[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Pustym, i czekam.
- Twe oczekiwanie kresu bliskie.
- To znaczy? - podniósł się.
- Statek. Zbli\a się do portu.
Rycerz wstał. Oparł się o wilgotny pień drzewa. Patrzył na rosłego, brodatego sługę, który nie
przestawał mówić ochrypłymi słowy z barbarzyńskim akcentem:
- Gnany wiatrem przybywa jak czarny łabędz. Powraca.
- Czarny, mówisz? Czarny?
- śagle są czarne, Lordzie Tristramie.
- Kłamiesz.
- Chcesz się przekonać? Chcesz ujrzeć to na własne oczy? Spójrz zatem!
Wskazał dłonią.
Ziemia zadr\ała, mur runął. Chmura kurzu podniosła się i opadła. z miejsca, gdzie stali,
widzieć mogli statek wpływający do portu na skrzydłach nocy.
- Kłamałeś! Są białe!
Pierwsze promienie wschodu tańczyły na lustrze wody. śagle rzucały cień.
- Nie, głupcze. Czarne! Muszą być czarne!
- Białe! Białe! Izoldo, dotrzymałaś słowa! Wróciłaś! Zaczął biec w stronę portu.
- Wracaj! Jesteś ranny! Jesteś chory! Zatrzymaj się... śagle były białe, opromienione słońcem,
które wisiało jak czerwony guzik, który sługa dotknął szybkim ruchem ręki. Noc zapadła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl