[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głowie.
- To by wszystko zmieniło - powiedziała.
Popatrzył na nią. Ostrzeżenie zawarte w jej słowach nie dotarło
do niego.
- Kaplica jest zarezerwowana na jedenastą rano. Zróbmy to.
Oficjalnie, zgodnie z tym, czego oboje chcemy.
Nigdy nie przemawiał do niej pomysł szybkiego ślubu. Długie
narzeczeństwo, dopiero potem ceremonia w sukni z białej koronki i
tiulu, piękne kwiaty. Takie miała marzenia. Nie zależało jej na tłumach.
To uroczystość dla dwojga, przypieczętowanie związku. Odstręczało ją
coś innego - tandetny komercjalizm tutejszych zaślubin. Suknia z
wypożyczalni, plastikowy bukiet z ukrytą w środku etykietką
oznajmiającą, że wyprodukowano go w Japonii.
- Jutro walentynki - przypomniał Riley. - I twoje urodziny. Może
zamiast kwiatów i tortu ze świeczkami dam ci świadectwo ślubu? No i
wesele.
Wiedziała, że się z nią przekomarza, czekając na odpowiedz.
Myśli kotłowały się w niej jak szalone. Co powinna zrobić, na co się
zdecydować? Czy nic nie znaczy ta nieprawdopodobna zbieżność dat,
fiasko jego korespondencyjnej znajomości, to, że zauważył jej znamię,
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
że wierzy w istnienie jej nadnaturalnych zdolności, jej uczucia
wreszcie...
Może to Opatrzność? Ingerencja Losu, zmieniająca bieg życia?
Jeszcze nikt, choćby nie wiedzieć jak się buntował, nie przeciwstawił
się przeznaczeniu.
Postąpiłaby jak idiotka, gdyby chciała się temu sprzeciwić.
Nie wycofuj się, podszeptywał wewnętrzny głos. Idz na całość,
zapomnij o ryzyku.
- Wiesz co, Riley? - powiedziała dzielnie. - Właśnie znalazłeś
sobie żonę.
ROZDZIAA JEDENASTY
Patrzył na Venus ze zdumieniem. Nie spodziewał się, że przyjmie
jego propozycję. Jest piękną i dobrą dziewczyną, może mieć każdego,
kogo tylko zapragnie, a jednak zgodziła się wyjść za niego. Mimo że
nie ukrywał, jaki jest jego stosunek do miłości. Powiedział wprost, co
myśli o tych bałamutnych bzdurach. Znała jego poglądy, wiedziała, że
nie zmieni zdania. Mimo to zgodziła się.
Powinien wziąć ją teraz w ramiona, pocałować, przytulić. Zacząć
robić plany. Na jutro i na przyszłość.
Nie mógł zdobyć się na żaden ruch. To, co jeszcze niedawno było
takie proste i naturalne, teraz wydawało się niewykonalne. Wczoraj
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
leżeli w jednym łóżku, Venus opierała głowę na jego ramieniu,
rozmawiali i wspominali - taką więz i zrozumienie chciałby utrzymać.
Na zawsze.
Musi być z nią szczery. Nie chce, by niepotrzebnie się łudziła, a
potem czuła się zawiedziona i rozgoryczona. Musi to zrobić subtelnie.
- Wiem, że możemy być ze sobą szczęśliwi - zaczął, ostrożnie
dobierając słowa. Popatrzył na jej usta, wyciągnął ramię, a ona
przywarła do niego bez namysłu. Przytulił ją mocniej. - Zrobię
wszystko, byś nigdy niczego nie żałowała.
- Nie mówmy teraz o tym - powiedziała cicho. - Nie teraz. Wiesz,
chwilami myślę, że właśnie tak miało się stać.
Zaśmiał się. Dla niej to takie oczywiste. Bez zastrzeżeń przystała
na wspólne życie, układ oparty na partnerstwie.
- To co, chyba przypieczętujemy to pocałunkiem?
- Uhm... - zamruczała, delikatnie podstawiając buzię. Popatrzył
na nią przenikliwie. Jeszcze nie ochłonął. Jeszcze nie wierzył, że w tak
krótkim czasie udało mu się tyle zyskać. Przy Venus wszystko stawało
się jasne i proste - a w żyłach burzyła się krew.
To dziewczyna dla niego. Bez żadnych wątpliwości.
Dotknął dłonią jej policzka. Celowo przedłużał ten moment.
Wreszcie pochylił głowę i odszukał jej usta.
Przywarli do siebie mocno. Wiedzieli, że już niedługo staną się
mężem i żoną, będą należeć do siebie.
Pozostali w uścisku, choć pocałunek się skończył.
- Riley, czy to prawda, że Las Vegas nigdy nie zasypia?
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Roześmiał się pogodnie.
- Mam nadzieję, że tak nie jest. Bo zamierzam spać z moją żoną.
- Venus raptownie podniosła głowę, zapłoniła się. To go ujęło. - A
dlaczego pytasz?
- Bo chciałabym znalezć ślubną suknię i zamówić kwiaty. Zostało
strasznie mało czasu.
- Zrobisz to z samego rana. Na dole w hotelu jest sklep dla
nowożeńców. Zdążysz albo...
- Chciałabym, żebyś poszedł ze mną. Pomógł mi wybrać.
- Podobno pan młody nie powinien wcześniej widzieć na-
rzeczonej w ślubnej sukni. To zła wróżba.
- Daj spokój! Nie wierzę w przesądy, że niby trzeba mieć coś
pożyczonego i te rzeczy. To bez sensu. Małżeństwo polega na czymś
innym. Jest takie, jakim je stworzymy.
Zmarszczył brwi. W jej głosie było tyle nadziei, tyle oczekiwań.
Nie chciał jej rozczarować, ale chyba miała przesadne wyobrażenie o
tym, co ich czeka. Lepiej wyjaśnić to od razu, bez niedomówień.
Miłość i głębia uczuć to piękne rzeczy, lecz życie jest życiem.
Prozaicznym, wypełnionym codziennymi obowiązkami. Niczego
więcej nie powinna się spodziewać.
Tylko tak trudno powiedzieć to wprost. Nie miał serca jej
rozczarować.
Ktoś zapukał do drzwi. Gwałtownie odsunęli się od siebie.
Chwila minęła. Będzie musiał poczekać na właściwy moment.
- Słucham?
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Zamawiał pan masaż. - Para młodych ludzi weszła do pokoju.
Każde z nich niosło składany stół. - Zaraz wszystko przygotujemy. To
potrwa kilka minut. Za to będzie godzinny masaż.
- Proszę - młoda kobieta z uśmiechem podała im ogrzane
prześcieradła. - Zdejmujemy wszystko od pasa w górę i ewentualnie
resztę. - Wskazała na łazienkę. - Proszę się tym owinąć, poły założyć z
przodu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]