[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jej, że Rory nie jest do wzięcia!
Daisy przyglądała się jej uważnie, jakby wyczuwała, co dzie-
je się w jej umyśle.
- Uważasz, że nie mam racji? Nie twierdzę, że zjadłam
wszystkie rozumy.
- To, co mówisz, jest bardzo sensowne: Zadumałam się
S
R
nad losem chłopca, który tak wcześnie stracił matkę. - Ro-
zejrzała się, by sprawdzić, czy nigdzie nie trzepocze transparent
z napisem: Kłamczucha". - Dajmy spokój Forresterom i zaj-
mijmy się tym, co kobiety lubią najbardziej. Wezmy się za ana-
lizę naszego życia. Dlaczego rozważasz możliwość zmiany za-
jęcia? Pomijam kwestię głupoty ludzi, którzy nękają cię telefo-
nami w ramach twojej działalności.
Rozmowa potoczyła się całkiem gładko, mimo że świat do-
okoła Alany nagle poszarzał.
Po powrocie do domu zajęła się realizacją programu wio-
sennych porządków, ponieważ uznała, że będzie to dobry spo-
sób na dotrwanie do wieczora. Oraz zignorowania szarej chmury
rozczarowania. Zaczęła od pokoju gościnnego.
Postawiła worek pełen śmieci przy drzwiach. Oczyściła
drewniane okiennice. Przesunęła wszystkie meble na środek
pokoju, by odkurzyć te partie, które sprzątała tylko jeden raz w
roku.
- Fuj! Czy kurz się rozmnaża? - mruknęła pod nosem.
Gdy pochyliła się nad odkurzaczem, by przenieść go
w inne miejsce, ktoś zapukał do drzwi.
- Królewicz z bajki! Z trzewikiem. A ja mam na sobie brudne
szorty, stary T-shirt i na pewno jestem umazana kurzem.
- To ja, Jason! Jesteś tam?
Mogłaby udawać, że jej nie ma, ale usłyszała zgrzytnięcie
klucza w zamku, więc rzuciła się do drzwi. Jeśli Daisy słusznie
podejrzewała romantyczne podteksty w przywiązaniu Jasona do
jej osoby, taki strój powinien go zniechęcić.
- Właśnie robię wiosenne porządki - wyjaśniła.
- Ale to nie jest wiosna - zauważył Jason, kierowany typowo
męską logiką.
S
R
- Wiem, ale trzeba było to zrobić. - Przecież nie będzie go
wtajemniczać w prawdziwe powody takiego heroicznego
wysiłku. - Co chciałeś?
Zbyt ostro? Uszy chłopca poczerwieniały.
- Chyba nie powinienem przychodzić - bąknął. - Rory powie-
dział, że nie wypada...
- Więc musiałeś przyjść. - Uśmiechnęła się ciepło. -Wejdz. I
mów, o co chodzi.
Uśmiechnął się półgębkiem.
-Chciałem cię prosić o przysługę. Rory mówi, że o coś
takiego nie można prosić kogoś, kogo prawie się nie zna...
ale ja cię znam, prawda? Będę jadł na górze... Chodzi tylko
o łóżko.
Zbaraniała.
- Tylko o łóżko? - powtórzyła.
- O twoje łóżko. - Zrobił się czerwony, a uszy mu płonęły. -
Nie to, w którym śpisz. O to gościnne. Bo widzisz, przyjechała
Rosemary. Rory chodził z nią potwornie długo. Będzie u nas
przez jakiś czas. A my już mamy Drusillę. Rory od dawna śpi na
kanapie w salonie, i tak się porobiło, że dla mnie zabrakło miej-
sca.
Doznała olśnienia. Mimo że jej wyobraznia zaczęła pod-
suwać komiczne obrazy z życia Rory'ego z dwoma kobietami w
ciasnym mieszkanku, uznała, że przede wszystkim ma pomyśleć
o Jasonie, który bezgranicznie speszony ciągle stoi w progu.
Chcesz nocować tutaj? Nie ma sprawy. Widzisz, jaką mam
intuicję? Dobrze, że jej posłuchałam i zrobiłam wiosenne... no,
jesienne porządki w pokoju gościnnym.
- Bardzo ci dziękuję. - Ku jej zdumieniu Jason przytulił
S
R
ją na ułamek sekundy, po czym jednym susem znalazł się na
korytarzu.
Mam dokończyć odkurzanie, przypomniała sobie. Czuła jed-
nak, że zupełnie przeszła jej ochota na sprzątanie. Zabiła ją in-
formacja o Rosemary, z którą Rory chodził potwornie długo".
Nie przejmuj się. Rory i tak nie jest do wzięcia.
Zamachnęła się rurą od odkurzacza. Rory nie jest dla ciebie,
bez względu na to, jak bardzo ci się podoba. Kopniakiem pchnę-
ła fotel na dawne miejsce. yle. Przeciągnęła go w przeciwległy
róg pokoju.
Znowu pukanie. Otworzyła błyskawicznie ze słowami:
- Szybko się spakowałeś.
- Czy zaproszenie obejmuje również mnie? Umiem spakować
się o wiele szybciej niż Jason.
Rory wyglądał na wykończonego. Do tego stopnia, że Alana
miała ochotę go przytulić, po przyjacielsku, lecz istnienie Jasona
wykluczało jakiekolwiek przyjacielskie gesty.
- Och! - wykrztusiła. Przypomniała sobie, że wygląda
koszmarnie, więc postanowiła pokryć zmieszanie gadatliwością.
- Pokój gościnny jest już wynajęty, ale można roz
stawić polowe łóżko na balkonie. W piwnicy mam jeszcze
jedną wolną klatkę. - Omiotła go spojrzeniem od stóp do
głów. - Ale mogłoby ci być w niej trochę ciasno.
Kamień spadł jej z serca, gdy Rory się uśmiechnął.
- Przyszedłem, żeby ci podziękować za Jasona. Mam
nadzieję, że nie na długo... To przeze mnie. - Wyglądał
na jeszcze bardziej skrępowanego, więc by pohamować po
wracającą chęć wzięcia go w ramiona, musiała zacisnąć dłonie
na rurze odkurzacza. - Powinienem był już na samym
początku powiedzieć Drusilli, żeby wynajęła mieszkanie, ale
S
R
tego nie zrobiłem. A teraz nie mogę odmówić Rosemary. Wpu-
ściłem ją do pokoju Jasona.
- %7łeby Drusilla nie domyśliła się, że jesteście razem?
- To pytanie samo wyrwało się jej z ust. Lecz gdy powiedziało
się a", trzeba powiedzieć b". - Czy to jest tajemnica? Jason
mówił, że jesteście ze sobą od lat. Drusilla o tym nie wie?
Milczał. Wpatrywał się w nią, jakby przemawiała do niego
po chińsku.
- W porządku. Rosemary musi gdzieś położyć swoje rzeczy,
bo ty koczujesz w salonie.
Rory nieproszony wszedł do mieszkania i opadł na fotel, któ-
ry dopiero co tam postawiła.
- Kobiety!
W tym jednym słowie było tyle nienawiści, że z ulgą przy-
pomniała sobie, że Rory nie jest do wzięcia. Mimo to inne ob-
szary jej mózgu ignorowały to embargo i aż podskakiwały z
radości.
- Ja też jestem kobietą! - Najważniejsza jest solidarność. - I ci
pomagam!
- Wcale mi nie pomagasz - jęknął. - Owszem, przyjaznisz się
z Jasonem, ale mnie doprowadzasz do szaleństwa. Wydawało
mi się, że mężczyzna, któremu wtargnęły do mieszkania dwie
kobiety, z których pierwsza w regularnych odstępach czasu pro-
ponuje mu małżeństwo, a druga przyjeżdża pewnie z zamiarem
złożenia mu takiej samej propozycji, nie może mieć żadnych
seksualnych fantazji na temat trzeciej baby. Wydawało mi się,
że tego rodzaju układ na całe życie powinien wybić mu z głowy
takie pomysły, ale nie, kochane libido Zawsze czuwa i ile razy
S
R
cię zobaczę, nawet umazaną kurzem i z włosami w strąkach,
mam ochotę zawlec cię do mojej jaskini i zrobić swoje.
Końcowe zdania tej tyrady powiedział wręcz zrzędliwym to-
nem. Mimo to Alana była tak wstrząśnięta, że stała z otwartymi
ustami. W końcu coś do niej dotarło.
- Mam strąki na głowie? Gdybyś, mądralo, przesuwał
meble, też nie miałbyś atrakcyjnej fryzury.
Popatrzył na nią zalęknionym wzrokiem.
- Tylko tyle mi powiesz? Ja ci mówię, że cię pożądam,
a ty czepiasz się włosów?
Nie czepiam się włosów, tylko nie wiem, co mam po-
wiedzieć, pomyślała. Lepiej żeby nie zauważył jej zmieszania.
Najbardziej wskazane będzie rzeczowe podejście.
- To niemożliwe - rzekła wprost, mimo że jej serce pod
powiadało, że zdecydowanie możliwe. - Tak twierdzi Daisy.
Odwróciła głowę, wsunęła kilka strąków za ucho i zawlokła
odkurzacz do przedpokoju. Czy wysprzątała wszystkie kąty?
Nieważne!
- Tak twierdzi Daisy? Co chcesz przez to powiedzieć?
Zatrzasnęła drzwi szafy, w której mieszkał odkurzacz, i przysta-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]