[ Pobierz całość w formacie PDF ]
objął wpół, prawie ją niosąc.
Jej nogi poruszały się powoli. Wymagało to od niej niezmiernego
wysiłku, stawianie jednej stopy dokładnie przed drugą. Wiedziała, że gdyby
ją puścił, klapnęłaby na podłogę, wiotka jak szmaciana lalka.
Z dywanika przed kominkiem podniósł się Sam, ziewając.
Co z ciebie za stróż? powiedział Leon surowo, gdy pies zaczął
kręcić się wokół nich, trzepiąc ogonem po jej nogach. Wszystko
przespałeś.
Sam lizał dłoń Polly, jak gdyby przepraszając. Chciała się uśmiechnąć,
ale twarz odmówiła jej posłuszeństwa. Czy jeszcze kiedyś będzie mogła się
śmiać, jeśli te szalone błyski barw i strachu nadal będą falować w jej
głowie?
Siedziała teraz na miękkiej, wygodnej kanapie. Obok niej Leon,
trzymając ją za ręce, próbował odwrócić ją w swoją stronę.
Spójrz na mnie, Polly mówił usilnie. Uniosła ciężkie powieki i
spojrzała mu w oczy.
Grzeczna dziewczynka powiedział, po czym spokojnie mówił
dalej: Nie ma czego się bać. Przeszłaś szok. Przywołał on wspomnienia,
które starałaś się tłumić przez większość życia.
Przełknęła ślinę.
Nie... nie... ja nie... chrypiała.
Daj spokój, Polly. Czuła ciepły i silny uścisk na swoich rękach.
Przestań zaprzeczać, że to się zdarzyło. Zbyt długo dusiłaś w sobie to
wszystko. Nie mówiłaś nic nawet ciotce Hester. Tak rozmawiałem z nią
RS
92
kilka razy. I powiedziała, że nigdy się nikomu nie zwierzałaś z tego, co
widziałaś. Ani lekarzom, ani przyjaciołom, ani jej.
Polly próbowała wyrwać ręce z jego uścisku, ale jego palce mocno wpiły
się w jej dłonie.
Nic... nie ma nic do mówienia...
Czy nie rozumiesz, że tylko pogarszasz stan rzeczy? Jeśli nadal
będziesz udawać, nadal tłumić w sobie ten strach, nigdy się od niego nie
uwolnisz. Ogień w kominku rzucał na jego twarz migocące refleksy i
rozpalał w jego oczach płomień, który dotykał drżących głębi jej lęku.
Nie możesz wciąż tak żyć, połową życia wyszeptał.
Ja nie...
Miałaś osiem lat tej wiosny, kiedy pojechałaś odwiedzić swych
rodziców. Jego głos był nieubłagany, okrutny. Pracowali przy
wykopaliskach w Północnej Afryce. Były tam góry i odizolowana dolina.
Pamiętasz to, prawda? Tę suchą, piaszczystą dolinę i łańcuch wypalonych
gór. Pamiętasz tę pustkę, tę izolację. Opowiedz mi, jak to było. Opowiedz,
co widziałaś. Opowiedz o twoich rodzicach.
Gdy mówiła, obrazy przewijały się w jej głowie. Była tam: silna, mała
dziewczynka w niebieskich szortach, z niebieskimi kokardami w
warkoczach. Ojciec trzymał ją za rękę i uśmiechał się. Czuła wielką radość.
Matka...
Moja... matka głos Polly był niski i chrapliwy. Pamiętam, jak...
jak jej włosy wyglądały w blasku słońca.
Tak?
Były kasztanowo-złote, jak u ciotki Hester. Były długie i
rozpuszczone. Wydawały się zatrzymywać światło słońca. Uważałam je za
takie piękne. Chciałam, żeby moje też były takie... głos jej się załamał.
Mów dalej powiedział cicho.
Kochali się, ona i ojciec. Ci ludzie... Urwała. Nie mogę. Nie
mogę wyszeptała.
Było ich dwóch, wynajętych do pomocy przy kopaniu. Niezle się
podchmielili i naszprycowali, a potem oszaleli.
Przestań! Proszę, przestań! błagała.
Leon puścił jej ręce, ujął ją za ramiona i mocno potrząsnął.
Polly, mów dalej! Powiedz mi, co widziałaś tamtej nocy w
bungalowie.
RS
93
Nie mogła oderwać wzroku od jego oczu.
Nie zmuszaj mnie do tego, Leon.
To dla twego dobra, kochanie powiedział, tym razem łagodnie.
Rozluznił uścisk na ramionach. Przesunął palce na jej szyje, dotknął skraju
twarzy z delikatnością motyla, odsunął z policzka kosmyk włosów.
Może to właśnie delikatność jego dotyku ostatecznie skruszyła tamę jej
samokontroli, pozwalając, by potok tłumionych dotychczas emocji zmiótł
ostatnie ślady bariery, za którą tak długo się chroniła.
Zaczęła wylewać z siebie tę historię. Jej umysł biegł naprzód, wyciągając
na światło dzienne obrazy, które przez lata odpychała od siebie;
[ Pobierz całość w formacie PDF ]