubiła Nikosa.
 W przyszłym tygodniu  odparł Leandros.
 Ponieważ tata nie żyje, ja będę gospodarzem
106 MICHELLE REID
wszystkich obiadów i przyjęć, jakie wydaje mama.
Muszę też prowadzać ją na przyjęcia wydawane
przez rodzinę Santorini. Dlatego wczoraj zostawi-
łem cię samą. Dziś też jest przyjęcie.  Spojrzał na
nią, jakby coś rozważał, a w końcu spytał:  Nie
chciałabyś mi towarzyszyć?
Isabel przestała się uśmiechać, spuściła oczy.
Widać było, że szuka wymówki.
Wymówka w postaci Silvii Cunningham zjawiła
się na tarasie w samą porę. Silvia szła powolutku,
wspierając się na stalowym balkoniku.
 Cóż to za miły widok!  zawołał Leandros,
wstając.  Wiesz, ee pethera, twoje piękne nogi wy-
glądają znacznie lepiej, kiedy są wyprostowane.
 Daj spokój  strofowała go Silvia, choć kom-
plement sprawił jej przyjemność.  Rzeczywiście
jestem dziś znacznie silniejsza.
Isabel wstała, ucałowała matkę, odsunęła jej
krzesło i cierpliwie czekała, aż Silvia na nim usią-
dzie.
Odczekał, aż obie panie spokojnie wypiją herbatę
i dopiero wtedy się odezwał. Postanowił podstępem
wyciągnąć Isabel na to przyjęcie.
 Wiesz, Silvio  zwrócił się do starszej pani
 Isabel i ja musimy być dzisiaj na przyjęciu. Byliby-
śmy bardzo zaszczyceni, gdybyś zechciała nam to-
warzyszyć.
Doskonale pamiętał Silvię sprzed wypadku. Ca-
łymi dniami przesiadywała w informacji jednego
KLEJNOTY DLA ISABEL 107
z większych londyńskich banków, ale po godzinach
pracy prowadziła bogate życie towarzyskie.
 Przyjęcie?  zainteresowała się natychmiast.
 Fantastycznie! I naprawdę nie będziecie mieli nic
przeciwko temu, żebym się z wami wybrała?
Poczuł na sobie palące spojrzenie Isabel. Gdyby
wzrok mógł zabijać, padłby trupem na miejscu.
 Nie przywiozłyśmy ze sobą odpowiednich
strojów  przypomniała Isabel. Także swojej nie-
poprawnej mamie.
Silvia posmutniała, a Isabel poczuła się tak pas-
kudnie, jakby oćwiczyła chorego kota.
 %7ładen problem  stwierdził pogodnie Leand-
ros.  Można to naprawić w ciągu godziny.
 Ależ oczywiście!  ucieszyła się Silvia.  Ma-
my dość czasu na zakupy. Najwyższa pora, żebyśmy
obie z Isabel sprawiły sobie coś nowego.
,,Nienawidzę cię  , ?owiły wpatrzone w niego
oczy Isabel.
 Co to za przyjęcie?
Leandros całą uwagę skupił na Silvii. Opowie-
dział jej o planowanym na przyszły tydzień ślubie
brata, o przyjęciu, które ma się odbyć w domu
teściów Nikosa, za miastem, przy drodze na Korynt.
 Dlaczego mi to robisz?  spytała po grecku
Isabel.  Dobrze wiesz, że nie chcę tam jechać.
 Co powiedziałaś?  chciała wiedzieć Silvia.
 Uważa, że nie powinienem wymagać od ciebie,
żebyś po całodziennych zakupach miała jeszcze siłę
108 MICHELLE REID
na przyjęcie  skłamał gładko Leandros.  Wobec
tego załatwimy to na sposób milionerów. Każę
przysłać do domu kolekcję sukien wieczorowych.
Obejrzycie je sobie spokojnie w wolnej chwili.
Isabel zwróciła oczy ku niebu. Wiedziała, że jest
bez szans. Naprawdę miała ochotę go zdzielić.
 Tylko nie rób żadnych głupstw, bo ci oddam
 ostrzegł ją po grecku Leandros.
 Co on powiedział?  zapytała Silvia.
 Powiedział, żebym wybrała sobie jakąś wyzy-
wającą kreację  skłamała Isabel.
Leandros wybuchnął śmiechem. Cóż innego
mógł zrobić? W końcu sam się o to prosił. Doszedł
do wniosku, że to bardzo miło, kiedy żona zna jego
ojczysty język.
Musiał wyjść. Za godzinę miał naprawdę ważne
spotkanie. Wstał, pożegnał się z Silvią i pocałował
Isabel w policzek. Wychodząc, wciąż czuł na ple-
cach jej mordercze spojrzenie.
 Nie chcesz iść na to przyjęcie, Isabel?  spytała
Silvia, widząc, jak córka patrzy na Leandrosa.
Silvia oczywiście słyszała o o problemach Isabel [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl