[ Pobierz całość w formacie PDF ]

natychmiast tego pożałowała.
T L R
Sala sądowa wyglądała jak pole bitwy. Barierka odgradzająca obrońców i oskarży-cieli od publiczności leżała wsparta o pierwszy rząd krzeseł.
Stół obrony znajdował się w czterdziestu kawałkach. Wszędzie stali policjanci z odbezpieczoną bronią.
Pośrodku tego chaosu zobaczyła Jamesa. Trochę się postarzał, włosy miał lekko przyprószone siwizną, zwłaszcza na skroniach. Wyglądał jak
polityk. Pomyślała sobie, że dzisiejsza sprawa na pewno pomoże mu w karierze. Spoglądając na skutego Armstronga, uśmiechnął się. Nic
dziwnego, że był zadowolony; trzy lata ciężkiej pracy wreszcie się opłaciły.
- Panno Donnelly, rząd Stanów Zjednoczonych dziękuje pani za cierpliwość -
oznajmił, ściskając jej dłoń. - Ja też chciałbym wyrazić wdzięczność za pani pomoc.
- Mam nadzieję, że sprawiedliwości stanie się zadość - powiedziała Rosebud, czując ciepło bijące z jego ręki. Wiedziała, że James nigdy jej nie
kochał, ale darzył ją ogromną sympatią. - Dotrzymałam słowa. Czy mogę liczyć, że pan też dotrzyma, panie Carlson?
- Materiał był w sieci niecałą minutę. Potem osobiście go usunąłem. Nikt nic nie widział.
Rosebud odetchnęła z ulgą.
- I nie zobaczy?
- Przysięgam. - Uścisnął ponownie jej dłoń, po czym starając się nie okazywać zazdrości, zerknął na Dana.
Rosebud również na niego spojrzała. Dan postąpił krok naprzód i władczym ge-stem objął ją w pasie.
- Czy zna pan Dana Armstronga? - spytała Jamesa.
- Rozmawialiśmy przez telefon. - Mężczyzni wymienili uścisk dłoni. - Panie Armstrong, Departament Sprawiedliwości ma wobec pana dług
wdzięczności.
Długo mierzyli się wzrokiem, jakby jeden drugiemu chciał coś pokazać. Mężczyz-
ni, pomyślała Rosebud z politowaniem. Mimo to zrobiło się jej przyjemnie.
- To twoja sprawka? - spytał Cecil, dysząc z oburzenia.
Tak, odniosła triumf, ale drogo ją to kosztowało: Tanner nie żył, a ona miała trzy lata wyjęte z życia. Sprawiedliwość zwyciężyła. I co teraz?
T L R
- Mieliśmy dżentelmeńską umowę, Carlson - rzekł Dan, obejmując ją mocniej.
- Może pan być spokojny, Armstrong.
Mężczyzni ponownie wymienili uścisk dłoni. Twarz Cecila stała się purpurowa.
- Będziemy panu jeszcze potrzebni?
- Nie, mamy już skrzynkę.
- Zdrajca! - ryknął Cecil.
Rosebud zrozumiała, jak bardzo skrzywdziła Dana. Jak, skupiona na sobie, zle go oceniła. Dan jej nie wrobił. Tak jak obiecał, cały czas trzymał
się planu.
- Jak można się z panem skontaktować? - spytał James, który również nie zwracał
uwagi na Cecila.
Dan wyjął z portfela wizytówkę, a raczej dwie.
- Na pierwszej jest numer mojej komórki. Na drugiej numer domowy mojej matki, Betty Armstrong. Rosebud i ja spędzimy u niej kilka dni.
- Co takiego? - zdziwiła się.
Przecież jego matka mieszka w Teksasie.
Dan wyszczerzył w uśmiechu zęby.
- Obiecałem mamie, że nie ożenię się z tobą, dopóki cię jej nie przestawię, więc trzeba jechać jak najszybciej. - Popatrzył na Jamesa. - Możemy?
Rosebud zakręciło się w głowie. Dan chce przedstawić ją matce i poślubić!
James zmierzył ich oboje uważnym wzrokiem.
- Panno Donnelly, nie będziemy wnosić oskarżenia przeciwko Danowi Armstrongowi. Wierzymy, że był nieświadomy nielegalnych poczynań
Cecila Armstronga.
Rosebud milczała oszołomiona. Dan nie wiedział o zdjęciach, nie miał nic wspólnego z nagraniem. W dodatku chciał się z nią ożenić.
- Panno Donnelly - James ponownie zabrał głos. - Chce pani jechać do Teksasu?
Wszyscy zamilkli, nawet Cecil zamknął usta. Miała wrażenie, jakby cały świat czekał na jej odpowiedz.
- Jedz ze mną - szepnął Dan. - Ty i ja. Rosebud i Dan. Niczego więcej nie pragnę.
Zacisnęła powieki i wzięła głęboki oddech. W nozdrza uderzył ją zapach drzewa
T L R
sandałowego. Przyłożyła dłoń do piersi Dana. Czuła, jak bije mu serce. Dan i Rosebud.
Ona również niczego więcej nie pragnęła.
- Panie Carlson, gdyby mnie pan potrzebował, proszę szukać mnie w Teksasie.
EPILOG
W grudniu Shane Thrasher został oskarżony między innymi o zabójstwo Tannera Donnelly'ego i skazany na dwadzieścia pięć lat więzienia, z
możliwością zwolnienia warunkowego. Złożył szczegółowe zeznania na temat zleceń, jakie w ciągu ostatnich lat wykonywał na żądanie Cecila
Armstronga.
Niemal rok pózniej Cecil został skazany na karę trzydziestu pięciu lat, bez możliwości zwolnienia warunkowego. Zważywszy, że miał
siedemdziesiąt trzy lata, oznaczało to wyrok dożywotni. Rewizja jego ksiąg rachunkowych wykazała, że sprzeniewierzył
miliony dolarów z majątku Armstrong Holdings.
Jedyną osobą z rodziny obecną w sądzie była Betty Armstrong. Słuchała ogłoszenia wyroku, trzymając za rękę Emily Mankiller. Obie kobiety
wyprowadził z sali Thomas Yellow Bird; żadna nie chciała rozmawiać z tłumem dziennikarzy czekających na zewnątrz.
Dan Armstrong stawiał się w sądzie wyłącznie na wezwanie. Był bardzo zajęty.
Swój czas dzielił między Armstrong Petroleum w Wichita Falls w Teksasie i Armstrong Hydro w Sioux Falls w Dakocie Południowej. W chwili
ogłaszania wyroku nadzorował
budowę zapory z elektrownią przepływową na rzece Dakota, piętnaście kilometrów na
T L R
południe od rezerwatu. Współwłaścicielem zapory było plemię Lakotów, członkowie plemienia stanowili też połowę ekipy budowlanej.
Rosebud skupiła się na walce o prawa Indian. Była pierwszą kobietą z plemienia, która wygrała sprawę w Sądzie Najwyższym. Po tym
zwycięstwie, o którym głośno było w całych Stanach, na polecenie lekarza przystopowała z pracą. W dniu, kiedy Cecila za-bierano z sądu,
siedziała w pokoju dziecięcym w domu, z którego rozciągał się widok na rzekę Dakota, i kończyła szyć kołderkę dla małego Tannera. Kołderka
Lewisa leżała już w kołysce. Bała się, że nie zdąży, bo blizniacy, którzy mieli się urodzić za dwa tygodnie, strasznie kopali, ale na szczęście
zdążyła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl