[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przygotować dla nas dom i tu ktoś go zatłukł.
Uderzeniem w głowę?
Jeszcze nie wiem, jak zginął.
Simona zdziwiło, że nie wspomniała o żmijach, ale przypomniał sobie, że
gazety nie podały, w jaki sposób go uśmiercono.
To dla pani straszliwy cios powiedział.
Tak. Płakałam i płakałam, póki nie wypłakałam wszystkich łez.
Ma naprawdę piękne oczy, zielone jak szmaragdy pomyślał Simon.
Szkoda, że reszta nie dorównuje ich urodzie.
Może jeszcze jeden kieliszek? zaproponował.
Do pubu napływało coraz więcej gości. Właściciel
stanął wraz z Toni za ladą. To on odebrał od Simona kolejne zamówienie.
Gdy Simon wrócił z napojami, Fiona posłała mu blady uśmiech.
TLR
Trochę sobie popłakałam wyznała. Trudno przejść nad taką tragedią
do porządku dziennego.
Kiedy widziałaś George'a po raz ostatni?
Czemu pytasz? zapytała, patrząc na niego podejrzliwie.
Moja droga Fee zaczął Simon poważnym tonem. Nie zamierzam
dopytywać o twoje prywatne sprawy. Już wiem. Czy pozwolisz, że zabiorę cię na
kolację, żeby cię trochę rozweselić? Czy znasz jakiś dobry lokal w pobliżu?
Bardzo miło z twojej strony. Tu we wsi nie ma żadnego, ale Chez Henri jest
zaledwie trzydzieści kilometrów stąd. Słyszałeś o nim?
O tak potwierdził Simon.
Restaurację Chez Henri założyło dwóch francuskich kucharzy w starym
dworze w pobliżu Oksfordu. Simon słyszał, że jest bardzo droga. Uznał jednak, że
cel uświęca środki. Uśmiechnął się do Fiony.
Zarezerwuję stolik, jeśli tylko zdołam. O ósmej wieczorem?
Cudownie! Wskażę ci moją chatę.
Simon zadzwonił do Toni, gdy tylko Fiona wyszła, i odwołał ich spotkanie na
ten wieczór.
Tego wieczora przed pójściem do łóżka Agatha usiadła w ogrodzie. Wcześniej
zadzwonił do niej Simon, żeby poinformować o planowanym wypadzie do
restauracji. Agatha miała nadzieję, że rezultat okaże się wart wydatku. Czuła się
niepewnie. We wczesnych godzinach wieczornych pojechała do wiejskiego
sklepu, żeby kupić jedzenie dla kotów. Wyczuła wrogie nastawienie innych
klientów. Nikt nie powiedział jej złego słowa, ale kilka osób obrzuciło ją
nieprzychylnym spojrzeniem.
Stłumiła ziewnięcie i postanowiła iść spać. Zauważyła, że jej koty nie tknęły
karmy w miseczkach. Rozpieszczone zwierzaki najwyrazniej liczyły na ulubione
smakołyki, takie jak świeża ryba czy wątróbka.
Nie mam czasu was rozpieszczać wytłumaczyła. Spróbujcie zjeść to,
co wam dałam.
TLR
Unikając pełnych wyrzutu spojrzeń ulubieńców, weszła na górę, żeby
przygotować się do spania. Właśnie włożyła nocną koszulę, gdy usłyszała ich
przerazliwe miauczenie i prychanie.
Do cholery, to kocia karma, nie trucizna! wrzasnęła.
Postanowiła jednak zejść na dół i spróbować je uspokoić. Hodge i Boswell
siedziały wpatrzone w drzwi i wrzeszczały rozdzierająco.
Czego tam znowu? warknęła Agatha. W tym momencie poczuła
paskudny smród.
Popatrzyła w dół i zauważyła na wycieraczce kupkę czegoś, co wyglądało jak
odchody, najwyrazniej wrzucone przez otwór na listy. Agatha wzięła mocny
worek na śmieci, strzepnęła do niego ekskrementy z wycieraczki, potem wzięła
silny środek do czyszczenia w sprayu i wyczyściła zabrudzone drzwi od
wewnątrz.
Wrzuciła worek na śmieci do pojemnika w ogrodzie na tyłach domu. Po
powrocie do chaty spostrzegła, że drżą jej ręce. Zadzwoniła po policję, usiadła i
czekała.
Bill Wong właśnie kończył służbę, gdy usłyszał, że Agatha wezwała policję.
Pojadę do niej zaproponował i wyruszył do Carsely.
Agatha go wpuściła.
Dzieje się coś złego, Billu wykrzyknęła na jego widok. Wcześniej
pojechałam do wiejskiego sklepu. Atmosfera była aż gęsta od wrogości. Nie mogę
zadzwonić do pani Bloxby, ponieważ już jest za pózno.
W normalnej sytuacji nie interweniowalibyśmy w takiej sprawie, gdyż nie
mamy do tego żadnych podstaw zastrzegł Bill. Ale ponieważ prowadzimy
śledztwo w sprawie morderstwa, rano przyślę ekipę śledczą, żeby poszukali
odcisków palców na zewnętrznej stronie drzwi. To ludzka kupa czy zwierzęca?
Nie wiem przyznała Agatha. Cuchnęła obrzydliwie.
Gdzie ją wyrzuciłaś?
Praktycznie wszystko spadło na wycieraczkę, więc zwinęłam ją, wsadziłam
do worka na śmieci i wyrzuciłam do pojemnika.
TLR
Pokaż.
Agatha otworzyła kuchenne drzwi, zaprowadziła go do ogrodu i pokazała
śmietnik. Powietrze przesycał aromat kwiatów, które zasadził George. Nagle
stanął jej przed oczami obraz jego postaci, gdy tu pracował.
Bill otworzył kontener, wyjął latarkę, oświetlił zawartość i powąchał.
Fu! To świński nawóz, Agatho. Ktoś musiał go zdobyć w okolicy.
Pozamykaj drzwi i idz spać. Jutro zobaczymy, co można dla ciebie zrobić.
Po niespokojnej nocy Agatha zadzwoniła do pani Bloxby i opowiedziała, co ją
spotkało.
Zaraz przyjadę obiecała żona pastora.
Oczekując na jej przybycie, Agatha zadzwoniła do biura i wytłumaczyła,
dlaczego się spózni.
Po przybyciu pastorowej Agatha zapytała bezradnie:
Kto mógł mi zrobić coś takiego?
Czasami odnoszę wrażenie, że kiedy coś wzburzy ludzi ze wsi, zachowują
się tak, jak ich przodkowie sprzed co najmniej dwustu lat skomentowała pani
Bloxby.
Usiądzmy w ogrodzie, żebym mogła zapalić zaproponowała Agatha.
Proszę powiedzieć, co pani o tym myśli. Kiedy wczoraj pojechałam do sklepu, po-
traktowano mnie jak trędowatą.
Krążą złośliwe plotki zaczęła ostrożnie pastorowa.
Na mój temat?
Zna pani panią Arnold, tą staruszkę, która układa kwiaty w kościele?
Z widzenia. Co o mnie gada?
Spotkałam ją wczoraj w kościele. Ostrzegła mnie, że powinnam się trzymać
od pani z daleka. Twierdziła, że wie z pewnego zródła, że zabiła pani George'a
Marstona. Zaprotestowałam, że to wierutne bzdury. A ona na to, że powszechnie
wiadomo, że nawet jeśli nie zamordowała go pani osobiście, to przyniosła pani do
wsi zło jako osoba znana z tropienia przestępców. Cały kłopot z wioskami w
TLR
Cotswolds polega na tym, że nawet jeśli zamieszkuje je wielu przybyszów z
zewnątrz, przysięgłabym, że ziemia przesiąkła starymi przesądami, a ludzie nadal
są skłonni wrócić do polowań na czarownice.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]