[ Pobierz całość w formacie PDF ]
o czyminnym.
Sam trącił go nosem, po czym usiadł i wlepił weń
wierny wzrok.
Matt pogłaskał gopo łbie.
Samzaczął radośnie merdać ogonem.
- Chodzmy zadzwonić do szeryfa - powiedział
Matt z uśmiechem, przypominającym raczej grymas.
Wieczorystałysię dla niegoistną udręką. Dzisiejszy
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
nie różnił się pod tym względem od poprzednich.
Przed chwilą wyszedł od niego szeryf, obiecawszy
przesłuchać Billy'ego, zwłaszcza że został przyłapany
w pobliżu terenu Matta kiedy indziej.
Matt wziął prysznic, ubrał się, po czymposzedł do
kuchni. Nie miał jednak wcale apetytu.
Odczuwał głód, którego nie mogła zaspokoić żadna
ilość jedzenia. Gdziekolwiek skierował swe kroki,
widział Brittany. To samo działo się z nim w lesie.
Majaczyła mu przed oczyma w najbardziej nieod-
powiednich momentach, sprawiając, że popełniał błędy.
Wciągnął głęboko powietrze. Serce mu krwawiło.
Miał wrażenie, że wszędzie unosi się zapach perfum
Brittany - czyżby przesiąkła nimi jego skóra? Na
ustach czuł dotyk jej miękkich, gorących warg.
W jednej chwili jego dłonie zrobiły się mokre od
potu, cierpienie stało się trudne do zniesienia.
Musi wziąć się w garść. Ostatecznie to on sam ją
stąd odesłał. Powinien być przygotowany na to, że
przeżyje wstrząs. Okazało się, że nie był. Został
zraniony tak mocno, że groził mu kompletny rozpad.
Wyjął z lodówki butelkę piwa. Wiedział, że alkohol
nie rozwiąże jego problemów i aż do dzisiejszego
wieczora nie uciekał się do tego środka.
Dzisiejsza noc zapowiadała się na prawdziwe piekło,
może nawet na najgorszą noc w jego życiu. A miał
już wiele fatalnych. Nie zliczyłby, ile razy budził się,
myśląc, że Brittany leży obok niego i wyciągnąwszy
rękę, dotykał pustego prześcieradła.
Pociągnął znów zdrowy łyk piwa. Skręcał się
z tęsknoty na myśl o Brittany. Pragnął jej dotykać,
być w niej, słyszeć jej jęki, okrzyki. Ale przede
wszystkim brakowało mu jej śmiechu, jej krzątaniny
po domu, jej ostrego języczka.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Gdyby inaczej pokierował ich sprawami! Gdyby
od samego początku nie oczekiwał od niej zbyt wiele!
I od siebie również. Po śmierci dziecka coś w nim
pękło i odtąd nic już nie było takie samo.
Był pewien, że Brittany żałuje, iż za niego wyszła.
Myślał też, że wyświadcza jej przysługę, odsyłając ją
do domu. Nigdy nie należała do jego świata. Wiedział
o tym od chwili, gdy po raz pierwszy przekroczyła
jego progi. Była niczym droga egzotyczna roślina
cieplarniana, którą wyrwano z korzeniami i posadzono
na pustyni.
Zaczęła usychać na jego oczach. Nie mógł na to
pozwolić.
A może postąpił w nie przemyślany sposób? Może
była zrobiona z wytrzymalszego materiału, niż mu się
wydawało?
Czy to on okazał się człowiekiemsłabym? Tchórzem,
obawiającymsię dzielenia uczuć z drugą osobą? Nie,
do cholery! Nie jest tchórzem. Pragnie mieć dom
i rodzinę. Ale wyłącznie z Brittany.
A więc udowodnij to!", podpowiadał mu głos
wewnętrzny. Zabieraj się stąd, jedz do niej, powiedz
jej, że ją kochasz i bez niej twoje życie jest diabła
warte. Powiedz jej to, nawet gdybyś musiał błagać na
kolanach.
Serce ścisnęło mu się z obawy, nie mógł złapać
tchu. Niezależnie od rezultatu, nie wytrzyma z samym
sobą, jeśli nie spróbuje.
Wgłowie mu huczało. Musi o świcie przygotować
ładunek drewna dla fabryki papieru. Gdy tylko
skończy, natychmiast wyruszy do Tyler. Do Brit-
tany.
Brittanypochyliła się nadsedesemi pozbyła się
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
całej zawartości żołądka. Następnie wstała, czując się
znacznie lepiej, choć była bardzo słaba.
Wirus. Albo złamane serce. Nie była pewna, co jest
przyczyną. Wiedziała, że nie jest w ciąży, ponieważ
wczoraj zaczął jej się okres. Złożyła to więc na karb
złamanego serca. Smutek może sprawić, że wywraca
człowieka na nice.
Poronienie było tego dowodem. Tymrazemchodziło
o Matta i doświadczyła tego ponownie. Jej oczy
napełniły się łzami. Otarła je wierzchem dłoni. Jeśli
zacznie płakać, nie będzie mogła przestać.
Umyła zęby i poprawiła makijaż, po czym weszła
do swego gabinetu. Wade, przysiadłszy na brzegu jej
biurka, przeglądał trzymane w ręku papiery.
Spojrzał na nią.
- Mój Boże, wyglądasz okropnie - powiedziała
zimno Brittany.
- Och, do licha, Brittany, daruj sobie tę złośliwość.
Nie możemy wszyscy cierpieć, dlatego że ty i Matt...
- To cios poniżej pasa i dobrze o tym wiesz.
- Brittany rzuciła mu piorunujące spojrzenie.
- Masz rację - przyznał niechętnie Wade, spusz-
czając wzrok. - Możesz wierzyć albo nie, ale nie
przyszedłemtutaj, by się z tobą kłócić.
- Po co więc przyszedłeś? - Kompletnie wyczerpana,
Brittany usiadła przy biurku.
- Chciałemci powiedzieć komplement.
- Mówisz serio?
- Tak, choć muszę przyznać, że sprawiłaś mi
cholerną niespodziankę.
- Powiedz mi, czymcię tak zadziwiłam? - Brittany
było właściwie wszystko jedno. Miała uczucie, że za
chwilę głowa jej pęknie. Ale to niepodobne do Wade'a
dobrze o niej myśleć, a co dopiero mówić,
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Swoją pracą. Odwaliłaś naprawdę wspaniały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]