[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wczesnego dzieciństwa: wraca do domu po lekcjach w pierwszej
klasie szkoły podstawowej ze swoim przyjacielem Archiem... obaj
wpatrują się uważnie w chodnik, by uniknąć nadepnięcia na jakąś
szczelinę... obaj dostrzegają jednocentówkę, pieniążek na szczęście, i
sięgają jednocześnie po ten skarb... biją się o grosz, dopóki matka
Archiego nie mówi im o współwłasności... po czym obaj na zmianę
noszą monetę w kieszeni. Po kilku sekundach film pamięci zblakł, a
Qwilleran oprzytomniał do końca.
Dlaczego, spytał sam siebie, ten właśnie fragment zamierzchłej
historii przemknął mu przez myśl? Potem przypomniał sobie
jednocentówkę, którą znalazł na parkingu i schował do kieszeni tylko
po to, by zrobić przyjemność Mildred. Gdzie się teraz podziewała ta
moneta?... Kiedy zszedł na dół, żeby zaparzyć kawy, Koko siedział na
stole w bibliotece - nie czekał na telefon, ale pilnował szkatułki z
klonu. Oczywiście! Tam właśnie został schowany pieniążek
poprzedniego wieczoru. Czy Koko wiedział, że jego pan zastanawia
się nad tym? Czy znowu czytał w jego umyśle?
- Ty łobuzie! - zwrócił się do kota Qwilleran. - Szkoda, że nie
możesz się nauczyć angielskiego.
Potem przypomniał sobie kocie arcydzieło z ręcznika
papierowego.
- Co to miało znaczyć, młody człowieku?
Koko podreptał do punktu żywieniowego w kuchni i emanując
pewnością siebie, zaczął czekać, aż ktoś napełni mu talerz.
Pózniej tego samego dnia Qwilleran pojechał do Indian Village, żeby
zabrać Polly na Zlot Szkocki. Drzewa na tym rustykalnym osiedlu
pokrywały się z wolna złotem, tworząc spektakularne tło dla
cedrowych budynków pokrytych plamami starości. Były tu
apartamenty czteropoziomowe, klub i skupiska budynków
mieszkalnych wzdłuż rzeki Ittibittiwassee. Po cztery obok siebie,
nosiły nazwy w rodzaju Brzozy , Dęby i temu podobne. Polly
miała mieszkanie w Wierzbach , podobnie jak Qwilleran, choć
zajmował je tylko w zimie, gdy trudno było ogrzać przepastne
pomieszczenia w stodole, a na liczącym pół mili podjezdzie piętrzyły
się zaspy. Indian Village może i znajdowało się na wsi, ale władze
okręgu dbały o drogi, ponieważ mieszkało tu wiele wpływowych
osobistości, chociażby Pogodny Jimmy, meteorolog z PKX FM, który
także miał lokum w Wierzbach ; siostry Cavendish przeniosły się
ostatnio do Ittibittiwassee Estates, a ich mieszkanie sąsiadujące z
mieszkaniem Polly stało puste, co napawało ją troską. Zciany
budynków były cienkie i hałaśliwi sąsiedzi mogli sprawiać duży
problem.
Polly już czekała. Wymienili przyjemności na temat kotów, a
potem udali się na teren rekreacyjny za miastem, obydwoje w kiltach,
białych koszulach i tradycyjnych szkockich czapkach, które stały się
uniseksowym nakryciem głowy.
- Mieliśmy wczoraj uroczy wieczór - zauważyła.
- Bardzo miły.
- Rozgryzłeś już to szaleństwo z ręcznikami papierowymi,
któremu oddał się Koko?
- To był jego sposób wypowiedzi.
- Dzwoniła wczoraj Caroł Lanspeak, ale nie miałam okazji
powiedzieć ci zeszłego wieczoru. Chodzi o jej cudowną kolekcję
butelek po francuskich perfumach w damskiej toaletce. Jej gospodyni
zauważyła, że brakuje dwóch sztuk - i to dwóch najładniejszych.
Prócz mnie jedyną osobą, która korzystała z toaletki, była siostrzenica
Delacampa.
- Ja też tam zaglądałem, żeby obejrzeć tę kolekcję - nadmienił
Qwilleran.
- Tak, ale ty nie jesteś podejrzanym.
- Carol zgłosiła to na policję?
- Nie, to zbyt drobny incydent w porównaniu z pózniejszymi
wydarzeniami... A teraz dobre wiadomości. Dziś rano poznałam
swojego nowego sąsiada. To handlarz starych książek z Bostonu!
- Nie mogłaś się chyba spodziewać kogoś spokojniejszego.
- Tak właśnie sobie pomyślałam.
- Czy zdaje sobie sprawę, że przeprowadza się do Małej
Antarktyki?
- To rodowity mieszkaniec Moose County. Wraca na dobrą
sprawę do domu.
- Interesują go sporty zimowe? Próbują tu założyć Klub
Curlingu.
- Rozmawiałam z nim tylko chwilę, ale naprawdę się cieszę, że
obok będzie mieszkał kolekcjoner rzadkich książek.
Qwilleran prychnął w wąsy. On także zbierał stare książki, które
jednak nie były rzadkie, tylko używane. Oznajmił:
- Kupiłem w tym tygodniu książkę u Eddingtona - coś, co
zawsze chciałem przeczytać. W całkiem dobrym stanie, zważywszy
na cenę. Trzy dolary.
- Jaki ma tytuł?
- No to zaczynamy dwadzieścia pytań.
Była to gra, w którą często się bawili, jeśli chodzi o tytuły
książek.
- Wiek dziewiętnasty?
- Tak.
- Literatura piękna?
- Nie.
- Napisał to mężczyzna?
- Nie.
- Była Amerykanką?
- Nie.
- Brytyjką?
- Tak.
- Pisała także powieści?
- Tak.
- Czy którakolwiek została sfilmowana?
- Można bez obawy o pomyłkę powiedzieć, że... nie.
- Czy ta książka to... zbiór poezji?
- Nie.
- Biografia?
- Nie.
- Historia?
- Nie.
- Hm... Kiepsko mi idzie, co?... Czy ta książka cieszyła się
popularnością w swoim czasie?
- Sformułuj pytanie inaczej.
- Czy książka, którą kupiłeś, była popularna w Anglii?
- Tak.
- W Ameryce?
- Nie.
- Och! - zawołała Polly, jakby nagle ją olśniło. - Ile mi jeszcze
zostało pytań?
- Mnóstwo.
Qwilleran zorientował się po jej minie, że przegrał.
- Czy to była książka podróżnicza?
- Tak.
- Czy autorka jest dzisiaj znana z innych osiągnięć niż literatura?
- Tak.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]