[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mu przygotować umowę, która będzie do przyjęcia dla nas
obojga. Wszystko, czego od ciebie potrzebujÄ™, to twojego
dokładnego adresu w Oksfordzie, ty zaś do końca pobytu
w Manor masz już tylko zadbać o to, żeby twoja siostra do­
brze się bawiła.
Tego samego przedpołudnia, tylko nieco pózniej,
Annis natknęła siÄ™ na wicehrabiego w galerii obra­
zów. Stał wpatrzony w ten sam portret starego lorda
Greythorpea, który przed paroma dniami przykuł jej
uwagÄ™. Z wyrazu jego zamyÅ›lonej twarzy raczej trud­
no było odgadnąć, co działo się w jego głowie. Aatwiej
natomiast można było wskazać kierunek, w jakim zmie-
148
rzaÅ‚, gdyż miaÅ‚ na sobie strój do konnej jazdy. Zapew­
ne zatrzymał się tylko na moment w drodze do swoich
prywatnych apartamentów w zachodnim skrzydle, gdzie
zamierzał przebrać się przed lunchem.
Był tak zajęty kontemplacją portretu zmarłego ojca, że
nie zauważył Annis, która postanowiła wykorzystać okazję,
by lepiej mu się przyjrzeć.
O tym, że nie jest w klasycznym sensie przystojny, zde­
cydowaÅ‚a już wtedy, kiedy go po raz pierwszy zobaczy­
ła, i nawet coraz większy szacunek, jakim go darzyła, nie
wpłynął na zmianę tej opinii.
W najlepszym wypadku można by go nazwać męskim
lub pociągającym, bezdyskusyjny jednak pozostawał fakt,
iż natura pobÅ‚ogosÅ‚awiÅ‚a go znakomitÄ… sylwetkÄ…, co uwy­
puklał jeszcze jego strój. Szewcowi trudno byłoby znalezć
parÄ™ bardziej muskularnych nóg, na których mógÅ‚by zade­
monstrować swoje wyroby, każdy zaÅ› mistrz krawiecki byÅ‚­
by dumny, mogąc oglądać owoce swojej pracy udrapowane
na tak okazaÅ‚ych ramionach. PodchodzÄ…c bliżej, Annis po­
myślała, że kobieta, na której wicehrabia Greythorpe już na
pierwszy rzut oka nie zrobiłby wrażenia, musiałaby mieć
bardzo słaby wzrok albo nie być przy zdrowych zmysłach.
- Och, Annis, moja droga! - wykrzyknÄ…Å‚ na jej widok.
- Jak to dobrze, że ciÄ™ widzÄ™! - WyjÄ…Å‚ zza klapy list, któ­
ry odebrał tego ranka na poczcie. - Oto dowód, że notuję
w pamięci to, co mówisz - dorzucił, wręczając jej kopertę,
niewÄ…tpliwie zaadresowanÄ… eleganckim pismem lady Pel-
ham. - Jak widzisz, wybrałem się w interesach do miasta
dzisiaj, a nie, zgodnie ze swoim zwyczajem, we wtorek.
149
- SÄ…dzÄ…c po twoim radosnym humorze, nie byÅ‚o już żad­
nych dalszych zamachów na twoje zacne życie.
- Nie wiem, czy aż tak zacne, ale nie byÅ‚o. - Nagle spo­
ważniał. - Wyznam ci, że po tamtym incydencie coś się
zmieniło. Tak wiele razy pokonywałem tę drogę, czując się,
jakbym przemierzaÅ‚ wÅ‚asne wÅ‚oÅ›ci, wszak to moje rodzin­
ne strony, lecz dzisiaj czujnie rozglÄ…daÅ‚em siÄ™ wokół, wy­
patrując podstępnego wroga. Cały czas też zachodziłem
w głowę, co ja takiego mogłem zrobić, by wzbudzić w kimś
nienawiść tak wielkÄ…, że aż gotów jest dybać na moje ży­
cie. Nic takiego nie przychodzi mi jednak do głowy, Annis,
mój drogi aniele.
Wpatrzona w portret tuż przed sobą, udała, że nie słyszy
tych czułych słówek.
- Nie możesz jednak powiedzieć tego samego o swoim
ojcu, prawda? Musiałeś przecież zadać sobie to pytanie. No
wiesz, grzechy ojców...
- Owszem, brałem pod uwagę taką ewentualność. Rzecz
w tym, że w miarę upływu lat coraz bardziej oddalaliśmy
się od siebie, aż wreszcie staliśmy się sobie całkiem obcy,
prawie nic więc nie wiem o jego życiu prócz tego, że miał
niewielu przyjaciół i że z wiekiem staÅ‚ siÄ™ zgorzkniaÅ‚ym, cy­
nicznym odludkiem. Muszę jednak dodać na jego obronę,
że nigdy nie sÅ‚yszaÅ‚em o niczym, co mogÅ‚oby go skompro­
mitować. No, z jednym wyjątkiem... Można mu bowiem,
mając ku temu podstawy, zarzucić, że udzielił komuś złej
porady. - Mówiąc to, czuł na sobie wzrok Annis. - Nie da
się ukryć, że mój ojciec miał wiele wad, lecz jeśli chodzi
o wyczucie w interesach, był najlepszy. Prawdziwy król Mi-
150
das, czegokolwiek tknął, zamieniało się w złoto. Ciułanie
drobnej fortuny przy karcianym stoliku nigdy go nie inte­
resowaÅ‚o, ale podejmowanie wielkich, ryzykownych inwe­
stycji, zdecydowanie tak. Zrozumiałe, że jego nieomylność
w interesach zyskaÅ‚a mu powszechne uznanie i ludzie sta­
rali się zabiegać o jego porady. O ile mi jednak wiadomo,
odmawiał konsultacji nawet członkom najbliższej rodziny,
choć nie zawsze udawaÅ‚o mu siÄ™ wymigać, jednak po pew­
nym zdarzeniu zaczął unikać tego jak ognia. Rada, której
udzieliÅ‚, okazaÅ‚a siÄ™ nietrafna. Jestem gotów dać za to gÅ‚o­
wę, że działał w dobrej wierze. Po pierwsze nigdy by się nie
posunÄ…Å‚ do celowo zÅ‚ych sugestii, a po wtóre doradzaÅ‚ na­
szemu najbliższemu sÄ…siadowi. Lord Fanhope, jak wielu in­
nych, uwierzyÅ‚ bezkrytycznie w nieomylność ojca i popeÅ‚­
nił ten błąd, iż zaciągnął olbrzymią pożyczkę w nadziei, że
inwestycja szybko się zwróci. Warto dodać, że ojciec także
chciaÅ‚ zainwestować w to przedsiÄ™wziÄ™cie, jednak znacz­
nie mniej i wÅ‚asne fundusze, nie zaÅ› oprocentowany kre­
dyt. A reszta to już zrządzenie losu. Otóż kilka dni przed
podpisaniem papierów ojciec dowiedziaÅ‚ siÄ™, że jego przy­
jaciel z uniwersytetu trafił do więzienia za długi. - Lord
uśmiechnął się gorzko. - Choć może to zabrzmi dziwnie,
ale mój ojciec bywaÅ‚ czasami zdolny do altruistycznych ge­
stów, przynajmniej w tych wcześniejszych latach, zanim
staÅ‚ siÄ™ skwaÅ›niaÅ‚ym do cna malkontentem. PieniÄ…dze, któ­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl