[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ryzykowne.
Jego intelekt i przenikliwość ją zaskoczyły, roześmiała się.
- Wygląda na to, że mnie przejrzałeś.
- Mam nadzieję, że nie. To by mi odebrało całą przyjemność z
poznawania ciebie.
pona
- W takim razie powiedz mi, co widzisz. Chyba to zniosę.
- Widzę piękną, inteligentną kobietę, która traktuje samą siebie zbyt
serio. Musisz sobie odpuścić. Żyj pełnią życia, a nie poza nim.
Poczuła się, jakby dostała cegłą w głowę. Miał rację, do tej pory
żyła poza życiem, bo życie było zbyt bolesne.
- Ale nie dasz mi przecież żadnych gwarancji.- W życiu nie ma
żadnych gwarancji. Ryzyko jest wpisane w nagrodę.
- I między innymi dlatego zrezygnowałam z pewnych... aspektów
życia - powiedziała, po raz pierwszy to sobie uświadamiając. - Chyba
mnie przekonałeś. Powinnam zmienić podejście do pewnych spraw.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Spraw? Na przykład kolacji?
- Tak, kolacji. Zaproś mnie jeszcze raz. Zobaczymy, co się wydarzy.
- Ale nie narazisz mnie na kolejną odmowę? Do tej pory zebrałem
ich już całą garść, nie mówiąc o oskalpowaniu.
- Naprawdę przepraszam, to był odruch. Spanikowałam.
- A teraz nie wpadniesz w panikę?
- Nie sądzę.
- To znaczy?
- Jeśli mnie nie zaprosisz, ja będę musiała zaprosić ciebie. Pójdziesz
ze mną na kolację?
Spojrzał na nią badawczo.
- Jesteś tego pewna?
- Wcale nie - przyznała - ale wymazałeś kilka zapisów z mojego
poprawnego dzienniczka.
- Dzięki Bogu, bo ty igrasz z moimi zasadami już od jakiegoś czasu.
pona
Podniósł się z krzesła i przysiadł na ławce obok niej. Zdawała sobie
sprawę z tego, że wkroczyła na niebezpieczny teren.
Nachylił się nad nią, objął ją w pasie.
Dreszcz oczekiwania przeszył jej ciało.
- Co powiesz na wymazanie jeszcze kilku zasad?
ROZDZIAŁ SIÓDMY
- Uznam, że powiedziałaś „tak" - wyszeptał, obejmując ją w talii.
Jego uśmiechnięte usta spotkały jej wargi. Niesamowicie miękkie i
podniecające.
Podniosła ręce na jego pierś, powoli przejechała nimi w górę, aż
objęła go za szyję i przyciągnęła bliżej. A potem John objął ją, unosząc z
huśtawki i przytulił do siebie.
Sprawił tym pocałunkiem, że dotychczasowe zasady postępowania
przestały dla niej istnieć.
Jej palce gładziły miękką i ciepłą skórę jego karku. Jego oddech
muskał jej policzek.
Chłonęła sobą wszystko: jego smak, zapach, kształty. Ale
najważniejsze było uczucie, że ten silny, młody mężczyzna nie tylko jej
pragnął, ale wręcz był owładnięty tym pragnieniem.
Odgłos trzaskających drzwi spowodował, że podskoczyła.
John odetchnął głęboko i powoli się od niej odsunął.- Myślę, że ktoś
właśnie dał nam znać, że będziemy mieć towarzystwo - szepnął, wstając.
Ali nadal siedziała z drżącymi ustami, sercem bijącym nierównym
rytmem i ciałem pobudzonym aż do szaleństwa.
pona
- Położyliście już maluchy? - spytał John.
- Już śpią. - Peg z Cutterem dołączyli do nich.
- Też muszę się zbierać - powiedział John.
- To piątkowy wieczór - zaprotestowała Peg. - Po co ten pośpiech?
Myślałam, że otworzymy butelkę wina i jeszcze pogadamy.
John pokręcił głową
- Przepraszam, kochanie. Zaplanowałem na jutro robotę dla Clive a. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl