[ Pobierz całość w formacie PDF ]

S
R
rzała na niego z uznaniem. - Masz świetne podejście
do dzieci.
- Byłoby bardzo niedobrze, gdyby odesłała dzieci
do Polski - odparł z przejęciem. - Dzieci powinny się
wychowywać z własnymi rodzicami.
- Twoja matka zmarła, kiedy byłeś mały, prawda?
- Tak. Ojciec starał się, jak mógł, ale był bardzo
zajęty pracą. Przez wiele lat wakacje spędzałem
u wujostwa, którzy nie lubili dzieci - wyjaśnił z nutą
goryczy w głosie.
- Współczuję ci -rzekła Victoria. Przyszło jej do
głowy, że Connor musiał wcześnie nauczyć się da-
wać sobie radę, co mogło tłumaczyć, dlaczego bywał
za młodu agresywny i nieprzyjemny.
- Ach, to dawne dzieje. - Lekceważąco wzruszył
ramionami. - Zapomnijmy na razie o kłopotach ro-
dziny Gelevskich. Cieszmy się piękną pogodą.
- Masz rację - przyznała Victoria. Też uważała,
że lekarz nie powinien się zbytnio angażować w oso-
biste sprawy swoich pacjentów.
Doszli na skraj pola, skąd otwierał się rozległy
widok na wijÄ…cÄ… siÄ™ w dole za lasem rzekÄ™.
- Zejdzmy nad rzekÄ™, sprawdzimy, ile czasu za-
bierze biegaczom jedno okrążenie - zaproponował
Connor. - Jeśli dobrze pamiętam, kawałek dalej, na
zakręcie rzeki, powinien być wodospad. Na moje oko
trasÄ™ przez las i pole, nad wodospadem i z powrotem
przeciętny biegacz mógłby pokonać w jakieś czter-
dziestu minut.
- Na śmierć zapomniałam o kładce nad wodo-
spadem. Ktoś mógłby się pośliznąć - zaniepokoiła
siÄ™ Victoria.
S
R
- ParÄ™ lat temu zbudowano solidnÄ… barierÄ™, ale na
wszelki wypadek trzeba to sprawdzić.
Weszli do lasu, poprzedzani przez uganiajÄ…cego siÄ™
za wiewiórkami Buttonsa. W miarę jak posuwali się
do przodu, szum wodospadu stawał się coraz głośniej-
szy. Po chwili wyszli z lasu i ich oczom ukazał się
imponujący widok potężnych mas wody spadających
z hukiem z wysokości dobrych siedmiu metrów.
- Bariera wygląda solidnie. - Connor musiał wy-
silić głos, by przekrzyczeć huk wody. - Szkoda, że jej,
nie było za czasów Daniela.
- Jakiego Daniela?
- Nie znasz tej historii? Nie słyszałaś legendy
o Danielu, który biegnąc do swej ukochanej, chciał
przeskoczyć rzekę, ale pośliznął się i utonął w wodo-
spadzie? Uciekał z domu, ponieważ ojciec chciał go
zmusić do poślubienia innej.
- Biedny Daniel - westchnęła Victoria.
- Spróbowałabyś takiego skoku, żeby połączyć się
z ukochanym? Czy raczej od razu byÅ› z niego zrezyg-
nowała?
- Nie wiem. Może poszukałabym kładki.
Connor roześmiał się.
- Bardzo praktyczne podejście, choć mało roman-
tyczne. Uważasz, że miłość nie jest warta ryzyka?
- zapytał Connor.
- Raz już je podjęłam... z marnym skutkiem. -
Powiodła spojrzeniem po spienionych kaskadach roz-
pryskującej się na skałach wody. - Nie będę więcej
ryzykować.
Connor był w zasadzie podobnego zdania, pomyś-
lał jednak, że jest w takim podejściu nadmierne ase-
S
R
kuranctwo. TrochÄ™ tak, jakby po zjedzeniu jednej
niesmacznej potrawy całkowicie odmówić jedzenia.
- Ale czy nie szkoda z powodu jednej pomyłki
rezygnować z pełni życia? - powiedział, podchodząc
bliżej i spoglądając jej w oczy.
Victoria stała oparta o pień drzewa, nieco jeszcze
zdyszana po szybkim marszu. Spojrzenie Connora
sprawiło, że poczuła miłe, choć niechciane, podnie-
cenie. I radość z jego fizycznej bliskości.
Connor też musiał wyczuć to nagłe napięcie, bo
cofnął się i zamilkł na długą chwilę.
Po paru sekundach zapytał łagodnie:
- Powiedz, dlaczego się rozwiodłaś. Czym twój
mąż tak cię zranił? - Przez chwilę uważnie jej się
przypatrywał. - Tylko nie mów, że znalazł sobie
inną, bo nigdy nie uwierzę, żeby mężczyzna przy
zdrowych zmysłach z tego powodu cię porzucił. Mu-
siał być inny powód.
Victoria cicho westchnęła. Odkrycie prawdy o An-
dym było dla niej strasznym przeżyciem. Pozbawiło ją
w dużym stopniu wiary w siebie. Jak mogła być aż tak
ślepa? Przygryzła wargi i zerknęła na pewnego siebie
Connora. Jego rozwód najwyrazniej niewiele koszto-
wał. Bała się, że jeśli mu powie, dlaczego rozwiodła
się z Andym, Connor po prostują wyśmieje.
Nikomu do tej pory nie zdradziła prawdziwej
przyczyny swego rozwodu. Nie chciała, aby ktokol-
wiek wiedział, jaką była idiotką. Ale może powinna
wreszcie to z siebie wyrzucić? Ciemny las za plecami
i szum wodospadu zdawały się do tego zachęcać.
- Masz rację - zaczęła, a on podszedł bliżej, aby
lepiej ją słyszeć. - Andy zdradził mnie, ale nie
S
R
z kobietą. Taką zdradę łatwiej bym zniosła. Prawda
jest taka, że Andy miał romans z mężczyzną, który
w dodatku często nas odwiedzał. Był od początku
zdeklarowanym homoseksualistÄ…, a ja niczego siÄ™ nie
domyślałam. Miłość, którą żyłam przez pięć lat, oka-
zała się złudzeniem.
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
Huk wody nadal jej wyznaniu szczególny drama-
tyzm. Z niepokojem w sercu czekała, jak Connor na
nie zareaguje.
- Współczuję, to musiał być dla ciebie ciężki cios
- rzekł po chwili.
- Byłam taka szczęśliwa - podjęła. - Andy był
powszechnie lubiany, miał poczucie humoru, był do-
brym przyjacielem. Przed nim nie miałam stałego
chłopaka. Zawsze brakowało mi wiary we własną
atrakcyjność. Dopiero on dał mi poczucie, że mogę
się podobać.
Słysząc to, Connor zadał sobie pytanie, czy afront,
jaki jej zrobił na szkolnym balu, nie przyczynił się do
utwierdzenia w niej przekonania, że nie może się
podobać. To było wredne z mojej strony, pomyślał.
- Dzięki niemu życie nabrało kolorów - ciągnęła
Victoria. - Pokochałam swoją pracę, a Andy miał
wkrótce zostać konsultantem. - Westchnęła. - Nie
mam pojęcia, jak długo to trwało. Niczego nie podej-
rzewałam... aż do dnia, kiedy będąc z grupą przyja-
ciół na plaży, wybrałam się na spacer przez wydmy
i natknęłam się na nich...
- To musiał być dla ciebie straszny szok.
S
R
- A do tego czułam się jak idiotka. Część naszych i
przyjaciół musiała zdawać sobie sprawę, co się dzie-
je. Tylko ja nie podejrzewałam, że moje małżeństwo
jest jednym wielkim oszustwem.
- Gdyby miał odrobinę przyzwoitości, to by ci
powiedział. Nawet jeśli początkowo nie był pewien
swoich skłonności - oburzył się Connor.
- Nie wiem, może mu się wydawało, że naprawdę
mnie kocha. A może liczył, że konwencjonalne mał-
żeństwo pomoże mu w karierze. Tak czy owak nie
miał odwagi przyznać się otwarcie do swoich pre-
ferencji. W sumie myślał tylko o sobie - dodała
z gniewem.
- Musiałaś się tam czuć bardzo osamotniona - ze
współczuciem zauważył Connor.
- To prawda. Więc widzisz, że mam powody, aby
nie ufać mężczyznom - zakończyła swą spowiedz -
Victoria.
Connor ujął ją pod brodę. W jego oczach paliły się
osobliwe błyski.
- Coś ci powiem, Piegusko - rzekł cicho. - Naj-
wyższy czas zapomnieć o przeszłości. Zostałaś oszu-
kana, ale przynajmniej odzyskałaś wolność. Możesz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl