[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To może potrwać kilka godzin.
Miło to słyszeć, omal nie powiedział tego głośno. A prawda była
taka, że nie chciał wracać sam do tego cholernie spokojnego domu.
yle się tam czuł nawet wtedy, gdy świeciło słońce, a co dopiero przy
padającym śniegu i nisko wiszących chmurach. Czułby się tak, jakby
zagrzebano go żywcem w jakiejś jaskini. Nie chciał doświadczyć
czegoś takiego.
- Ale równie dobrze może przestać w ciągu kilku minut -
zauważył, w tym momencie jednak wiatr, jakby na przekór temu,
uderzył ze wzmożoną siłą, sypiąc obficie śniegiem.
- Gdybym była teraz w domu - napomknęła Keira -
przygotowałabym sobie gorącą czekoladę.
61
RS
- Ja bym się mógł bez tego obejść - stwierdził - ale myślę, że
brandy byłaby doskonała.
- Brandy to dobra myśl - przyznała, wspinając się po stopniach. -
A masz coś do jedzenia?
Wyciągnął rękę i czekał, żeby ją chwyciła. Kiedy to zrobiła, jego
palce zacisnęły się mocno na jej dłoni.
- W lodówce jest mnóstwo jedzenia.
Pokonała ostatni stopień i stanęła obok niego, obdarzając go
ciepłym uśmiechem, który go ogrzał mimo wdzierających się za
kołnierz kurtki lodowatego wiatru i śniegu.
- Dlaczego więc stoimy w tej zawierusze?
Przeszli w poprzek osłoniętej nadbudówki i znalezli się w sieni,
gdzie otrzepali ze śniegu kurtki i buty. Potem weszli do kuchni. Była
ogromna, a kremowobrązowy kolor ścian czynił ją przytulną nawet w
tak podłą pogodę.
- Najpierw znajdzmy brandy, a o jedzenie zatroszczymy się
pózniej - zaproponował Nathan i poszedł do dużego pokoju.
- Akceptuję taki plan - zgodziła się Keira, idąc za nim. Lekko
drżała.
Ogień płonął na palenisku. Keira podeszła do kominka, a Nathan
do barku. Nalał drinki i przyłączył się do niej. Podał jej szklaneczkę i
zanim upił łyk swojego trunku, długą chwilę przyglądał się
bursztynowemu płynowi.
Spojrzał na Keirę. Ogień z kominka igrał na jej skórze i tańczył
w oczach. Końce jej włosów błyszczały, jakby się żarzyły, a kiedy
uniosła szklaneczkę do ust, poczuł ogarniające go napięcie.
62
RS
- Jak to szybko rozgrzewa - powiedziała po wypiciu łyka brandy.
Nathan pociągnął następny łyk, ale ciepło wywoływane
alkoholem było niczym w porównaniu z tym, jakiego dostarczało mu
patrzenie na Keirę.
Przez ostatni tydzień próbował o niej nie myśleć. Ale jego próby
kończyły się fiaskiem. Widział ją, gdy zamykał oczy. Dotykał jej w
snach.
Siedziała teraz tyłem do kominka. Popatrzyła na niego, tuląc w
dłoniach szklaneczkę.
- A więc, Nathanie, jesteś facetem od sieci hotelowej Barrister?
Uniósł jedną brew do góry i wypił następny łyk brandy.
- Facet od hoteli? Tak, przypuszczam, że tak. Skąd o tym wiesz?
Uśmiechnęła się.
- Domyśliłam się. Hunter's Landing nie znajduje się na księżycu.
Tutaj również dochodzą gazety i czasopisma. Który z twoich hoteli
najbardziej lubisz?
- Nie mam żadnego ulubionego. Wszystkie są na topie i każdy z
nich ma swoje plusy i minusy.
- Kolego, bądz bardziej entuzjastyczny.
- Słucham?
- Posiadasz przecież czterogwiazdkowe hotele.
- Pięciogwiazdkowe - poprawił automatycznie.
- Prawda. W pięknych, egzotycznych miejscach na całym
świecie. Mówisz o nich tak, jakby to nie było nic specjalnego. Jakby
się nie różniły od innych ekskluzywnych hoteli. Czy rzeczywiście tak
myślisz?
63
RS
Nathan zmarszczył brwi i usiadł obok niej.
- To jest rodzinny biznes, Keiro. Są cennymi obiektami z
nienaganną reputacją, którą utrzymuję, bardzo ciężko pracując.
- Aha. - Szturchnęła go ramieniem. - To znaczy, że wybierasz
sobie Paryż lub Dublin i jedziesz tam na kontrolę, tak dla zabawy?
- Nie - żachnął się. - Mam rygorystyczny plan i go realizuję.
Kierownicy hoteli wiedzą, kiedy przyjeżdżam, i wszystko jest
przygotowane do kontroli...
Westchnęła.
- O co chodzi?
- Salutują ci i trzaskają obcasami, kiedy wchodzisz do pokoju?
Skrzywił się.
- Nie jestem generałem.
- Naprawdę myślisz, że ci wszyscy ludzie, którzy pracują w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl