[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tłum policjantów i sanitariuszy.
Usłyszał jednak krzyk Houstona Brougha:
- Rickenbacker! Ostrzeż ją i strzelaj!
- Stać! - wrzasnął Rickenbacker. - Słyszysz? Stać!
Larry otworzył usta, aby krzyknąć: Nie!, ale nie był pewien, czy wydał z siebie jakiś
dzwięk. Szarpnął się i z pomocą Fay Kuhn znów stanął na nogach, właśnie w tym momencie,
gdy Rickenbacker wypalił po raz pierwszy.
W korytarzu rozległ się ogłuszający huk. Prześcieradło na plecach Edny poruszyło się,
gdy dosięgnęła je kula. Larry usłyszał krzyk - lecz nie był to krzyk Edny. Pochodził z
leżącego na podłodze wyssanego ciała pielęgniarki.
- Jezu - powiedział Rickenbacker. - Trafiłem ją w śmiertelny punkt, a ona jeszcze
chodzi.
Larry sapnął chcąc powiedzieć: Nie!, chciał, żeby go Rickenbacker zrozumiał.
Ale Rickenbacker podniósł do góry swoje magnum i strzelał raz za razem.
Prześcieradło na plecach Edny rozleciało się na strzępki. Tymczasem w sali 9009 pielęgniarka
odczuwała każdą kulę z karabinu. Jej klatka piersiowa eksplodowała, połowa ramienia
odleciała, bezwłosa czaszka spadła przez balkon i rozbiła się niczym dzbanek.
- Przestań strzelać! - krzyczał Houston. - Przestań strzelać! - Jednak panował zbyt
duży hałas i zbyt duża panika. W kilka sekund Rickenbacker opróżnił cały magazynek, a sala
9009 została usiana kawałkami skóry, kości i porwanego kitla. Ramię pielęgniarki uniosło się
nagle, jakby w desperackim geście obrony przed kulami.
Larry ze strachem odwrócił się i spojrzał na korytarz. Trwał najgorszy z jego
koszmarów - zabijanie niewinnego obywatela. Na całym piętrze zrobiło się nagle cicho.
%7ładnych telefonów, żadnych dzwonków, żadnych głośnych rozmów. Tylko dym z karabinu i
huczenie w uszach. Tylko dziewięciu czy dziesięciu policjantów i lekarzy spoglądających z
niedowierzaniem, jak Edna-Mae powoli znika im z pola widzenia.
- Mam iść za nią, sir? - zapytał młody oficer - Latynos.
Larry pokręcił głową.
- Houston, zostaniesz tutaj. Edna-Mae jest moja.
- Sześć strzałów, śmiertelny punkt - powtarzał zaszokowany wciąż Rickenbacker. -
Sześć strzałów, a ona wciąż na nogach.
- Lepiej spójrz na to, co ci się udało zrobić - powiedział Larry i skinął w stronę sali
9009.
Lekarz z bladą twarzą już spoglądał na to, co zostało z pielęgniarki.
- Rany postrzałowe - wymamrotał, gdy Rickenbacker wszedł do sali. - Gdybym tego
nie widział na własne oczy, nie uwierzyłbym.
- Czy to jakiś nowy wynalazek, panie oficerze? - zapytał przestraszony czarnoskóry
lekarz. - Pistolet, który strzela w bok?
- Idz do diabła! - westchnął Rickenbacker. Uklęknął na podłodze.
Larry ruszył za Edną-Mae. Fay Kuhn popędziła za nim. Jej obcasy stukały po
błyszczącej podłodze.
- Co zamierza pan zrobić? - zapytała.
- A jak myślisz? Dogonić ją.
- Jak pan sądzi, daleko zajdzie owinięta w prześcieradło?
- Skąd mam wiedzieć. Wymknęła się mnie, wymknęła Rickenbackerowi. Daj spokój
Fay, w prześcieradle nie jest Edna-Mae Lickerman, ale jakieś sto kilo mięsa pozbawionego
życia. I jak pani sądzi, co się stało z tym życiem?
- Nie wiem - szepnęła Fay. - A jak pan myśli?
- Trafiło do kogoś, kto żywi się ludzkim doświadczeniem. Do Beliala, Beli Ja ala albo
Belly J alla, czy jak tam on się nazywa. Patrz, jest! To ona! Idzie na schody!
Skręcili w róg korytarza akurat, by zobaczyć zamykające się drzwi od schodów
ewakuacyjnych. Larry jednym pociągnięciem otworzył drzwi i razem z Fay znalezli się na
ósmym piętrze wyjścia bezpieczeństwa. Larry stanął i nasłuchiwał. Do jego uszu dochodziło
echo szelestu prześcieradeł i klapnięć bosych stóp.
- Chodzmy - powiedział do Fay i po cichu ruszyli w pościg.
- Da się ją jakoś zatrzymać? - zapytała Fay.
- Jeśli sześć strzałów z magnum nie mogło, to nie wiem. Poza tym, ważniejsze, dokąd
idzie.
- Myślisz, że zaprowadzi nas do Beliala?
Stanął na piątym piętrze.
- Fay, możesz przestać zadawać mi pytania? Nie wiem więcej od ciebie.
Spojrzała na niego.
- Już drugi raz powiedziałeś do mnie Fay.
Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale Larry podniósł rękę i syknął.
- Ciii!
Cały czas było słychać szelest prześcieradła i odgłos podobny do tego, jaki podczas
biegu wydają szczury. Larry wychylił się przez poręcz i dostrzegł skrawek prześcieradła na
trzecim piętrze.
- Naprzód! Jeśli zgubię na Potrero Avenue owiniętą w prześcieradło kobietę z
nadwagą, Dan Burroughs każe mi się schować pod tapicerką w samochodzie.
Zbiegali po kilka stopni naraz. Na parter dotarli w chwili, gdy trzasnęły drzwi szpitala.
Wypadli na ulicę. Larry rozglądał się to w jedną, to w drugą stronę.
- Gdzie się podziała, do diabła? Nie możemy jej zgubić!
- Tam! - krzyknęła Fay. - Po drugiej stronie!
Edna stała po drugiej stronie krawężnika, a jej odzienie jaśniało w świetle latarni.
Siostra Edna-Mae od nieświętych Transformatystek.
- Co ona robi? - Fay zmarszczyła brwi. - Zwyczajnie sobie tam stoi.
- Czekaj, stój! - powiedział Larry. - Nie wiem, czy nas widzi. Tam w sali wyglądała na
ślepą.
Przywarli do szpitalnej ściany tak, aby częściowo osłaniał ich zaparkowany
samochód. Czekali, a Edna pozostawała na miejscu. Stała cierpliwie na krawężniku, a wokół
niej trzepotało prześcieradło. Obejrzało się za nią kilku przechodniów, ale San Francisco to
San Francisco i nikt nie zwrócił na nią szczególnej uwagi.
Od strony szpitala nadszedł Houston.
- Jeszcze tu jest? - powiedział zaskoczony.
- Co tam się dzieje na górze? - zapytał Larry.
- Zabroniłem wchodzić innym chorym. Dla pielęgniarki nic się nie da zrobić.
Rickenbacker rozłożył się i leży.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]