[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieosiągalni. Wyjechali właśnie z wizytą do znajomych. W tej sytuacji nie
pozostało jej nic innego, jak dopisać pacjentów Jamesa do własnych na
najbliższe dni i odbyć jego wizyty domowe.
Należałoby się spodziewać, że Martynowi spodoba się ta inicjatywa.
Niestety, były to błędne przypuszczenia.
- Co tu się dzieje, do diabła?! - krzyknął któregoś dnia, wpadając do jej
gabinetu.
Zorientował się, że powinna już dawno skończyć pracę, a za drzwiami
wciąż jeszcze czekali chorzy.
- Powiedzieli mi o wszystkim w rejestracji. Od początku tygodnia
pracujesz ponad normę! - grzmiał.
- Zaczął się okres infekcji, zgłasza się sporo chorych na grypę. W dodatku
panuje jakiś nowy wirus, dający objawy żołądkowe - broniła się.
- Wiem o tym. Ale to jeszcze nie powód, żebyś siedziała tutaj przez cały
czas - powiedział, mierząc ją krytycznym spojrzeniem. - Popatrz na siebie.
Jesteś blada jak ściana, zupełnie wykończona!
- Dzięki za komplement - odparła równie sarkastycznie. - Nie każdy
mężczyzna mówi kobiecie wprost, że nie najlepiej wygląda. Wzywano mnie
w nocy do chorych i od rana pracuję w przychodni, więc chyba nic
dziwnego, że jestem zmęczona!
RS
95
- Właśnie mi powiedziano, ile pracujesz. Nie wolno ci tu wysiadywać po
tyle godzin! Wyrządzasz krzywdę sobie samej i pacjentom!
Dopiekł jej do żywego tą uwagą.
- Zmiesz mówić, że nie pracuję dobrze? Nie masz prawa oskarżać mnie o
takie rzeczy!
- Mam prawo, by wypowiadać swoje zdanie, zwłaszcza że racja jest po
mojej stronie! - rzucił przez zaciśnięte zęby. - Nikt nie może dobrze
pracować, jeśli robi to na ostatnich obrotach, zmęczony i niewyspany, a
szczególnie dotyczy to ciebie!
- Co ty, do diabła, wygadujesz? Niby dlaczego ma to dotyczyć zwłaszcza
mnie?! - żachnęła się.
- Masz małe dziecko. %7łeby się nim zajmować, musisz być zdrowa i w
pełni sił.
Popatrzyła na niego groznie.
- Wychowanie Daniela to wyłącznie moja sprawa! W każdym razie ty na
pewno nie będziesz oceniać moich umiejętności w tym zakresie.
- Ale mam prawo dbać o porządek w przychodni. Miałaś kierować
wszystkim pod moją nieobecność, ale to nie oznacza, że musisz brać na
siebie cały ciężar obowiązków i przyjmować wszystkich chorych. Dlaczego
nie załatwiliście zastępstwa?
- Próbowaliśmy, ale się nie udało. Tak się akurat złożyło, że znaczna część
personelu również choruje, więc ci, którzy są zdrowi, musieli przejąć
wszystkie zadania.
- Dlaczego nikt mnie o tyra nie powiadomił?
- Niby co miałam zrobić? Zresztą, o ile mi wiadomo, dzwoniłeś do
rejestracji, więc chyba ci wspominano o kłopotach.
- Przeciwnie, zapewniano mnie, że wszystko jest w porządku. Osoba, która
mnie wprowadziła w błąd, poniesie konsekwencje - zagroził.
- Nie obwiniaj personelu. Przecież nic się nie stało, na miłość boską! -
usiłowała przywołać go do porządku. - Pamiętaj, że wszyscy są
przepracowani, więc trudno mieć do kogoś pretensje...
- Nie pouczaj mnie, co mam robić!
Wybiegł z impetem z gabinetu, zatrzaskując za sobą drzwi. Sarah
struchlała na myśl o awanturze, jaką niechybnie wywoła w rejestracji. Nie
miała jednak na to wpływu. Postanowiła nie tracić czasu i przyjąć kolejnego
pacjenta. W końcu recepcjonistka przywykła już do złych humorów szefa,
więc nie będzie zaskoczona awanturą.
RS
96
Dopóki nie minie mu wściekłość, i tak nic się nie da załatwić.
Zastanawiała się, co go tak rozzłościło. Czyżby pokłócił się z Luizą?
Przecież ich związek o mało się nie rozpadł, może więc teraz znów przeżywa
wzloty i upadki? Powinna mu współczuć, ale jakoś nie potrafiła się na to
zdobyć.
Usiłując skoncentrować się na pracy, zerknęła na monitor, żeby przeczytać
dane o następnym pacjencie. Martyn uraził ją uwagą, że nie pracuje dobrze.
Dokładała wszelkich starań, aby poświęcić chorym jak najwięcej czasu i
dbała o wybór odpowiedniej terapii.
Bardzo liczyła na udane wykłady i pogadanki mające na celu
propagowanie leczenia hormonami. Wszystko było już na dobrej drodze, a
jeśli pierwsze spotkanie się uda, łatwiej będzie zaaranżować następne.
Mike Brandon był podczas zebrania w swoim żywiole. Mówił bardzo
przekonująco i swoim entuzjazmem przywrócił jej wiarę w słuszność
przedsięwzięcia. W rzeczowy sposób przedstawił słuchaczom wszystkie
zalety terapii, wzbogacając wystąpienie projekcją wideo i przezroczami.
Po wykładach zaczęła się dyskusja. Uczestniczki spotkania zadawały
pytania. Podczas przerwy korzystano z bufetu i rozdawano ulotki, które
kobiety mogły przejrzeć na miejscu lub zabrać do domu.
- Możemy powiedzieć, że odnieśliśmy sukces - stwierdził Mike podczas
przerwy, kiedy spotkali się przy bufecie. - Dobrze, że pomyślałaś też o
przekąskach. One rozluzniają atmosferę; panie nie czują się spięte, kiedy
mogą sobie porozmawiać na luzie - dodał, objadając się krakersami.
- O to właśnie chodziło - przyznała Sarah. - Powinny zrozumieć, że nie ma
się czym przejmować, bo menopauza nie oznacza dla nich końca
wszystkiego. Przeciwnie, należy ją przyjąć jako początek nowego okresu
życia, szansę podsumowania dotychczasowych doznań i odczucia pewnej
swobody, wolności.
- Moim zdaniem bardzo udany był wykład tego konsultanta, którego
zaangażowałaś niemal w ostatniej chwili. Szczególnie sugestywnie
przedstawił metody poprawienia samopoczucia po przekroczeniu
czterdziestki.
Sarah roześmiała się lekko.
- Chyba podświadomie myślałam też o sobie. Sama chętnie bym się
przeistoczyła w osobę młodszą duchem.
Mike uśmiechnął się, przyglądając jej się w sposób, w jaki tylko
mężczyzna może oceniać kobietę.
RS
97
- Nie sądzę, żeby ci to było potrzebne - powiedział.
Miała na sobie sukienkę z delikatnej amarantowej wełny, która dodawała
ciepła bladym policzkom. Dopasowana w talii, podkreślała szczupłą
sylwetkę. Widząc, jakie zrobiła na nim wrażenie, przypomniała sobie, że
wyraznie ją adorował podczas wspólnej kolacji poprzedniego wieczora i
zażenowana spuściła oczy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]