[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przedmiesiączkowego i była zdołowana powrotem do Hiszpanii i oglądaniem swojego ojca z
posiniałymi, otwartymi ustami, a poza tym naprawdę miała dosyć nowicjuszy. Więc
przekroczyła normy swojego profesjonalizmu i zaczęła czerpać przyjemność z chłostania
Daniela. W miarę jak narastała intensywność jej ciosów, Daniel coraz więcej piszczał i
bardziej się przykładał do mówienia, że go boli, i błagania, żeby proszę, proszę, przestała.
Przy ósmym smagnięciu przeplatanym obelgami to wszystko wydało mu się nie do
wytrzymania, ale tak strasznie się wstydził powiedzieć to kretyńskie hasło bezpieczeństwa, że
wytrzymał jeszcze trzy uderzenia, aż przy jedenastym zaczął beczeć jak opętany:
- Tortilla ziemniaczana! Tortilla ziemniaczana! Tortilla ziemniaczana, do cholery!
Gdy domina go uwolniła, Daniel skoczył na równe nogi, poprawił sobie ubranie jak
tylko umiał i wybiegł z pokoju, nawet nie ośmielając się obejrzeć za siebie. A idz sobie, pies
cię jebał, gówniana wanilio, pomyślała Macarena, która, mimo swojej kosmopolitycznej
urody, wychowała się w dzielnicy robotniczej. A lekarz potykał się o własne nogi w
korytarzu, roztrzęsiony i rozedrgany, upojony adrenaliną. Ruszył schodami, żeby nie musieć
czekać na windę, pędem przeleciał przez hall i chcąc jak najszybciej się stamtąd wydostać,
prawie przewrócił jednego z ochroniarzy pilnujących wejścia.
- Ej, uważaj, gostek...
Pokonał schodki jednym susem i przekonał się, że faktycznie nie ma żadnej taksówki
przy wejściu. Więc rzucił się marszem wzdłuż drogi, najszybciej jak umiał, i zwolnił
odrobinę, dopiero gdy wyczerpany i z trzęsącymi się łydkami wyszedł na trasę na Coruńę.
Cholera, powiedział do siebie z wściekłością, będę musiał iść parę kilometrów poboczem, aż
dotrę do miejsca, gdzie będzie można złapać taksówkę. Cholera, sapnął bliski łez, czując, jak
jego pośladki płoną, ocierając się o slipy. %7łeby się ukarać, wystarczyłby sam fakt, że zrobił z
własnego życia kompletną głupotę.
*
Gdy Fatma się obudziła, na zewnątrz było już ciemno. Zapaliła nocną lampkę i
spojrzała na zegarek. Była za piętnaście siódma wieczór. Wyciągnęła dłoń i sięgnęła po
maleńkie bambusowe pudełko, które kryła pod łóżkiem. Uniosła pokrywkę, a jaszczurka
zakręciła się w kółko, oparła łapki na krawędzi skrzyneczki i spojrzała na nią swoimi żywymi
oczami. W taki sposób się z nią witała.
Fatma delikatnie ją pogłaskała i położyła na poduszce, po czym z wielką rozkoszą
wyciągnęła się w pościeli. Było dość pózno, ale poprzedniej nocy Draco posłał ją na prywatne
przyjęcie i skończyła pracę dopiero o jedenastej rano. Miała prawo do chwili odpoczynku.
Vanessa, z którą dzieliła pokój, już wyszła. Albo po prostu Fatma miała w tej chwili
szczęście. Była bogata. Miała możliwość, żeby spędzić trochę czasu sama ze sobą. Miała
obok siebie Biggę, zdrowego i bezpiecznego, oraz cieplutkie łóżko z miękkim materacem i
delikatną pościelą. Nikt nie zamierzał jej zamordować, a przynajmniej nic na to nie
wskazywało. Podobnie jak na to, by ktoś w ciągu najbliższych godzin ją skrzywdził. Nie
brakowało jej jedzenia, i nawet teraz, jak tylko wstanie, pójdzie do kuchni zrobić sobie
wspaniałe śniadanko. Może zjeść wszystko, co tylko zechce. Same pyszności, aż będzie miała
dość. Znów się przeciągnęła, rozkoszując się przyjemnością z odczuwania własnego ciała,
swojego zdrowego i młodego, i silnego całego ciała. Wyciągnęła prawą rękę na kołdrze - tak,
calutka, aż po sam koniuszek dłoni. Wystawiła nogę z pościeli i wyciągnęła ją w powietrzu -
cała, aż do pięt i różowiutkich paznokci u stóp. A teraz wstanie i pójdzie do łazienki, gdzie
wezmie gorący prysznic i umyje się mydłem w płynie, które pachnie mandarynkami. Są w
życiu rzeczy wspaniałe.
Usłyszała kroki na korytarzu i na wszelki wypadek schowała Biggę do pudełka.
Pokoje dziewczyn znajdowały się w tylnej części Cachita i nie były złe, Fatmie zdawały się
nawet bardziej niż wystarczające. Ale nie miały zamków. W Cachicie nie dało się zamknąć
ani w sypialniach, ani we wspólnej łazience. A co najgorsze, w każdej chwili mógł wejść szef
albo któryś z jego przydupasów. Ten brak intymności był bardziej nie do zniesienia niż
okazjonalna konieczność pójścia z Drakiem do łóżka. Sypianie z szefem to była normalka,
cóż, tak się sprawy miały, a poza tym Fatma umiała chować się w sobie, gdy to robiła, wiele
lat wcześniej nauczyła się chronić siebie i zamykać się w najgłębszym kącie swojej głowy.
Tam, bardzo daleko od jej własnego ciała, myślała o pięknych rzeczach. Myślała o swoich
dziesięciu palcach u dłoni i dziesięciu palcach u stóp, i o tym, jak to przyjemnie jest klaskać i
delikatnie chwytać Biggę, jak przyjemnie jest skakać i biegać, i tańczyć, mając tych
dwadzieścia paluszków. Miała zwyczaj siedzieć tam, w swojej kryjówce, kiedy przyjmowała
klientów, i kiedy w nią wchodzili, nie docierali do niej samej.
Kroki po drugiej stronie drzwi oddaliły się. To pewnie któraś z koleżanek. Fatma
odetchnęła z ulgą. Bała się przede wszystkim o swojego Ngafa, bo miała świadomość, że jeśli
Draco odkryje Biggę, zyska nad nią nieograniczoną władzę. Vanessa wiedziała o jaszczurce,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]