[ Pobierz całość w formacie PDF ]

każdym razie do jakiejś egzystencji pod postacią cieni.
Theresa strasznie się bała, że te cienie teraz tropią jej małego wnuczka Dolga. I to z jej
winy.
Ale skąd oni mieli wiedzieć, czym się to skończy? Duchy chciały przecież, by Erling
przyniósł tablice do Theresenhof, gdzie będą bezpieczne.
Ech, to wszystko takie skomplikowane, takie trudne!
Zeszła na dół do kuchni. Panowało tu nadal przyjemne ciepło po dziennym gotowaniu,
było przytulnie i spokojnie. W kuchniach na ogół nic nie straszy.
Theresa odczuwała zbyt wielki niepokój, by siedzieć. Stała po prostu przy oknie i
wyglądała na dwór.
Noc była ciemna, księżyc już zaszedł, ale na wschodzie niebo rozdzierały raz po raz
błyskawice.
To dobrze, że burza tak daleko, myślała Theresa. I dobrze, że nie na zachodzie, dokąd
poszły dzieci.
Sądziła, naturalnie, że musiały pójść ku szwajcarskim górom, gdzie czekał śmiertelnie
zraniony ojciec. Nie przyszłoby jej do głowy, że dzieci mogły udać się na wschód.
W drzwiach pojawił się Erling. Theresa instynktownie poprawiła szlafroczek pod
szyją i otuliła się nim szczelniej.
- Słyszałem, że schodziłaś po schodach. A pózniej zobaczyłem światło w kuchni -
powiedział. - Nie przeszkadzam ci?
- Nie, nie! Przeciwnie!
- Ty też nie możesz spać?
- Nie, przewracałam się tylko z boku na bok. Usiądz przy stole, Erlingu. Dobrze jest
mieć towarzystwo w takim niepokoju.
Erling zrobił, jak prosiła. Siedzieli każde po swojej stronie stołu ustawionego
pośrodku kuchni, a wielkiego tak, że mogłoby przy nim zasiąść z pięćdziesiąt osób. To była
bardzo ładna i przytulna kuchnia, z wypolerowanymi do połysku miedzianymi rondlami na
ścianach i z warkoczami czosnku zwieszającymi się spod sufitu. Ogromny, pomalowany na
biało piec chlebowy zajmował jedną całą ścianę i znaczną część pomieszczenia.
Theresa postawiła na stole świecę. To było dla niej zupełnie nie znane uczucie,
siedzieć w środku nocy w kuchni, a na dodatek w towarzystwie mężczyzny!
49
Jakie to dziwne - rzekła filozoficznie nastrojona. - W strachu, niepokoju i napięciu
człowiek na ogół nie płacze. Jakby wszystkie zmysły i uczucia zostały zablokowane. Chociaż
moi bliscy rozpierzchli się gdzieś po świecie i grozi im wielkie niebezpieczeństwo, ja nie
płaczę. Nie mogę, ale też i nie mam potrzeby.
Erling skinął głową.
- To przyjdzie pózniej. Człowiek w takim napięciu nawet nie jest w stanie odczuwać
smutku.
Theresa spoglądała na niego ukradkiem. Wydawał się taki spokojny i bezpieczny,
Theresa była mu szczerze wdzięczna, że jest teraz przy niej. Nagle uświadomiła sobie, że nie
zniosłaby tego wszystkiego, gdyby Erlinga nie było w Theresenhof.
Ze smutnym uśmiechem przypomniała sobie, jak niegdyś pragnęła, by Tiril poślubiła
Erlinga zamiast tajemniczego Móriego. Teraz już tak nie myślała. Tiril i Móri stanowili jedno,
byli nierozłączni.
Inna przelotna myśl pojawiła się w jej głowie. Była rada, że Tiril nie wybrała Erlinga.
Z jakiegoś powodu teraz ta ewentualność nie wydawała jej się sympatyczna.
Drgnęła na dzwięk jego głosu.
- Thereso... Czy byłabyś w stanie rozmawiać o czymś innym niż ten rozdzierający
serce niepokój gnębiący zarówno ciebie, jak i mnie?
- Z pewnością byłaby to pociecha, móc rozproszyć choć na chwilę bolesne myśli. Bo
przecież i tak nic zrobić nie możemy. I to właśnie jest najbardziej rozpaczliwe. Nie możemy
pomóc, natomiast zdołaliśmy zaszkodzić. Mam na myśli to, co się stało, kiedy próbowaliśmy
odczytywać inskrypcje na kamiennych płytach.
- Ja powinienem teraz być przy Dolgu - rzekł Erling jakby sam do siebie. - On tam
samotnie zmaga się z losem, a ja, dorosły, silny i zdrowy mężczyzna, siedzę tu bezczynnie.
- Wróciłeś za pózno, żeby mu towarzyszyć, wiesz o tym. Poza tym tam też niewiele
byś mógł zrobić.
- Mógłbym chociaż dodawać mu otuchy, żeby nie czuł się taki samotny. Ale teraz
takie rozmyślania nie mają sensu. Właśnie tego powinniśmy unikać. Chciałem ci powiedzieć,
że zanim tu przyszedłem, leżałem nie śpiąc i zastanawiałem się, jak to się człowiek miota w
tym życiu. Nie wierzę w przeznaczenie, uważam, że mamy wiele możliwości wyboru. Jeśli ja
na przykład powinienem iść w lewo, a zamiast tego pójdę w prawo, to zmienię przez to całe
swoje życie. Tylko ten jeden jedyny ruch decyduje o wszystkim.
50
- To przerażające, kiedy się pomyśli, jak niewiele trzeba, by wszystko ułożyło się
inaczej - potwierdziła Theresa swoim melodyjnym głosem. - Ty wiesz, że ja głęboko wierzę
w Boga i dawniej byłam przekonana, iż we wszystkim, cokolwiek się zdarza, jest głęboki
sens, ale teraz już tak nie myślę. Ciągle przecież dzieją się rzeczy najzupełniej bezsensowne.
- No właśnie - zgodził się Erling. - Niby wiemy, czego byśmy chcieli, a nieustannie
zbaczamy z kursu.
- To prawda.
- I ty, i ja przeszliśmy w życiu swoje, Thereso. %7ładne z nas nie doświadczyło takiego
szczęścia, jakie jest udziałem Tiril i Móriego.
- A które teraz zli ludzie chcą unicestwić. Dlaczego, Erlingu? Dlaczego?
Zwiatło rzucało delikatny blask na uczernione sadzą garnki i pięknie rzezbione szafy,
odbijało się ciepłymi refleksami w wypolerowanej miedzi, a kuchenne kąty tonęły w mroku.
Erling przyglądał się księżnej. W jej ciemnych włosach pojawiły się już dawno
srebrne nitki, nadal jednak wyglądała bardzo młodo. Zresztą wcale też nie była jeszcze stara.
- Twoje małżeństwo z Catherine... - rzekła niepewnie. - Kiedyś musiałeś chyba być z
nią szczęśliwy?
- Owszem, w pierwszych miesiącach tak. Ale to było jakieś gorączkowe i bolesne
szczęście, ponieważ nigdy nie wiedziałem, czy mogę na niej polegać i jej ufać. Nie była w
stanie spojrzeć na mężczyznę, by nie zaczynać podboju. Nigdy nie miałem pewności, jak
daleko się w tym posuwa, trzeba było roku, zanim stało się to dla mnie jasne. Dowiedziałem
się wtedy, że nader często przekracza wszelkie granice.
Grymas bólu przemknął po twarzy Theresy.
- Czy myślisz, że ja tego nie znam? Ja nie kochałam mego męża, a mimo wszystko
sprawiało mi to ból.
- To upokarza i uwłacza człowiekowi - powiedział kiwając głową. - Czujemy się
wtedy podeptani. Jakby nasze uczucia nie miały żadnej wartości i można je było odrzucić,
zlekceważyć. Zresztą wtedy, kiedy odkryłem, że Catherine zdradzała mnie przez cały czas,
moje uczucia dla niej już zdążyły wygasnąć.
Theresa nic na to nie powiedziała. On wiedział bardzo dobrze, że żadnych
cieplejszych uczuć do księcia Adolfa nigdy nie żywiła. I jeszcze teraz doznawała wy - rzutów
sumienia z tego powodu. Adolfowi też nie musiało być lekko, chociaż nigdy mu nie
powiedziała, jak zle się czuje w tym małżeństwie. Jedyne, co mu okazywała, to obojętność.
Ukradkiem znowu popatrzyła na Erlinga.
51
Właściwie to powinna go była zapytać, jak długo zamierza zostać w Theresenhof.
Pewnie musi niebawem wracać do Bergen, do swojej firmy, jest przecież poważnym
przedsiębiorcą.
Nie miała jednak odwagi. Nie zniosłaby teraz jeszcze jednego rozczarowania.
Pragnęła, żeby został tu długo, jak najdłużej...
Ale też dręczyło ją inne pytanie, już dawno chciała mu je zadać. Teraz się w końcu
odważyła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl