[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Co za dziwna mina  powiedział Banner.  Czyżbyś zmieniła zdanie?
 Nie.  Wyciągnęła rękę i odgarnęła mu kosmyk z twarzy.  Czułam, że to się może
wydarzyć, jeżeli tu wrócę. Szczerze mówiąc, miałam taką nadzieję.
Jego włosy były takie miłe w dotyku. Zanurzyła w nie palce, a potem przyciągnęła ku
sobie jego głowę. Banner pocałował Lucy i wziął ją w objęcia. Ciało miał mocne  idealne
uzupełnienie jej miękkich krągłości. Lucy umościła sobie wygodne gniazdko w jego
ramionach i oparła głowę na szerokiej piersi.
Banner wsunął rękę pod jej sweterek i pogładził ją po plecach. Potraktowała to jako
zaproszenie i zaczęła mu rozpinać flanelową koszulę, spod której wyłonił się biały
podkoszulek. Kolejna wada zimy, pomyślała z westchnieniem. Trzeba zdjąć z siebie zbyt
wiele ubrań.
Bannerowi widocznie także się spieszyło, by poczuć na sobie jej ręce, bo zrzucił
koszulę i podkoszulek. Na widok jego torsu Lucy westchnęła z zachwytu. Czy ten mężczyzna
cały jest taki imponujący?
Nie mogła się już doczekać, by się o tym przekonać. Wy ciągnęła ręce. Widok
nagiego, śniadego ciała Bannera sprawił, że przestała nad sobą panować.
Przycisnęła wargi do nasady jego szyi, wyczuwając nie spokojny puls. Banner
drżącymi rękami szarpnął jej sweter. Najwidoczniej także mu się spieszyło. To zabawne,
pomyślała, przybliżając twarz do jego twarzy. Wybrała się w podróż, by spędzić święta z
ludzmi, których kochała. Kto mógł prze widzieć, że po drodze spotka miłość?
Może wszystko stało się zbyt szybko. I może nie było jej pisane szczęście aż po grób z
tym mężczyzną. Jednak to, co czuła do niego w tej chwili, było czymś więcej niż
zauroczeniem i czymś więcej niż żądzą. Pokochała go za wszystko, czego się o nim
dowiedziała, i już się nie mogła doczekać, by go poznać jeszcze lepiej.
Może kładąc się przed kominkiem, nie planowali nic inne go prócz miłej rozmowy i
kilku pocałunków? Przynajmniej Lucy nie wybiegała myślami tak daleko, kiedy Banner
rozpiął śpiwór i pociągnął ją na podłogę.
W przypływie szczerości, powiedziała sobie, że wiedziała dokładnie, co robi.
Podobnie jak Banner. Może tylko łatwiej było jej udawać, że uległa nagłej namiętności, niż
przyznać się, że pragnęła Bannera od pierwszego wejrzenia? I że zwlekała z odjazdem, bo
miała nadzieję, że stanie się to już wtedy. Wolała też nie wiedzieć, co Banner myśli o tym w
tej chwili. Mogło mu przecież chodzić tylko o jedną upojną noc.
Mimo to usłyszała własny głos:
 Banner?
 Tak?
 To dla ciebie... ważne, prawda?
 Co według ciebie znaczy  ważne ?
 Coś więcej niż przypadkowy seks, a zarazem mniej niż deklaracja na całe życie.
Pomyślał, że zaczyna się już przyzwyczajać do jej dziwne go sposobu wysławiania się,
i odpowiedział:
 To bardzo ważne, uwierz mi. Uśmiechnęła się i wyciągnęła ręce.
Gdybym ci nie wierzyła, nie byłoby mnie tutaj. Banner zawahał się na moment, a
potem mruknął coś, czego nie mogła zrozumieć, i zawładnął ustami Lucy. Gdy zaczęli
poznawać się nawzajem, płomienie ozłociły ich ciała. Ale i bez ognia na kominku byłoby im
wystarczająco ciepło.
Banner zniknął na moment, żeby zamknąć psa w kuchni, a kiedy wrócił, niósł w ręku
foliowy pakiecik. Nie będzie niepożądanych konsekwencji tego miłego wieczoru  przy
najmniej nie fizycznych. A co do emocjonalnych  to się jeszcze zobaczy. :.
Pewna, że sobie poradzi z tym, co się między nimi rozwinie, jeśli tylko nie będzie zbyt
wiele oczekiwać, Lucy oddała się bez reszty miłości. Nie liczyła na to, że Banner będzie
mówił, kiedy się będą kochali, i miała rację. Spodziewała się jednak, że przynajmniej na
końcu coś powie. Tymczasem on wyciągnął się na wznak i leżał bez ruchu, zapatrzony w
sufit. Tylko cienie igrały na jego twarzy.
Lucy przewróciła się na bok i podparła na łokciu, żeby mu się lepiej przyjrzeć. Włosy
miał potargane  i było to dzieło jej rąk. Na szyi miał smugę szminki. Podejrzewała też, że
gdyby mogła zobaczyć jego plecy, dostrzegłaby ślady paznokci. Zostawiła swoje ślady na
jego ciele. On uczynił to samo z jej sercem. Wyrył na nim piętno niewidoczne, a mimo to
prawdziwe.
 Banner?
 Uhm?  odparł, nie patrząc na nią.
 Zapadłeś w śpiączkę?
Kąciki jego ust drgnęły nieznacznie.
 Może.
 Jak myślisz, ile czasu ci zajmie, zanim odzyskasz siły?
 Nie wiem, czy to nastąpi. Uśmiechnęła się.
 Chyba potraktuję to jako komplement. Dopiero wtedy spojrzał na nią i oczy mu
zalśniły.
 Bo to miał być komplement.
 Nie spodziewałam się takich przeżyć, kiedy wyrusza łam w tę podróż.
 Dla mnie to także niespodzianka.
 Jesteś cudownym prezentem pod choinkę, Richardzie Merchancie Bannerze.
Banner żachnął się może dlatego, że użyła jego pełnego imienia, którego nie lubił.
 Ja... hm...  zaczął, ale się rozmyślił.  Chyba pójdę wziąć prysznic  rzucił.  Umyję [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl