[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wycofywać.
Gotowy był przecież się ustatkować. Uwierzył, że Veronica jest
właśnie tą kobietą, z którą chce założyć rodzinę.  tu jeden uśmiech,
jeden kuszący, niepewny uśmieszek Maddie, tej nawiedzonej
złośnicy, sprawił, że zawirowało mu w głowie i niczego już nie był
pewny.
Musi wziąć się w garść!
Po raz czwarty tego ranka zbierał się, żeby wysłać Veronice
kwiaty z przeprosinami. I wciąż nie mógł się na to zdobyć. Właściwie
z każdą chwilą zwłoki nabierał pewności, że już nigdy nie wyśle
kwiatów Veronice, nie zadzwoni do niej, że to już koniec.
Powinien się tym trochę bardziej zmartwić, ale w końcu przyznał
33
RS
się sam sobie, że choć bardzo lubi Veronike, to tak naprawdę nigdy
jej nie kochał. Kochał myśl o tym, że ją kocha, że ożeni się, założy
rodzinę, lecz, Bogiem a prawdą, tylko wmawiał sobie tę miłość. Nie,
nie zadzwoni już do Veroniki.
Nim zatracił się w spekulacjach, dlaczego tak ochoczo porzuca
pewny, trwały związek, jego myśli poszybowały w innym kierunku.
Znowu stanęła przed nim Maddie, kusząca go słodkim spojrzeniem
wilgotnych oczu. Patrzył w te oczy jak zaczarowany, a potem w
panice uciekł się do starej, niezawodnej taktyki - napaści z
zaskoczenia.
Kiedy zadrwił z Maddie, że jest pijana, krótki, przelotny błysk w
jej oczach sprawił, że coś w nim się załamało. Omal nie spalił się ze
wstydu.
Nie chciał jej zranić. A już na pewno, do diabła, nie zamierzał nie
spać po nocach przez to, że jednak to zrobił! W końcu nic
specjalnego się nie stało. Napadali na siebie od zawsze...
Ale nigdy dotąd nie czuł się przez to tak podle.
Nie podobało mu się to wszystko: jego wyrzuty sumienia, to, że
tyle,czasu traci na myślenie o tej zwariowanej Maddie.
Wstał, podszedł do okna i wepchnął pod pachy zaciśnięte pięści.
Cholera, to ona powinna go przeprosić. To ona przesadziła, wlewając
mu szampan do spodni. A ten cyrk z  Chiquita Banana"? Za to
również powinien jej podziękować. Tych przeklętych bananowych
dowcipów ludzie długo mu nie zapomną.
Dosyć tego! Do diabła z wyrzutami sumienia! Zgoda, zranił jej
uczucia. Ale dlaczego Maddie ni stąd, ni zowąd zaczęła się do niego
przymilać?
To wpływ szampana. Nie ma innego wytłumaczenia. To szampan
ją tak zmiękczył i roznamiętnił... Głupia baba!
Wrócił do biurka, wmawiając sobie, że wszystko jest jasne. Ale po
chwili znowu wpatrywał się nieprzytomnym wzrokiem w jakiś
punkt na ścianie, usiłując zrozumieć, co mu się stało: dlaczego, choć
zawsze robił wszystko, żeby zamknąć usta Maddie, teraz jedyne, o
czym myśli - jedyne, o czym marzy - to pocałować je.
34
RS
Dwa tygodnie pózniej, w ciepłe wrześniowe popołudnie, Maddie,
będąca w wyjątkowo walecznym nastroju, wybrała się na plac
budowy nowej galerii. Dostrzegła Claya na rusztowaniu. Był
rozebrany do pasa. Warstwa kurzu zmieszanego z potem pokrywała
jego opalone, muskularne plecy.
Oglądanie zgrzanego, spoconego Claya sprawiało jej niewątpliwą
przyjemność. Nie dlatego, przekonywała samą siebie, że, nawet
brudny i mokry od potu, cieszył jej oczy. I nie dlatego, że zupełnie nie
przypominał Claya w wyprasowanych dżinsach, schludnej
flanelowej koszuli i wypolerowanych butach. Jego dzisiejszy wygląd
nie był żadną niespodzianką. Tak jak Garrett, Clay często pracował
ze swoją załogą. Był sobą i w stroju biznesmena, i na placu budowy.
Patrzyła na niego z przyjemnością, bo to dla niej wytężał się i
napinał mięśnie. Dawało jej to słodkie poczucie władzy. Podczas
trwania budowy to ona kontrolowała sytuację i bardzo była z
takiego układu zadowolona.
Ale też gdy patrzyła, jak słońce połyskliwie odbija się od gładkiego
brązu skóry Claya, jak w rytm uderzeń młota grają pod nią mięśnie,
musiała głęboko pogrzebać w pamięci, żeby przypomnieć sobie,
dlaczego wiąże ich tylko praca.
To dlatego, że teraz potrafię patrzeć na sprawy z większym
dystansem, powtarzała sobie, otrzepując kurz z szarych leginsów.
Minęły całe dwa tygodnie od tamtego pamiętnego przyjęcia, ale w
końcu wszystko wróciło na utarte ścieżki. Nie, niczego nie
zapomniała. Przykre wspomnienie tkwiło w niej jak zadra, ale
przecież nie mogła cofnąć tego, co się stało.
Jakby nie było, dostała poważną nauczkę. Dzięki rozmowie z
Garrettem i prześladującym ją wspomnieniom właściwie przestała
myśleć o Clayu w kategoriach zemsty i odwetu. Zaczęła myśleć o nim
jak o atrakcyjnym mężczyznie i...
Nie, nie ma tu nic do rzeczy, o czym jeszcze. Tak jak nie ma
znaczenia to, że Clay i Veronica nie są już razem.
Najważniejsze, że dostała bolesną, niezapomnianą nauczkę. .Clay
pokazał, że ma nad nią władzą, sprawił, że poczuła się bezradna.
35
RS
Tego nigdy mu nie wybaczy. I nie wybaczy sobie, że do tego
dopuściła. A to, jak zachowywał się przez ostatnie dwa tygodnie,
powinno być dla niej wystarczającym ostrzeżeniem, żeby nigdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl