[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chciała tego przyznać. Z ufnością poddawała się obezwładniającej
rozkoszy.
- W porządku? - zapytał cicho, niemal nie odrywając od niej ust.
Nie odpowiedziała słowami, ale mocniej przywarła do niego, po-
głębiła pocałunek. Kiedy zauważył jej pożądanie, poczuł, że traci nad
sobą kontrolę. Całował namiętnie, zachłannie, z dzikim nienasyce-
niem. Ta aktywność była wzajemna, ponieważ Julia też przestała się
kontrolować.
Głaskała jego owłosione ręce. Dotykała miękkiej tkaniny koszuli,
pod którą mogła wyczuć naprężone mięśnie, słyszała szybki rytm ser-
ca.
Ryan całował małżowinę ucha, szyję. Wyszeptał jej imię. Fale
rozkoszy przebiegały przez jej ciało. Wsunął dłoń pod bluzkę. Dotknął
brodawki, nabrzmiałej z podniecenia, czekającej na spełnienie.
Teraz on wyszeptał jej imię. Energicznie rozpinał guziki bluzki.
Odrzucił daleko, aż za stół, barwną miękką tkaninę. Ona w szale unie-
sienia mocowała się z jego koszulą, która już po chwili poniewierała
się porzucona na podłodze. Odpiął plastikową sprzączkę od stanika,
ściągnął ramiączka.
Smakował każdy odkryty kawałeczek jej ciała, całował, ssał,
gryzł...
Jej ciało płonęło ogniem pożądania. Chciała zabrać Ryana do sy-
pialni na górę, tam było intymniej, wygodniej. Pragnęła, żeby rozebrał
ją do naga. siłą wciągnął do łóżka.
R
L
Otworzyła oczy.
Nagle zobaczyła nad sobą... Kelly. Nieduży kolorowy portrecik, w
rzezbionej drewnianej ramce, zrobiony kilka lat temu, wisiał dokład-
nie na wprost oczu. Sugestia była tak silna, że Julia zadrżała. Poczuła,
jakby uderzyła z całej siły w twardą kamienną ścianę.
- Ryan... - wymamrotała, próbując uciszyć łomoczące serce. - Pro-
szę - szepnęła rozpaczliwie.
Nie zwracał uwagi na jej słowa, które nawet jeszcze bardziej roz-
budziły jego żądzę. Patrzyła na niego teraz już zupełnie przytomnie,
oczami szeroko otwartymi ze strachu. Chciała, żeby natychmiast
przerwał grę. Nie rozumiała, jak mogła zgodzić się na coś takiego, dać
się ponieść namiętności, jakby życie niczego jej nie nauczyło. Jakby
nie dość cierpień doświadczyła. Przecież to był tylko seks, to do ni-
czego nie prowadziło. Chciał ją wykorzystać, tak samo jak ojciec
Kelty. Przyjemność natury fizycznej, bez żadnych konsekwencji, bez
zobowiązań. Mimo wieku, mimo przeżytych doświadczeń, dała się po
raz kolejny nabrać. I jeszcze miała zamiar zaproponować mu pójście
na górę do sypialni...
W jaki sposób udało mu się zaskarbić jej zaufanie? Po prostu po-
prosił, żeby mu zaufała, a ona, naiwna i głupia, od razu wyraziła zgo-
dę. Wiele lat temu ojciec Kelly mówił o miłości, co oznaczało znacz-
nie więcej niż zaufanie.
Wmówiła w siebie, że łączy ich szczególny rodzaj więzi emocjo-
nalnej. To była tylko jej wyobraznia, on wcale nie musiał odczuwać
tego samego. Za każdym razem, nawet za pierwszym razem w wan-
nie, gdy prawie się jeszcze nie znali, kiedy dawała się ponieść fanta-
zjom, łudziła się, że on właśnie w tej samej chwili odczuwa coś po-
dobnego. Przecież już powiedział, że co prawda rzeczy nie wyjaśnione
istnieją, lecz to, o co ona pyta, jest tylko grą wyobrazni.
Wierzyła, że ich związek ma charakter nadprzyrodzony, zaufała
Ryanowi. gloryfikowała go, był dla niej ogromnym autorytetem.
Wszystko to można uznać za efekt wzmożonej wyobrazni, życia złu-
dzeniami, lektury książek o miłości. Niektóre rzeczy zdarzają się tylko
R
L
w świecie fikcji, której nie wolno mieszać z rzeczywistością. Wszak
to, co teraz robią, to tylko seks, najprostsza forma fizycznego związku
pomiędzy mężczyzną i kobietą. Poczuła się skrępowana nagością.
Musiała przerwać ten koszmar.
Odepchnęła go z całej sity.
Podniósł na nią wzrok. Jego oczy błyszczały pożądaniem. Oddy-
chał głośno, pragnął przyciągnąć ją znowu do siebie. Kochała jego
silne, dobrze umięśnione ręce. Gdyby to zrobił, uległaby mu.
- Przestań, proszę - powiedziała zdecydowanie i głośno.
Ogarnęło ją poczucie winy. On patrzył na nią z goryczą i z rozcza-
rowaniem. Chciała go pocieszyć, znowu gotowa była zgodzić się na
wszystko. Zadała mu ból.
Uszczypnęła się w wierzch dłoni. Za nic w świecie nie może zgo-
dzić się na seks. Tu nie chodziło o jedną chwilę, nie o to, by zatracić
się w pożądaniu. Liczyła się odpowiedzialność za całe życie, świado-
mość konsekwencji. Nawet jeżeli prawdziwa miłość istniała tylko w
krainie baśni, a szczęśliwe pełne rodziny były jedynie literacką fikcją.
Pewne ideały musiały zostać ocalone, choćby na pozór nie miały
większego sensu.
Poza tym była jeszcze Kelly i może właśnie dla niej powinnam być
wierna tym ideałom, pomyślała Julia. A prawdziwa miłość składa się
na pewno z czegoś więcej niż seks i może się zdarzyć, że dla Kelly los
okaże się łaskawszy, może będzie jej dane przeżyć uczucie jak z bajki.
- Nie mogę tego zrobić - szepnęła z rozpaczą. - Widzisz... Kelly
mogłaby... ja nie powinnam... - Nie potrafiła wyrazić słowami swoich
uczuć.
- Przecież powiedziałaś, że Kelly wyszła na cały wieczór.
Mogła wyczytać z jego twarzy rozczarowanie. Czuła się winna,
pragnęła dać mu szczęście, zamiast tego sprawiła przykrość. Niestety,
nie miała wyjścia.
- Chodzi mi o coś zupełnie innego - powiedziała Julia. -Spróbuj
mnie zrozumieć, Ryan. Od pewnego czasu tłumaczę jej, że czysty seks
R
L
nie powinien być celem samym w sobie. Staram się odciągnąć ją od
tych spraw. Czuję się odpowiedzialna za jej przyszłość.
- Czysty seks - powtórzył bez przekonania. Zamyślił się głęboko.
Wyglądał jak człowiek, którego coś dręczy. I znowu chciała pocieszyć
go, przytulić.
Przysiadła na piętach, rozglądając się nerwowo za swoją bluzką.
Jak mogło dojść do tego, że prawie mu się oddała bez słowa protestu?
Czuła się skrępowana nagością, nadmiernie wyeksponowana.
- Poczekaj. - Ryan wyciągnął ku niej rękę.
yrenice Julii rozszerzyły się ze strachu. Mężczyzna był mocno za-
gniewany, widziała zaciśniętą szczękę, oczy rzucające gniewne błyski.
Oskarżał ją. Jego zdaniem popełniła coś niewybaczalnego. Wiedziała,
że ich znajomość została zakończona, definitywnie i nieodwołalnie.
Odwróciła się od niego, wreszcie jej palce chwyciły bluzkę. Czuła
na sobie jego wzrok. Instynktownie zakryła piersi. Nadal dosięgał ją
magnetyzm ciała. Nie patrząc na niego, wywinęła rękawy na prawą
stronę. Podniosła z dywanu stanik, wzięła do ręki. Nie miała zamiaru
w tej chwili mocować się z plastikowym zameczkiem ani tym bardziej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl